[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty chyba myślisz, że jestem nadopiekuńcza matką.- A nawet gdybyś była, to co z tego? - spytała Fiona.- Każdamatka powinna chronić swoje dziecko.- Nie wiem jak wiele powiedział ci John o naszej sytuacji.-zaczęła niepewnie Thea.- Nie powiedział mi prawie nic - przyznała Fiona.- Ale nietrzeba być psychologiem, by się domyślić, że macie jakieś kłopoty.-254ouslaandcs Położyła dłoń na ramieniu Thei.- Możesz być pewna, że John dobrzesię tobą zaopiekuje.Tobą i Nikki.On jest najlepszy.- Zaczynam, się o tym przekonywać.- Bardzo się cieszę z waszej znajomości.Thea spojrzała na niąze zdumieniem.- Ależ.to nie wygląda tak jak myślisz - wyjąkała z trudem.Fiona parsknęła śmiechem.- Może to nie wygląda tak, jak ty myślisz.Widzę jak patrzy naciebie John.I jak ty patrzysz na niego.Thea westchnęła głęboko.- To skomplikowana sprawa.zaczęła.- Jestem tego pewna, ale chcę, abyś wiedziała, że jestem potwojej stronie.Zrobię wszystko co w mojej mocy, by pomóc tobie iNikki, Ona jest taka słodka.Widziałam jak chwyciła Johna za rękę,kiedy Meredith tak głupio unosiła się z zachwytu nad swoimdzieckiem.- Fiona uniosła oczy w górę.- Nie zrozum mnie zle.Meredith jest w porządku.John nie był w tym małżeństwie bez winy,ale naprawdę przeżył wstrząs kiedy ona.odeszła.Potem tak szybkowyszła za mąż, a teraz ma już dziecko.- Westchnęła.- No dobrze, tojuż nie ma znaczenia.Teraz on ma ciebie.I Nikki.Thea nie wiedziała co powiedzieć.Nie chciała, by Fiona miałajakieś złudzenia co do perspektyw jej znajomości z Johnem.- John i ja jesteśmy tylko.- Przyjaciółmi? - ze śmiechem spytała Fiona.- Nie sądzę.Nigdynie widziałam, żeby mój brat spojrzał na jakąś kobietę w taki sposób,255ouslaandcs w jaki patrzy na ciebie.- Ruszyła w kierunku schodów, a potem naglesię odwróciła.- Nie patrzył tak nawet na Meredith - dodała zprzewrotnym uśmiechem.Kiedy Thea wróciła na przyjęcie, Johna nie było w poluwidzenia.Rozglądała się przez chwilę, ale pozostała na schodach.Chciała być w pobliżu, na wypadek, gdyby szukała jej Nikki.Byłazachwycona postępem w terapii swej córeczki.Wiedziała, że nigdynie zapomni chwili, w której Nikki zaczęła ją wołać.nigdy niezapomni głosu swego dziecka.Być może pod wpływem tych wspomnień, a być może na skutekdziałania telepatii, podniosła nagle wzrok.Nikki stała u szczytuschodów, przyciskając do siebie Pipera i spoglądając w dół, nazgromadzonych w salonie gości.Nie patrzyła na nią, lecz na kogoś -lub coś - innego.Thea zauważyła wyraz jej twarzy i natychmiastwpadła w panikę.Widziała ten wyraz tylko jeden raz - kiedy Nikki stała wdrzwiach ich sypialni, patrząc na zakrwawione ciało swego ojca.Nikki przeżyła wtedy tak silny wstrząs, że przestała mówić.Teraz najwyrazniej była równie przerażona.Thea natychmiast ogarnęła wzrokiem zgromadzonych w salonieuczestników przyjęcia.Dostrzegła wśród nich wszystkie znajometwarze.Torty i Nick Gallagher.Miles Gallagher i jego ojciec Liam.Nadkomisarz Ed Dawson.Czy któryś z nich tak przeraził Nikki?256ouslaandcs Wbiegła po schodach i przyklękła obok swej córeczki.Jej twarzbyła nieruchoma, ale w oczach żarzył się lęk.Nie spojrzała na matkę,dopóki Thea nie dotknęła jej ramienia.- Nikki, o co chodzi? Co się stało?Dziecko nie odpowiedziało ani nie zareagowało w żaden innysposób na jej pytania.Thea próbowała się domyślić zródeł jejprzerażenia.Najwyrazniej zauważyła kogoś, kto ją przestraszył,wpędził z powrotem do ciemnej kryjówki.Ale kto to był? I dlaczego?Czyżby kogoś rozpoznała?O Boże! - pomyślała Thea.