[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.DostajÄ… co tydzieÅ„ wynagrodzenie i pÅ‚acÄ™ im caÅ‚kiem niezÅ‚e sumy.Nie potrzebujÄ…kraść.- Nie zamierzaÅ‚em nikogo obrazić.To tylko dlatego, że.jesteÅ› zbyt mÅ‚oda, aby braćna siebie za wszystko odpowiedzialność.Jak on Å›mie! Co prawda, myÅ›laÅ‚a podobnie, ale to co innego.W jego ustach zabrzmiaÅ‚oto obrazliwie.- CaÅ‚e życie obserwowaÅ‚am, co robi mój ojciec, i doskonale wiem, jak prowadzić cyrk.Gdybym byÅ‚a mężczyznÄ…, nie powiedziaÅ‚byÅ› niczego podobnego!- Być może masz racjÄ™.Nie jestem przyzwyczajony do kobiet zajmujÄ…cych siÄ™interesami.64SR- To twój problem, nie mój - ucięła niegrzecznie.- Mam nadziejÄ™, że chociaż trzymasz je w zamkniÄ™tej kasetce.TrzymaÅ‚a, tyle że czasami zdarzaÅ‚o siÄ™ jej zapomnieć jÄ… zamknąć.- OczywiÅ›cie - odparÅ‚a wynioÅ›le.- KtoÅ› z hotelu mógÅ‚by wejść i wyjąć je, gdybyÅ› jej nie zamknęła.- Ale zamykam - stwierdziÅ‚a, przysiÄ™gajÄ…c sobie w duchu, że już nie zapomni tegozrobić.- PrzestaÅ„ wreszcie traktować mnie jak dziecko.PrzybraÅ‚ ponurÄ… minÄ™, kiedy na odchodnym zapewniÅ‚ jÄ…:- Nie uważam, że jesteÅ› dzieckiem, Gabrielle.O to możesz być spokojna.Wieczorem w kawiarni Leo wykazaÅ‚ siÄ™ niezwykÅ‚ym opanowaniem, nie odpowiadajÄ…cna zaczepki Luca, który wypiÅ‚ o szklaneczkÄ™ za dużo.W koÅ„cu Gabrielle zaproponowaÅ‚a,żeby wrócili wczeÅ›niej do hotelu.Mathieu i Albert doÅ‚Ä…czyli do nich.- Przepraszam ciÄ™ za niego, Leo - odezwaÅ‚a siÄ™ Gabrielle, kiedy wyszli.- Luc miaÅ‚nadziejÄ™, że zajmie miejsce André, i przeżyÅ‚ rozczarowanie, kiedy ty siÄ™ pojawiÅ‚eÅ›.- To ja przepraszam, że skomplikowaÅ‚em ci twoje życie uczuciowe.- Nie zamierzaÅ‚am poÅ›lubić Luca - odparÅ‚a spokojnie, choć z pewnym naciskiem.- Luc bywa czasem miÅ‚y - wtrÄ…ciÅ‚ Albert.- PozwoliÅ‚ mi przedwczoraj, żebym gonarysowaÅ‚.- Bo mu to pewnie pochlebiaÅ‚o - stwierdziÅ‚ sarkastycznie Mathieu.- Nie podoba mi siÄ™, że do cyrku wkrada siÄ™ rozprężenie - powiedziaÅ‚a Gabrielle.-Najpierw Sully, potem Pierre oszalaÅ‚y z zazdroÅ›ci, bo Jeanne rozmawiaÅ‚a z Franzem, terazLuc obrażajÄ…cy Lea.Nigdy dotÄ…d nie mieliÅ›my takich kÅ‚opotów.- Kiedy ludzie sÄ… ze sobÄ… tak blisko jak wy, nieuniknione jest pewne napiÄ™cie -stwierdziÅ‚ lekkim tonem Leo.- Niepotrzebne mi żadne dodatkowe napiÄ™cie - oÅ›wiadczyÅ‚a poirytowana Gabrielle.-Wystarczy, że jestem odpowiedzialna za zÅ‚oto.- Ja jestem odpowiedzialny za zÅ‚oto - skorygowaÅ‚ jÄ… Leo, kÅ‚adÄ…c nacisk na sÅ‚owie ,,ja".- Dlatego siÄ™ tutaj znalazÅ‚em.Oczy jej rozbÅ‚ysÅ‚y.- Nie miaÅ‚abym kÅ‚opotu z Lukiem, gdyby nie twoja obecność!- MiaÅ‚abyÅ›, tylko innego rodzaju - odciÄ…Å‚ siÄ™.- NaciskaÅ‚by na ciebie, żebyÅ› za niegowyszÅ‚a.- UmiaÅ‚abym sobie z nim poradzić.- To sobie poradz i przestaÅ„ utyskiwać!- Nie zamierzam utyskiwać!- To Å›wietnie.- Nie zÅ‚ość siÄ™ na Gabrielle, Leo.- GÅ‚os Alberta brzmiaÅ‚ niepewnie.