[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te natychmiast podkasały spódnice i błyskając łydkami, pospieszyływ stronę zbliżającej się ku nim kobiety.Perrin poklepał Steppera po karku.Nie będzie więcej zabijania.Na razie.Trzy Mądre spotkały się w odległości niemalże połowy mili za wzgórzem i tam teżzatrzymały.Rozmawiały, tylko przez chwilę, a potem wszystkie ruszyły biegiem w stro-nę Sorilei.Nowo przybyła, młoda kobieta, obdarzona długim nosem i burzą niewiary-godnie rudych włosów, zaczęła pospiesznie coś mówić.Twarz Sorilei stawała się z każ-dym słowem coraz bardziej kamienna.Rudowłosa kobieta skończyła wreszcie  czyto raczej Sorilea przerwała jej kilkoma słowami  i całe towarzystwo odwróciło sięw stronę Randa.%7ładna jednak nie wykonała ani kroku naprzód.Czekały, z rękomasplecionymi w pasie i szalami udrapowanymi na ramionach, równie nieodgadnione jakAes Sedai. Car a carn  mruknął chłodno Rand, ledwie słyszalnie.Przerzuciwszy nogę, zsu-nął się z siodła, po czym pomógł Min stanąć na ziemi.Perrin też zsiadł z konia i poprowadził Steppera za nimi, w stronę Mądrych.Loialwlókł się obok niego, Aram natomiast jechał ich śladem, nie zsiadając, dopóki Perrinnie nakazał mu tego gestem.Aielowie nie jezdzili konno, w każdym razie do momentu,dopóki to nie było absolutnie konieczne, i uważali, że rozmawianie z nimi z wysokościkońskiego grzbietu jest nietaktem.Przyłączył się do nich Rhuarc, a także Gaul, na twa-rzy którego z niewiadomego powodu malował się ponury grymas.Nie trzeba dodawać,że Nandera, Sulin i Panny też przyszły.Rudowłosa zaczęła mówić, gdy tylko Rand podszedł bliżej. Bair i Megana wystawiają każdej nocy warty, na wypadek gdybyś wrócił do miastazabójców drzew, Car a carnie, ale po prawdzie, nikomu nie przyszło do głowy, że. Feraighin  upomniała ją Sorilea tak ostro, że mogła głosem upuścić krwi.Rudo-włosa zacisnęła usta tak gwałtownie, że zaszczękały jej zęby; wbiła spojrzenie swych ja-snoniebieskich oczu w Randa, unikając wściekłego wzroku Sorilei.88 Na koniec Sorilea odetchnęła i zwróciła się do Randa: W namiotach pojawił się kłopot  oświadczyła beznamiętnym głosem. Wśródzabójców drzew krążą pogłoski, jakobyś udał się do Białej Wieży z Aes Sedai.Rzekomozrobiłeś to po to, by zgiąć kolana przed Zasiadającą na Tronie Amyrlin.Nikt, kto znałprawdę, nie odważył się mówić, bo skutki byłyby jeszcze gorsze. Jakie w takim razie są skutki?  spytał cicho Rand.Cały pachniał napięciem,a Min zaczęła go znowu gładzić po ramieniu. Wielu uważa, żeś porzucił Aielów  odpowiedziała mu równie cicho Amys. Powróciła apatia.Każdego dnia tysiąc albo i więcej porzuca włócznie i znika, nie-zdolnych zmierzyć się z naszą przyszłością albo przeszłością.Niektórzy być może prze-chodzą na stronę Shaido. Na chwilę jej głos zabarwił się obrzydzeniem. Są też tacy,którzy szepczą, że prawdziwy Car a carn nie przeszedłby na stronę Aes Sedai.Indiriantwierdzi, że to niemożliwe, byś ty udał się do Tar Valon z własnej woli.Jest gotów po-prowadzić Codarra na północ, do Tar Valon, i zatańczyć włócznie z wszystkimi Aes Se-dai, jakie tam znajdzie.Albo z każdym mieszkańcem mokradeł; powiada, że na pewnopadłeś ofiarą zdrady.Timolan dla odmiany przebąkuje, że jeśli te wszystkie opowieściokażą się prawdziwe, w takim razie nas zdradziłeś i on poprowadzi Miagoma z powro-tem do Ziemi Trzech Sfer.Po tym, jak już zobaczy twojego trupa.Mandelain