[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy nie powiedziano wam, że możecie odejść?Pomimo zewnętrznych pozorów całkowitego spokoju zamieszanie panującew jej wnętrzu dało znać o sobie, najwyrazniej bowiem zapomniała o ich obecno-ści.Nynaeve skwapliwie wykonała następny ukłon i wykrztusiła pośpieszne: Za pozwoleniem, Aes Sedai  i pośpieszyła ku drzwiom.Aes Sedai bez najmniejszego poruszenia  a wraz z nimi Siuan i Leane obserwowały, jak ona i Elayne wychodzą.Nynaeve czuła niemalże ich spojrzeniawbite w jej plecy niczym sztylety.Elayne pospieszyła za nią równie ochoczo,zdążyła tylko rzucić jedno tęskne spojrzenie w stronę a dam.Kiedy Nynaeve zamknęła już drzwi za sobą, oparła się plecami o ich nie ma-lowane drewno i przyciskając pozłacaną kasetkę do piersi, po raz pierwszy odczasu wejścia do budynku kamiennej gospody w miarę spokojnie odetchnęła czyteż przynajmniej spróbowała.Nie miała ochoty myśleć o pękniętej pieczęci.Ko-lejna strzaskana pieczęć.Nie potrafiła o tym myśleć.Te kobiety zdolne byłybystrzyc owce samymi spojrzeniami.Niemalże zaczęła z utęsknieniem czekać naich pierwsze spotkanie z Mądrymi; raczej nie miała się znalezć w samym jegośrodku.Kiedy po raz pierwszy przybyła do Wieży, było to znacznie trudniejsze nauczenie się, że musi robić, co jej inne każą, że musi zginać kark.Po dłu-gich miesiącach, podczas których to ona wydawała rozkazy  no cóż, zazwyczajkonsultowane z Elayne  nie miała pojęcia, w jaki sposób miałaby się ponownienauczyć.jak czesać i prząść wełnę.We wspólnej sali byłej gospody, z kiepsko załatanym sufitem i niemalże wa-lącymi się kamiennymi kominkami, wrzało niczym w ulu, podobnie jak za pierw-szym razem, gdy do niej weszły.Obecnie nikt nie poświęcił im więcej uwagi po-nad przelotne tylko spojrzenie, ona postąpiła zresztą podobnie.Niewielka grupkaoczekiwała ją i Elayne.287 Thom i Juilin siedzieli na koślawej ławie pod gipsową ścianą, z której pła-tami odchodziła farba, z głowami nachylonymi ku Uno, który przykucnął przednimi; nad ramieniem Shienaranina sterczała długa rękojeść miecza.Na drugiejławie Areina i Nicola wodziły zdziwionym wzrokiem po swym otoczeniu, stara-jąc się jednocześnie niczego po sobie nie okazywać; siedząca obok nich Mariganobserwowała, jak Birgitte usiłuje zabawić Jarila i Seve a, niezgrabnie żonglująctrzema kolorowymi drewnianymi kulami Thoma.Przed chłopcami klęczała Min,łaskocząc ich i szepcząc coś do ucha.Jednak ci przylgnęli tylko do siebie ciaśniej,patrząc w milczeniu przed siebie tymi nazbyt szeroko rozwartymi oczami.Tylko dwaj ludzie ze wszystkich obecnych w pomieszczeniu odznaczali się natle ogólnego pośpiechu.Strażnicy Myrelle stali oparci o ścianę i pogrążeni w le-niwej konwersacji kilka kroków od tamtych ław, po tej samej stronie drzwi, którewiodły do korytarza kuchennego.Słomianowłosy Croi Makin z Andoru, o pięk-nym profilu, jakby wyrzezbionym z kamienia, oraz Avar Hachami, z jastrzębimnosem i kwadratową twarzą, z obfitymi, posiwiałymi wąsami zwisającymi nibydwa wygięte w dół rogi.%7ładna z kobiet nie nazwałaby Hachamiego przystojnym,dopóki spojrzenie jego ciemnych oczu nie sprawiłoby, że zaschłoby jej w gardle.Oczywiście nie patrzyli na Uno czy Thoma ani na nikogo innego.Tylko przypad-kiem akurat cni dwaj nie mieli nic do roboty i wybrali sobie właśnie to miejsce,aby nic w nim nie robić.Oczywiście.Na widok Nynaeve i Elayne Birgitte upuściła jedną z kul. Co im powiedziałyście?  zapytała cicho, ledwie spoglądając na srebr-ną strzałę w dłoni Elayne.Kołczan wisiał przy jej pasie, łuk jednak stał opartyo ścianę.Nynaeve podeszła bliżej, dokładając wszelkich starań, by nie spoglądać w kie-runku Makina i Hachamiego.Ostrożnie zniżyła głos, nadając mu zupełnie pozba-wione wyrazu brzmienie. Powiedziałyśmy im wszystko, o co nas pytały.Elayne lekko dotknęła ramienia Birgitte. Wiedzą, że jesteś naszą dobrą przyjaciółką, która pomogła nam w biedzie.Możesz zostać tutaj, podobnie zresztą jak Areina, Nicola i Marigan.Dopiero wówczas, gdy słysząc te słowa, Birgitte trochę się rozluzniła, Nyna-eve zdała sobie sprawę, jak bardzo tamta była spięta.Błękitnooka kobieta pod-niosła z podłogi żółtą kulę, potem pozostałe, i lekko rzuciła wszystkie trzy Tho-mowi, który złapał je jedną ręką i sprawił, że zniknęły, wszystko jednym ciągłymruchem.Na jej twarzy wykwitł słaby uśmiech ulgi. Nie potrafię powiedzieć, jak się cieszę, że was widzę  powtórzyła Minco najmniej po raz czwarty lub piąty.Jej włosy były znacznie dłuższe niż wtedy,kiedy ją ostatnio widziały, chociaż wciąż wyglądały niczym ciemny czepek na-sadzony na głowę, poza tym w ogóle wyglądała jakoś inaczej, jednak Nynaevenie potrafiłaby za nic powiedzieć, na czym ta zmiana polegała.Ku swemu zasko-288 czeniu zobaczyła świeżo wyhaftowane kwiaty na klapach kaftana; przedtem Minzawsze nosiła zupełnie proste ubiory. Rzadko można tutaj napotkać przyjaznątwarz.Na króciutką chwilę jej spojrzenie uciekło w kierunku dwóch Strażników. Musimy znalezć gdzieś spokojne miejsce i uciąć sobie dłuższą pogawędkę.Nie mogę się doczekać, kiedy mi opowiecie, co robiłyście od czasu opuszczeniaTar Valon. Ani też, by samej przedstawić własne losy, o ile Nynaeve intuicjanie zwiodła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •