[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z korytarza przy głównym wejściu i zjedynego pokoju, który zachował wszystkie okna, wydobywało się światło.Reszta pokojów po lewej stronie i z tyłu budowli była nadal pogrążona wmroku.Wyłączyłam latarkę i ruszyłam w kierunku tylnej części zamku,mijając po drodze dwa pokoje z widokiem na jezioro i prowadzące nad jegobrzeg schody.Dotarłam do pokoju z oknem, przez które wcześniej uciekałamprzed Rosaleen, i zaczęłam nasłuchiwać.Gwiazdy tworzyły na ścianie świetlne wzory.Myślałam, że nikogo tu nie ma,i zajrzałam do środka, żeby popatrzeć na żółtawe cętki, bawiące się w berkana ścianie, chociaż gwiazdy widoczne przez okno po drugiej stronie pokojusprawiały dużo większe wrażenie.Myślałam, że jestem jedyną osobą po-dziwiającą żywe wzory na murze, dopóki nie usłyszałam wilgotnego odgłosupocałunku, po którym rozległ się krzyk.Natychmiast rozpoczęła się biega-nina, uciszanie, głośne przewracanie puszek i butelek i teatralne szeptanie.Poczułam, że ktoś chwyta mnie za włosy, a potem za kark i ciągnie dogłównej części zamku.-Hej, puszczaj! - Kopnęłam w powietrzu.- Zabieraj swoje cholerne łapska!Zaczęłam walić w ręce obejmujące mnie w talii.Należały do jakiegoś męż-czyzny, który na pół mnie ciągnął, a na pół niósł.Podziękowałam Rosaleenza jej dietę pełną węglowodanów i w związku z tym dodatkowe kilka kilo-gramów wagi, jakie zyskałam.Inaczej nieznajomy z łatwością przerzuciłbymnie sobie przez ramię.W końcu znalezliśmy się w środku i nieznajomypostawił mnie dość niedelikatnie na ziemi.Nie przestał obejmować mnie wtalii.Odwróciłam się i zobaczyłam brzydala ze zmierzwioną brodą, a potemjeszcze sześć osób, przyglądających mi się ciekawie.Niektórzy siedzieli naLRT schodach, inni na skrzynkach ustawionych na podłodze.Miałam ochotęnawrzeszczeć na nich, żeby wynosili się z mojego domu,-Podglądała nas - odezwała się autorka okrzyku, pojawiając się w progu idysząc, jakby przed chwilą przebiegła maraton.-Nie podglądałam.- Wykrzywiłam się.- To obrzydliwe.-Amerykanka - powiedział jeden z mężczyzn.-Nie jestem Amerykanką.-Mówisz jak Amerykanka - odezwał się kolejny.-Hej, to Hannah Montana.- Ostatnie zdanie zostało przywitane wybuchemśmiechu.-Jestem z Dublina.-Niemożliwe, na pewno nie jest.--Owszem, jestem.-Do Dublina jest bardzo daleko.-Przyjechałam tu na lato.-Na wakacje - powiedział ktoś i wszyscy się roześmiali.W progu, za krzykaczką, stanął kolejny mężczyzna.Słuchał przez chwilę, jakusiłowałam się bronić piskliwym głosem, nad którym nie miałam żadnejkontroli.Zastanawiałam się, jakim cudem stałam się nagle najbardziej nie-popularną osobą w pokoju pełnym prostaków.-Gary, puść ją - powiedział mężczyzna stojący w drzwiach.Kudłaty Gary odsunął się ode mnie natychmiast.Zatem ten w progu był ichprzywódcą.Uwolniona z uścisku, natychmiast się opanowałam.-Czy są jeszcze jakieś pytania? Może pan w kraciastej koszuli i martensach?Chciałby pan zadać pytanie o dni, w których Guns n'Roses byli wciąż znani ilubiani?Ktoś parsknął śmiechem, dostał kuksańca i krzyknął z bólu.Kudłaty Gary,nadal stojąc za moimi plecami, szturchnął mnie boleśnie.LRT -Usłyszałam was wszystkich z mojego pokoju.Byłam w łóżku.- Zdałamsobie sprawę, że w tej chwili jawię się jak wkurzające dziecko, które właśnieprzerwało zabawę rodzicom.-Mieszkasz tu niedaleko?-Ona kłamie.-A co, myślisz, że przyleciałam z Los Angeles na przechadzkę o północy?-Mieszkasz w stróżówce?-W królewskiej stróżówce - dodał ktoś i znów zaczęli się śmiać.No dobrze, może nie był to pałac Buckingham, ale i tak wyglądał o niebolepiej niż te obskurne wiejskie chałupy na okolicznych gruntach.Przenosi-łam wzrok od jednej twarzy do drugiej, zastanawiając się nad odpowiedzią.Czy wyznanie, gdzie mieszkam, byłoby wielką głupotą z mojej strony?-O nie, ja mieszkam w oborze i sypiam ze świniami, tak jak wy wszyscy -odpysknęłam.- Nie wiem, o co wam chodzi.On też nie wygląda na tubylca.Miałam na myśli ciemnoskórego przywódcę gangu, który nadal stał wdrzwiach, wpatrując się we mnie.W sytuacjach podbramkowych uderzaj wlidera, pozbądz się go.Tak naprawdę to nie najlepszy pomysł.Wszyscy spojrzeli po sobie z oburzeniem.Usłyszałam wielokrotnie powtó-rzone słowo  rasistka".-To żaden rasizm.- Wywróciłam oczami.- Nosi dżinsy Dsquared.Na takimzadupiu, jak to, nie sprzedaje się Dsąuared.Nie było to zbyt dobre zagranie.Widziałam Uwolnienie.Wiem, do czegomożna zmusić człowieka.Zdążyłam już oskarżyć ich o spanie ze świniami,co nie było najlepszym początkiem czegoś, co najprawdopodobniej powinnobyć przeprosinami.Widziałam, jak na twarzy przywódcy gangu pojawił sięuśmiech.Zaraz potem zakrył usta dłonią.Pozostali otoczyli mnie, celując wemnie palcami i wyzywając mnie od rasistki, chociaż przecież wyraznie wy-LRT tłumaczyłam, co, moim zdaniem, wyróżniało go wśród innych.Mężczyznaprzy drzwiach powiedział im, żeby przestali, usiłował przemówić do roz-sądku krzykaczce i kilku pijanym członkom grupy, aż wreszcie chwycił mnieza rękę i wyciągnął z pokoju, prowadząc na tyły zamku, w miejsce, w którymwszystko się zaczęło, pod okno, przez które podobno go szpiegowałam.-Czy zamierzasz mnie wypuścić, a potem udawać, że mnie zabiłeś? - spyta-łam lekko nerwowo.Bardzo nerwowo.No dobrze, myślałam, że mnie pobije.Uśmiechnął się.-Tamara, prawda?Opadła mi szczęka ze zdziwienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •