X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapukałam do drzwi i pocze�kałam chwilę, on jednak nie odpowiadał.Nacisnęłamklamkę, ale drzwi były zamknięte na klucz.- Paul, to ja.Otwórz.Musimy porozmawiać.Proszę -błagałam.Beau stał obok pilnując, by nikt nas nie usłyszał.- To nie ma sensu - odezwał się.- On nie chce cię wi�dzieć.Musimy poczekać aż się trochę uspokoi.Zobaczyłam go dopiero na mszy.Rozpacz zmyła rumie�niec z jego twarzy, przypominała teraz maskę pośmiertną.Popatrzył na mnie pustymi oczami.Poruszał się jak w tran�sie.Zcisnęłam Beau za rękę i posłałam mu zrozpaczonespojrzenie.Podszedł do Paula, chcąc zamienić z nim paręsłów, lecz Paul nawet go nie zauważył.Kościół wypełniali po brzegi nie tylko znajomi i współ�pracownicy Tate'ów, lecz również znajomi babuni Catheri�ne.Serce omal mi nie pękło, kiedy ich tu ujrzałam.Beaui ja usiedliśmy w ławie za Paulem i jego rodziną i wysłu- chaliśmy księdza, który wygłosił słowo pożegnalne dla Ru�by.Za każdym razem, kiedy padało moje imię, mrugałamnerwowo oczami i rozglądałam się niespokojnie dokoła.Wszyscy płakali.Siostry Paula łkały nieskrępowanie,a Paul przypominał jednego z upiorów Niny Jackson.Ciałomiał sztywne, a oczy tak puste, że aż ciarki mnie przecho�dziły.Kto przy zdrowych zmysłach mógłby, patrząc na nie�go, nie uwierzyć, że to rzeczywiście Ruby spoczywa w tejtrumnie?Nie mogłam przestać myśleć o tym, że patrzę na opłaku�jących mnie ludzi, słucham księdza mówiącego o mnie i wi�dzę trumnę, w której leży jakoby moje ciało.Wszystko towprawiło mnie w taką histerię, że czułam, iż za chwilę ze�mdleję.Jeszcze gorzej było na cmentarzu.To moje ciało opusz�czono do ziemi, to nad moją trumną ksiądz wypowiedziałostatnie słowa i odprawił ostatnie obrzędy.Za chwilę miałozostać pogrzebane moje imię i moja tożsamość.Pomyślałamprzez chwilę, że to ostatnia szansa, by krzyknąć:  To nieRuby leży w trumnie! To Giselle! Ja żyję, jestem tutaj!"Przez chwilę wydawało mi się nawet, że to powiedzia�łam, ale w rzeczywistości słowa zamarły mi na ustach.Wmawiałam sobie z mocą, że prawda musi zostać pogrzeba�na tu i teraz.Zaczęło padać.Deszcz stawał się coraz bardziej nieubła�gany i coraz bardziej lodowaty.Otworzyły się parasole, leczPaul zdawał się nie dostrzegać deszczu.Jego ojciec i mążJeanne, James, musieli go podtrzymywać.Kiedy spuszczo�no trumnę, a ksiądz pokropił ją wodą święconą, nogi ugięłysię pod Paulem.Mężczyzni musieli odprowadzić go do sa�mochodu i dać mu zimnej wody.Jego matka smagnęłamnie spojrzeniem jak biczem i podążyła za nimi.- Powinien za to dostać Oscara - stwierdził Beau.Naweton czuł się nieswojo, widząc zachowanie Paula.- Chyba miałaś rację - wyszeptał, kiedy wracaliśmy dosamochodu.- Utrata ciebie tak go przybiła, że chyba zwa�riował i uznał fikcję za rzeczywistość.Tylko w ten sposóbmógł pogodzić się z faktem, że go opuściłaś.- Wiem, Beau.Tak bardzo się o niego martwię. - Może teraz, kiedy już jest po wszystkim, kiedy Gissel�le umarła, Paul jakoś dojdzie do siebie - próbował pocie�szyć mnie Beau, ale żadne z nas w to nie wierzyło.Wróciliśmy do Cyprysowego Dworu głównie po to, żebysprawdzić, w jakim stanie jest Paul.Wezwano do niego le�karza.Zbadał go i dał mu środek nasenny.- Trzeba czekać - powiedział.- Takie sprawy zawsze wy�magają czasu.Niestety nie ma lekarstwa na cierpienie.-Uścisnął dłoń Gladys, złożył jej kondolencje i wyszedł.Gla�dys odwróciła się, spojrzała na mnie dziwnie lodowatymwzrokiem, po czym udała się na górę do Paula.Tobby i Jeanne zaszyły się w jakimś kącie i pocieszałynawzajem.%7łałobnicy zaczynali się rozchodzić, pragnąc jaknajszybciej opuścić ten spowity żałobą dom.Matka Paulanie wychodziła z jego pokoju, więc nie mogłam się z nimzobaczyć.Octavious zszedł na dół, żeby z nami porozma�wiać.Zwracał się wyłącznie do Beau, jakby i on nie mógłna mnie patrzeć.- Gladys jest załamana tak samo jak Paul - wyjaśnił.-Tak bardzo się o niego martwi.Zawsze kiedy chorował,chorowała i ona, a gdy czuł się nieszczęśliwy i ona byłaprzygnębiona.Jakie to straszne, jakie straszne.Co za tra�gedia! - mamrotał.- Powinniśmy już wyjechać - szepnął mi do ucha Beau.- Odczekamy dzień lub dwa i zadzwonimy.Kiedy trochędojdzie do siebie, zaprosimy go do Nowego Orleanui wszystko omówimy.Kiwnęłam głową na znak zgody.Chciałam się pożegnaćz Tobby i Jeanne, ale one zasklepiły się w swoim bólu i niechciały z nikim rozmawiać.Ruszyliśmy więc do wyjścia.Za�trzymałam się przy drzwiach.James, niecierpliwiąc się,czekał aż wyjdę, lecz ja chciałam raz jeszcze rozejrzeć siępo tym wspaniałym domu.Miałam przeczucie, że coś siękończy, ale dopiero póznym popołudniem następnego dniazrozumiałam, jak wiele. Pożegnaniez pierwszą miłościąWczesnym wieczorem następnego dnia, kiedy właśniemieliśmy zasiąść do kolacji, w drzwiach stanął Aubreyi z pobladłą twarzą oznajmił, że jest do mnie telefon.Odpowrotu z pogrzebu ja i Beau zachowywaliśmy się jak luna�tycy, niewiele jedliśmy, nie potrafiliśmy zająć się czymkol�wiek, rozmawialiśmy ze sobą prawie szeptem.Ciemnechmury, które zawisły nad Cyprysowym Dworem, przywę�drowały do nas i zasnuły mrokiem każdy kąt, przepełniającnasze dusze smutkiem.- Kto dzwoni? - spytałam.Nie miałam ochoty rozma�wiać ze znajomymi Gisselle, którzy pewnie usłyszeli0 śmierci Ruby i chcieli na ten temat poplotkować.Poleci�łam Aubreyowi, by informował wszystkich, że nie ma mniew domu.- Nie podała swojego nazwiska, madame, ale jest bar�dzo natarczywa - wyjaśnił.Domyśliłam się, że musi to byćktoś bardzo nieprzyjemny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.