i Janwinwstrzymują się z wyrażaniem swoich sądów, ale słuchają jednako Indiriana i Timolana. Rhuarc skrzywił się, wciągając powietrze przez zęby; coś takiego w przypadku Aielarównało się wydzieraniu sobie włosów w rozpaczy. To nie są dobre wieści  zaprotestował Perrin  ale ty tak je przekazujesz, jakbyto był wyrok śmierci.Plotki ucichną, kiedy Rand się pokaże.Rand przeczesał włosy palcami. Gdyby tak było, to Sorilea nie miałaby takiej miny, jakby połknęła jaszczurkę. Skoro już o tym mowa, Nandera i Sulin wyglądały tak, jakby jaszczurki w ich przeły-kach jeszcze żyły. Czego mi jeszcze nie powiedziałaś, Sorilea?Kobieta o skórzastej twarzy obdarzyła go skąpym, acz aprobującym uśmiechem. Potrafisz dostrzec więcej niż to, co się mówi.To dobrze. Nadal jednak przema-wiała obojętnym głosem. Wracasz w towarzystwie Aes Sedai.Dla niektórych będzieto oznaczało, że naprawdę się ugiąłeś.Czego byś nie powiedział albo nie zrobił, będąprzekonani, że nosisz uzdzienicę Aes Sedai.I nabiorą tego przekonania prędzej, niż sta-nie się powszechnie wiadome, że byłeś więzniem.Tajemnice znajdują szczeliny, przezktóre nie prześlizgnęłaby się pchła, a tajemnica znana tak wielu ludziom ma skrzydła.Perrin spojrzał na Dobraine i Nurelle, obserwujących swoich żołnierzy, i niepew-nie przełknął ślinę.Ilu wśród tych, którzy szli za Randem, robiło to dlatego, że ciążyłyna nich rzesze podążających za nim Aielów? Nie wszyscy, z pewnością, ale na każdegoczłowieka, który dokonał takiego wyboru, bo Rand był Smokiem Odrodzonym, przy-89 padało pięciu albo nawet dziesięciu takich, którzy stawili się, bo Zwiatłość przyświecałanajjaśniej najsilniejszym.Jeżeli jednak Aielowie odłączą się albo odetną.Nie chciał nawet myśleć o takiej ewentualności.W trakcie obrony Dwu Rzek wyko-rzystał swe umiejętności do granic, a może nawet je przekroczył.Ta veren czy nie, niemiał złudzeń, że jest jednym z tych ludzi, którzy ostatecznie trafiają do opowieści bar-dów; to było pisane Randowi.Kres jego możliwości wyznaczały problemy na miaręwioski.A mimo to nie potrafił sobie pomóc.Wrzało mu w głowie.Co robić, gdy dojdziedo najgorszego? W myślach przewijały mu się listy: kto pozostanie lojalny, a kto będziepróbował się wymknąć.Pierwsza lista była dostatecznie krótka, a druga dostateczniedługa, by mu zaschło w gardle.Zbyt wielu nadal coś knuło dla korzyści własnych, jakbyw życiu nie słyszeli o Proroctwach Smoka albo Ostatniej Bitwie.Podejrzewał, że niektó-rzy nadal by tak postępowali w dniu, w którym zacznie się Tarmon Gai don.A już naj-gorsze z tego wszystkiego było to, że większość wcale nie okaże się SprzymierzeńcamiCiemności, tylko ludzmi dbającymi przede wszystkim o własne interesy.Loialowi ob-wisły uszy; on też to dostrzegał.Sorilea jeszcze nie skończyła rozmawiać z Randem, a już przeniosła wzrok w innąstronę; jej złowrogie spojrzenie mogłoby wywiercać dziury w żelazie. Powiedziano wam, że macie pozostać na wozie. Bera i Kiruna zatrzymały sięgwałtownie, a Alanna omalże na nie nie wpadła. Powiedziano wam, że nie wolno do-tykać Jedynej Mocy bez pozwolenia, a tymczasem wy słuchałyście tego, co się tu mówi-ło.Przekonacie się w takim razie, że kiedy coś mówię, mówię to poważnie.Mimo złowróżbnego spojrzenia Sorilei, wszystkie trzy trwały na swoim miejscu; odBery i Kiruny tchnęło lodowatą godnością, od Alanny przekorą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •