[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładnego hałasu.Cholera jasna, dlaczego zawracają? niepokoi się skulony pod wiatrochronem Mizera.Czyżbydomyślili się podstępu? Z tej odległości, jeżeli się dobrze przyjrzą  a patrzą ze słońcem łatwo odkryć mistyfikację; musieliby być ślepi, aby tego nie dostrzec.Jak tylko zawrócąludzi, torpedy pójdą w ruch.Trzeba zaczynać.W ostatnim momencie powstrzymuje rękę.Pontony odbijają.Podrzucono na nie jakieś rzeczy aha, latarki elektryczne! rozpoznaje Mizera  i ruszają.Szalupy są spory kawałek odstatku.Porządnie uzbrojone.Wezmą przeciwnika w kleszczówy ogień z karabinówmaszynowych ukrytych pod gretingami.Cisza przed burzą.To krwawe słońce, ta drżąca pod skorą woda zapowiadają nadejścieczegoś gwałtownego.Przyjdzie szkwał, sztorm, huragan, cyklon, koniec świata.Niech tylkoci w pontonach podpłyną bliżej, wówczas granitowa postać pod kioskiem zawaha się przedodpaleniem torped w swoich własnych ludzi.Choć kto go wie.A po burzy, po huraganie, pocyklonie jak po biblijnym potopie, Pan da ludziom swoje przebaczenie, na znak zaś, że dał,rozwiesi nad oceanem tęczę.I wtedy wszyscy ocaleni na chwałę jego zaśpiewają hosannę, alenie wcześniej niż po podpłynięciu sekcji abordażowej pod burtę Arki.Płyńcie w spokoju,bracia.Nie leńcie się, silniej przebierajcie wiosłami, wyzwolenie wasze blisko.Tysiąc sążnipod pontonami gumowymi nadmuchanymi sprężonym powietrzem, na których takniecierpliwie się wiercicie, dokładnie pod waszymi dupskami ułożony w ognistych krzewachkoralowego dna oceanu spoczywa snem wiekuistym wasz dobry znajomy. Golden Creeksię nazywa, nie opózniajcie nadejścia pojednania.Jeszcze jedno machnięcie wiosełkami,umiłowani bracia.Jeszcze jedno.I juz ostatnie& Ręka komandora podporucznika Alizeryprzecina powietrze. Ognia!Torpedy! Dlaczego nie padają torpedy? Dlaczego.I już nie padną! Głuche detonacje we wnętrzu okrętu, rakiety drą poszycie kadłuba, dziurawiąkiosk; artylerzyści Ransarta biją wszystkie rekordy, oerlikoniarze sieją spustoszenie wśródrozbieganych figurynek na pokładzie Goliata, a torpedy nie padają.Gdzie są torpedy, comiały posłać  Natalie w powietrze? Co się stało, że nie padają? Unicestwiający knock-out wpierwszym starciu: okręt kładzie się na burtę.Chryste, kładzie się! Nie ucieka w zanurzenie,to nie to  przewala się na bok jak słoń po śmiertelnym ciosie.To koniec.Jego imponującydowódca z rękami na skrwawionej piersi, już nie granitowy monument a klęczące napostrzelonych kolanach nieszczęście, bełkoce spod zdemolowanego kiosku o dalszej walce,lecz to nie jest walka.To jatka, siekanina, rozstrzeliwanie oszalałych ludzi. Wstrzymać ogień!  rozlega się głos Mizery. Koniec! Wstrzymać ogień!Silna eksplozja na rufie okrętu wstrząsa oceanem.Słońce powstrzymało swoją ucieczkę z tej części świata.Zbyt długo na ten spektakl czekało, aby nie obejrzeć go sobie do końca.Alezadowolone nie jest.Tyle sobie po jego aktorach obiecywało, a tu raczej zawód.I diabloszybko się kończy.Kiedy główny bohater wystawia z wody swój tył, pokazuje siębezwstydnie widowni od swojej najbardziej intymnej strony, epilog dramatu może być tylkojeden.To już koniec.Wszystkich błyskotliwych aktorów jednakowy.Taki bywał, jest ipozostanie.Raczej nieciekawy. Reflektory na wodę! Oświetlić wodę! Załoga ratować rozbitków!Słowa te padły z postrzelanego mostku  Natalie. część drugaROZDZIAA ITanecznym krokiem do gabinetu pełnego zdjęć aktorek filmowych weszła na platynęutleniona dziewczyna.Oddychała szybko.Duże piersi pod bluzką, obcisłe szorty, długie nogi zgrabna, wyzywająca.Siadła wdzięcznie na biurku, nogami w stronę czarnowłosegomężczyzny w koszuli z rękawami podwiniętymi na kosmatych ramionach. Wciąż ci się jeszcze podobam, Rico, tak? Wciąż lecisz na mnie, co?  Uśmiechała sięzalotnie. Nie lubię  skrzywiła ładną buzię  jak wzywasz mnie podczas próby.Wiesz,pózniej zaglądają mi w oczy i plotkują.Zazdrosne małpy!  Przesunęła się na krawędzbiurka i rozchyliła uda. %7łe też tobie nie umiem odmówić, Rico.Tobie jedynemu.Chodz. Uciekaj z twoją dupą!  usłyszała. Jak ty wyglądasz, do jasnej cholery! Zawsze lubiłeś, kiedy łatek na sobie miałam jak najmniej. Nie schodziła z biurka. Poco wyrwałeś mnie z sali? I o co ten ton?Mężczyzna przygryzł cienkie wargi. Spieprzaj!  warknął.Gwałtownym ruchem zadarł do góry bluzkę, szorty szarpnął w dół. Co to jest?  Prztyknął w gorset opinający brzuch. Dochowaliśmy się balonika, tak? Iwyobrażamy sobie, że ludzie są ślepi, co?Nie dopuszczał jej do głosu.Dziwka! Wyobraża sobie, że studio jest ochronką.Ze Rico da sięzłapać na taki ograny kawał.Zerknął na zegarek. Jest jedenasta.Jim wypłaci ci za cały dzisiejszy dzień i niech cię więcej nie oglądam.Pakuj się! A moja rola w  Teraz i zawsze ?  zapytała z płaczem. Obiecywałeś, Rico.I mówiłeś,że z żadną nie było ci tak dobrze jak ze mną.Z żadną nie było mu tak dobrze.Madonna mia, jakie one głupie! Obiecywałeś, Rico  użalała się dziewczyna. Mówiłeś tyle miłych rzeczy.Kochamtylko ciebie.Kocham cię, naprawdę.To z tobą.Mężczyzna trzasnął ją w twarz. Powiedz to wariatowi, dziwko! Pół wytwórni się przez ciebie przejechało.Naszej ijeszcze paru innych, mam na to świadków.Włączył dyktafon. Tak, mister Spallazio?  odezwała się sekretarka. Kontrakt z Amy Langley z dniem dzisiejszym zerwany.Odbierz jej przepustkę dowytwórni.Dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •