[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie potrafię odróżnić dobrego od złego - powiedziała Paulette.- Jest za wcześnie.Oceniała, że każdy adwokat bez licencji da radę załatwić od stu do dwustu pozwów.- Klienci są przerażeni - mówiła.- Są przerażeni, bo mają guzki.Są przerażeni, bo odylofcie trąbi cała prasa.Cholera, są przerażeni, bo napędziliśmy im strachu.- Chcą z nami pogadać - wpadł jej w słowo Jonasz.- I chcą pogadać z adwokatem, anie z rozgorączkowanym półlegalniakiem przy taśmociągu.Boję się, że jeszcze trochę izaczniemy ich tracić.- Nie zaczniemy - odparł Clay, myśląc o rekinach, których poznał w Idaho, i o tym, zjaką radością zgarnęliby wszystkich niezadowolonych klientów.- Toniemy w papierach - powiedziała Paulette, przejmując pałeczkę od Jonasza i niezwracając uwagi na Claya.- Każde lekarskie badanie wstępne trzeba przeanalizować izweryfikować.Naszym zdaniem około czterystu klientów musi poddać się kolejnym testom.To mogą być poważne przypadki, niewykluczone, że ludzie ci umierają.Ktoś musi towszystko skoordynować, porozmawiać z lekarzami, a my mamy to w nosie.- Dobra, słucham - odrzekł Clay.- Ilu prawników potrzebujemy? Paulette posłałaJonaszowi zmęczone spojrzenie.Nie mieli pojęcia.- Dziesięciu? - strzeliła.- Co najmniej - poparł ją Jonasz.- I to tylko na teraz.Potem pewnie jeszcze więcej.- Zwiększamy liczbę ogłoszeń - powiedział Clay.Zapadła długa cisza.Paulette i Jonasz próbowali to przetrawić.Clay opowiedział im onajważniejszych ustaleniach z Ketchum, ale nie wchodził w szczegóły.Zapewnił ich, że jużniebawem każdy pozew zaprocentuje dużym zyskiem, jednak o strategii zawierania ugod niewspomniał ani słowem.Długi język, długi proces, ostrzegał go French.Niesprawdzonypersonel lepiej utrzymywać w niewiedzy.Kancelaria przy tej samej ulicy właśnie wymówiła pracę trzydziestu pięciuadwokatom.Gospodarka siadała, przychody spadały, mówiło się o fuzji; bez względu naprawdziwe powody, historia natychmiast trafiła do gazet, ponieważ waszyngtoński rynekpracy był odporny na wszelkiego rodzaju wstrząsy.Zwolnienia? Zwolnienia wśródprawników? W stolicy?Paulette zaproponowała, żeby kilku z nich zaangażować na roczną umowę bezobietnicy awansu.Clay zgłosił się na ochotnika.Miał do nich zadzwonić już nazajutrz, zsamego rana.Miał również załatwić lokal i meble.Jonasz wpadł na dość niezwykły pomysł zatrudnienia lekarza, kogoś, kto przez rokkoordynowałby przebieg badań i zbierał dowody medyczne.- Za sto tysięcy rocznie moglibyśmy mieć faceta świeżo po dyplomie - mówił.- Bezżadnego doświadczenia, ale po cholerę nam doświadczony? Przekładałby papiery, a nieoperował.- Załatw to - polecił Clay.Kolejnym punktem na liście Jonasza była sprawa strony internetowej.Dziękiogłoszeniom telewizyjnym stała się bardzo popularna, problem w tym, że potrzebowalikogoś, kto by ją na bieżąco obsługiwał.Poza tym wymagała niemal cotygodniowejaktualizacji, trzeba było umieszczać na niej najświeższe wiadomości o losach pozwu i kolejne- równie złe jak poprzednio - wiadomości o dylofcie.- Ci ludzie rozpaczliwie poszukują informacji, Clay.Dla tych, którzy nie korzystali z Internetu, a według Paulette, zaliczała się do tej grupyponad połowa klientów, najważniejsza była broszura.- Potrzebujemy pełnoetatowego pracownika do jej redagowania i rozsyłania -twierdziła.- Dasz radę kogoś znalezć? - spytał Clay.- Chyba tak.- To znajdz.Paulette zerknęła na Jonasza, jakby to on miał dopowiedzieć resztę.Jonasz rzuciłnotatnik na biurko i wyłamał palce.- Clay, wydajemy tu olbrzymie pieniądze.Na pewno wiesz, co robisz?- Na pewno nie, ale chyba tak.Zaufajcie mi, dobra? Chcemy zarobić duże pieniądze.Ale żeby je zarobić, trzeba trochę wydać.- I ty te pieniądze masz?- Mam.Umówili się na kielicha póznym wieczorem w barze w Georgetown, o rzut kamieniemod domu Claya.Max Pace to przyjeżdżał do Waszyngtonu, to wyjeżdżał i jak zwykle bardzoenigmatycznie wspominał o pożarach, które właśnie gasił, i o tym, gdzie właściwie bywał.Rozjaśnił swoją garderobę i teraz ubierał się na brązowo.Na spotkanie przyszedł wbrązowych szpiczastych butach ze skóry węża i w brązowej zamszowej marynarce.Częśćprzebrania, pomyślał Clay.W połowie pierwszego piwa Max wrócił do sprawy dyloftu i stałosię jasne, że projekt, nad którym obecnie pracował, ma coś wspólnego z Ackerman Labs.Clay, ze swadą świeżo upieczonego adwokata procesowego, opowiedział mu barwnieo wyprawie na ranczo Pattona Frencha, o hienach, które tam poznał, o swarliwejtrzygodzinnej kolacji, o pijaństwie, o zażartych kłótniach, o Barrym i Harrym.Bez wahaniamówił o wszystkich szczegółach, ponieważ Pace wiedział więcej niż ktokolwiek inny.- Tak, słyszałem o Barrym i Harrym - odrzekł, jakby mówili o typach z przestępczegoświata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]