- Czyżby Nikki rzeczywiście była nadachu tej nocy, podczas której spadła z niego Gail Waters? Czyżbywidziała wtedy zabójcę i rozpoznała go teraz?Fiona powiedziała, że jej ojciec zniknął, a jego ciała nigdy nieznaleziono.Może Gail Waters usiłowała ustalić przyczyny jegozniknięcia? Może natrafiła na coś, co przez lata pozostawało ukryte?Ukryte.przez któregoś z mieszkańców tego budynku?Zganiła się w myślach za uleganie bujnej wyobrazni, ale niemogła zaprzeczyć, że coś przeraziło jej córkę.A jeśli rodzina Johnamiała z tym wszystkim jakiś związek, musiała jak najprędzejwyprowadzić Nikki z tego domu.Wszyscy tu byli policjantami, apolicjanci zawsze są ze sobą solidarni.Wiedziała o tym aż za dobrze.Wzięła Nikki na ręce i zaniosła ją na powrót do pokoju Fiony.Potem włożyła jej buty, wzięła ją za rękę i zaczęła z nią schodzić poschodach.Musiały znalezć swoje płaszcze, a potem, w jakiś sposób,niepostrzeżenie wyjść.257ouslaandcs - Jesteś! - John złapał ją za ramię, a ona wzdrygnęła sięnerwowo.- Przepraszam.Nie chciałem cię wystraszyć.Czy wszystkow porządku?Thea stłumiła strach i chęć opowiedzenia mu o tym, co sięwydarzyło.To była jego rodzina.Gdyby zaczęła rzucaćnieuzasadnione oskarżenia pod adresem jej członków, musiałby stanąćpo ich stronie.- Tak, wszystko jest okay - powiedziała.- Idziemy wziąć sobiecoś do picia.- Kuchnia jest tam.- Dzięki - odparła, kiwając głową.Ale gdy tylko wkroczyły w tłum, podniosła Nikki i wyszła nakorytarz, zmierzając w kierunku miejsca, w którym Fionazdeponowała ich płaszcze.Na końcu korytarza znajdowała się jakaś sypialnia.Przez jejotwarte drzwi widać było łóżko, pełniące rolę szatni.Thea szybkoprzerzuciła cały stos okryć i znalazła ich płaszcze oraz swoją torebkę.Niewielka suma pieniędzy, jaką miała przy sobie, nie wystarczyłabyim na ucieczkę z miasta.Mogła jednak wziąć taksówkę i jaknajszybciej oddalić się od tego domu.Włożyła płaszcz i rozejrzała się wokół siebie.Nie mogły wyjśćprzez główne drzwi, bo John z pewnością by je zauważył.Spojrzała wkierunku okna.Podeszła do niego szybko i uniosła szybę.Natychmiast poczuła na twarzy silne uderzenie wiatru, ale mimo towychyliła głowę na zewnątrz.258ouslaandcs Okno znajdowało się zaledwie o kilka stóp nad ziemią.Zeskoczyła na śnieg, a Nikki rzuciła się w jej ramiona.Zajęło im totylko kilka sekund.Znalazły się na ciemnej, zaśnieżonej ,niebezpiecznej ulicy.Thea obejrzała się w tył.Rzęsiście oświetlony domrozbrzmiewał wesołym gwarem.I był w nim John.John, któryza chwilę zacznie się zastanawiać gdzie zniknęły.Z pewnościązacznie ich szukać.Postawiła Nikki na trotuarze i chwyciła ją za rękę.- Chodz, kochanie.Musimy się spieszyć.Ale kiedy biegły po ciemnej ulicy, miała wrażenie, żeniebezpieczeństwo podąża ich śladem.%7łe ktoś je ściga.259ouslaandcs ROZDZIAA CZTERNASTYJohn postanowił uwolnić Theę i Nikki od towarzystwa tegoczłonka swej rodziny, który - jak się domyślał - zatrzymał je wkuchni.Miał nadzieję, że nie jest to znowu Meredith.Zaczął się przedzierać przez tłum, ale w tym momencie drzwifrontowe otworzyły się i wszedł przez nie Roy Cox, wnosząc ze sobąpodmuch lodowatego wiatru.Natychmiast dostrzegł Johna i podszedłdo niego, nie zdejmując płaszcza.- Musimy porozmawiać - powiedział posępnym tonem.- Wejdzmy tutaj - zaproponował John, słysząc w głosie swegopartnera niezwykłe podniecenie.Otworzył drzwi gościnnej sypialni, wktórej jego matka zawsze chowała płaszcze.Panował w niejprzenikliwy chłód.- Ktoś zostawił otwarte okno - mruknął i podniósłopuszczoną połówkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •