[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ścierpiałby,że jego własna pracownica dolewa oliwy do ognia - urwała i zmarszczyła brwi.-Ale nie twierdzę, że zrobiłby jej krzywdę.W to nie uwierzę.Na pewno nie.- Nie jest porywczy?- Nie do tego stopnia.Potrafi się opanować, jest profesjonalistą.Bardzo goza to szanuję.208 Landry pochylił się nad notatkami, pocierając czoło.- Nie widziała już pani Jill pózniej wczorajszej nocy?- Nie.- Miała pani wczoraj w nocy doglądnąć koni.O której.- Nie, nie miałam - przerwała mu.- Don miał dyżur.Zaproponowałam, że jato zrobię, ale nalegał.Po tym, co stało się w stajni Michaela Berne a noc wcze-śniej, powiedział, że kobieta nie powinna sama chodzić tam po nocy.- Powiedział mi, że wczoraj ten obowiązek przypadł pani.Zliczne czółko Paris Montgomery zmarszczyło się.- To nieprawda.Musiał zapomnieć.Boże, gdyby któreś z nas było tam wczo-raj w nocy, może udałoby się zapobiec temu, co się stało!A może któreś z nich było tam wczoraj w nocy i właśnie wzięło udział w tym,co się stało.- O której Don byłby w stajni, gdyby o tym nie zapomniał?- Na ogół doglądamy koni około jedenastej.Jade zeznał, że był o tej porze w  The Players.Gdyby pózniej pojechał dostajni, z pewnością zauważyłby rozgardiasz, może nawet złapałby dziewczynę nagorącym uczynku.Nietrudno sobie wyobrazić, że doszłoby między nimi do kłót-ni, sprawa mogłaby wymknąć się spod kontroli.- Gdzie była pani wczoraj w nocy?- W domu.Malowałam paznokcie, porządkowałam rachunki, oglądałam te-lewizję.Nie lubię wychodzić, gdy rano mamy pokaz.Byłam sama.Tylko ja iMilo, mój pies.Sprzeczaliśmy się o pilota - powiedziała z zalotnym uśmiechem.- Mam nadzieję, że nie obudziliśmy sąsiadów.Landry nie odwzajemnił uśmiechu.Zbyt długo pracował w tej robocie, bydać się łatwo oczarować.Jego zdaniem taki urok maskował nieszczerość.Powinno to oznaczać, że Estes była dziewczyną w sam raz dla niego.Nie znałnikogo tak bezpośredniego jak Elena.- Czy zauważyła pani ostatnio, by ktoś obcy kręcił się w pobliżu waszej staj-ni?Paris zrobiła minę.- Na terenie centrum spotkać można wielu dziwnych ludzi.Nikt konkretnynie zwrócił mojej uwagi.209 - Więc teraz zostaliście całkiem bez pomocy? Słyszałem, że wasza druga sta-jenna odeszła tydzień temu.- Tak.Erin.Nagle, odeszła z dnia na dzień i podjęła pracę gdzie indziej.- Czy zdradziła pani powód tak nagłego odejścia?- Nie rozmawiała o tym ze mną.Nie wspomniała nawet, że myśli o odejściu.W niedzielę po pracy powiedziała Donowi, że jedzie pracować gdzie indziej - ipojechała.- Nie zostawiła adresu?Pokręciła głową.- Muszę panu powiedzieć, że naprawdę zabolało mnie, gdy porzuciła nas wten sposób.Lubiłam Erin.Miałam nadzieję, że zostanie z nami na długo.Częstomówiła o tym, jak fajnie będzie, gdy już przeprowadzimy się do nowej stajni.Cieszyła się na nasz wspólny wyjazd do Europy na wiosnę.Nigdy nie podejrze-wałabym, że odejdzie.- Kiedy widziała ją pani po raz ostatni?- W niedzielę po południu.Około trzeciej pojechałam do domu, miałam mi-grenę.- Czy wszystko było z nią w porządku, gdy się wtedy widziałyście?Już chciała dać zdawkową odpowiedz, ale powstrzymała się i przez chwilęzastanowiła.- Wie pan, wydaje mi się, że przez ostatni tydzień Erin była trochę rozkoja-rzona.Kłopoty sercowe.Rozstała się z chłopakiem w swoim wieku i miała okona kogoś starszego.Nie wiem, kto to był.Ktoś, kto nie jest dzieckiem, jak mówi-ła Erin.Potem jakiś palant porysował jej w nocy samochód.Martwiła się tym.Założyłabym się, że to robota Jill.Była strasznie zazdrosna o Erin.- Znów sięzawahała.- Ale dlaczego pyta pan o Erin?- Wydaje się, że zaginęła.- Cóż, myślę, że po prostu jest w Ocala.- Nie.Tam jej nie ma.Mrugnęła nerwowo wielkimi, brązowymi oczami, przyjmując to do wiado-mości.- Mój Boże - powiedziała cicho.- Nie myśli pan chyba.O mój Boże.Landry podał jej przez stół swoją wizytówkę i podniósł się z krzesła.210 - Dziękuję, że poświęciła mi pani swój czas, panno Montgomery.Proszę za-dzwonić, jeśli przypomni pani sobie cokolwiek, co mogłoby być ważne dla śledz-twa.- To koniec?- Na razie tak - powiedział Landry, podchodząc do drzwi.- Będę jeszczechciał panią prosić, by zadzwoniła pani do nas i podała numer telefonu krew-nych Jill Morone.- Tak, oczywiście.- A.I jeszcze numer Susanny Atwood i waszych pozostałych klientów, alenajpierw pani Atwood.- Susanny? Dlaczego akurat jej?- Wygląda na to, że Don przeprowadzał wczoraj swój nocny obchód właśnieu niej w domu - powiedział Landry, ciekawy jej reakcji.Spodziewał się zazdro-ści.Spotkał go zawód.Paris uniosła brwi.- Don i Susannah? - Rozbawienie spowodowało, że kącik jej ust uniósł się wnieznacznym uśmiechu.- Codziennie dowiaduję się czegoś nowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?php include("menu4/6.php") ?>