- Jest akurat odwrotnie.65SRPrzez resztÄ™ drogi do hotelu żadne z nich siÄ™ nie odezwaÅ‚o.Gabrielle życzyÅ‚a dobrej nocy braciom i nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ na Lea, który poszedÅ‚ za niÄ…,ruszyÅ‚a schodami do ich pokoju.ByÅ‚a zÅ‚a.Utyskiwać! Jak w ogóle Å›miaÅ‚ powiedzieć coÅ›takiego! Ja i utyskiwanie! OkazaÅ‚am mu mnóstwo wyrozumiaÅ‚oÅ›ci! ByÅ‚am dla niego miÅ‚a,tymczasem on jest caÅ‚kowicie bezużyteczny.Nie, gorzej.Jest dla nas kulÄ… u nogi, zródÅ‚embezustannych kÅ‚opotów.Nie powinnam pozwolić, żeby z nami jechaÅ‚.Powinnam powiedziećpanu Rothschildowi, że nie wezmÄ™ zÅ‚ota, skoro nie wierzy, iż potrafiÄ™ je bezpiecznieprzewiezć.Teraz mam na karku tego faÅ‚szywego męża i nie mogÄ™ siÄ™ go pozbyć.Nawet wewÅ‚asnej sypialni nie mam chwili prywatnoÅ›ci, ubolewaÅ‚a w duchu.Weszli do pokoju i Gabrielle pochyliÅ‚a siÄ™, aby pogÅ‚askać Colette.- TrochÄ™ dla mnie za wczeÅ›nie na kÅ‚adzenie siÄ™ do łóżka - oznajmiÅ‚ sztywno Leo.-Mam nadziejÄ™, że nie bÄ™dzie ci przeszkadzaÅ‚o, jeÅ›li chwilÄ™ poczytam?- ProszÄ™ bardzo - odparÅ‚a, nie przestajÄ…c przesuwać dÅ‚oni po jedwabistej sierÅ›ci Colette.- Ale ja chcÄ™ pójść spać, jestem zmÄ™czona.- ZwiatÅ‚o lampy nie bÄ™dzie ci przeszkadzaÅ‚o?- Obchodzi ciÄ™ to?- Pytam, ponieważ chcÄ™ być grzeczny.Czy Å›wiatÅ‚o lampy nie bÄ™dzie ci przeszkadzaÅ‚o?Leo byÅ‚ caÅ‚kiem opanowany i to jeszcze bardziej zezÅ‚oÅ›ciÅ‚o Gabrielle.- Nie - odparÅ‚a szorstko, ze zÅ‚oÅ›ciÄ….- Nie bÄ™dzie.- Dobrze.W takim razie siÄ™ rozbierzmy.Zaczęła zdejmować ubranie, czujÄ…c siÄ™ jeszcze mniej swobodnie niż poprzedniegowieczoru.DrażniÅ‚a jÄ… obecność Lea.Z jakiegoÅ› powodu nie mogÅ‚a go dÅ‚użej ignorować.Jestzbyt duży, pomyÅ›laÅ‚a.Zajmuje za dużo miejsca w jej pokoju.w jej łóżku.Biedna Colette,Å›ciÅ›niÄ™ta przez te jego wielkie stopy.WzruszyÅ‚ poduszki i uÅ‚ożyÅ‚ je wysoko, aby zapewnić sobie podparcie, a potemotworzyÅ‚ książkÄ™.WyglÄ…daÅ‚ na caÅ‚kiem zadowolonego i Gabrielle pomyÅ›laÅ‚a mÅ›ciwie: trzebabyÅ‚o mu kazać poÅ‚ożyć siÄ™ na podÅ‚odze.- Zpij dobrze - powiedziaÅ‚, spoglÄ…dajÄ…c na niÄ… sponad kart książki.- Uhm - mruknęła, odwracajÄ…c siÄ™ do niego plecami.NaciÄ…gnęła koce na ramiona izamknęła oczy.66SRROZDZIAA DWUNASTYParyż tonÄ…Å‚ w strugach deszczu, kiedy w biurze François Nicolasa Molliena,francuskiego ministra finansów, zameldowaÅ‚ siÄ™ niewysoki mężczyzna.StrzÄ…snÄ…Å‚ z pÅ‚aszczakrople deszczu ruchem przypominajÄ…cym otrzÄ…sajÄ…cego siÄ™ psa i podszedÅ‚ do biurka ministra.- Jakie masz dla mnie wieÅ›ci, Le Brun? - spytaÅ‚ Mollien.- DowiedziaÅ‚em siÄ™ wÅ‚aÅ›nie, że monsieur Nathan Rothschild kupiÅ‚ w Holandii Å›wieżobite napoléon d'or warte kilka milionów.StaÅ‚o siÄ™ to okoÅ‚o dwóch tygodni temu.- Nathan Rothschild? - spytaÅ‚ minister, Å›ciÄ…gajÄ…c czarne krzaczaste brwi.- Tak, monsieur le ministre.- Ten z Anglii?- Tak, monsieur le ministre.- Cholera.Le Brun zachowaÅ‚ milczenie.- BÄ™dzie chciaÅ‚ dostarczyć je Wellingtonowi.- Najprawdopodobniej, monsieur le ministre.Mollien ze zmarszczonym czoÅ‚em patrzyÅ‚ jakiÅ› czas przed siebie.Wreszcie skierowaÅ‚wzrok z powrotem na podwÅ‚adnego.- Bardzo dobrze, Le Brun - rzekÅ‚, dajÄ…c mu znak do odejÅ›cia.- ZajmÄ™ siÄ™ tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]