[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Spojrzała na niego przerażona.- Ale.to niemożliwe, nie teraz!- Nie masz innego wyjścia.Wysłałem już wiadomość do Madrasu i teczęści, jeśli wszystko dobrze pójdzie, mogą nadejść za półtoramiesiąca.Do tego trzeba doliczyć jeszcze czas naprawy, którywyniesie dwa do trzech tygodni.Jeśli chodzi o herbatę, mam trochęwolnych mocy przerobowych i mogę wziąć od ciebie połowę zbiorów.Drugą połowę mógłby przejąć mister Sharatt z Orchard Hollow,oczywiście za odpowiednią opłatą.- Charles wyjął z kieszeni kartkępapieru, podszedł do biurka, zapisał coś na kartce i podał ją siostrze.-Oto wydatki, jakie cię czekają, oczywiście w przybliżeniu.Katrina wzięła kartkę, otworzyła księgę rachunkową i spojrzała nasporządzone tam wyliczenia.Nie, na takie wydatki nie może sobieteraz pozwolić, jej mina mówiła sama za siebie.- Mogę pożyczyć ci pieniądze.- Wolałabym nie popadać w długi.- Powiedz zatem, jakie widzisz wyjście.- Charles skrzyżował ręce napiersi.- Nie potrafię was zrozumieć, ciebie i Aidana.Mieliściekorzystne warunki i zwłaszcza od ciebie mógłbym oczekiwać, żewiesz, jakie to ważne odpowiednio konserwować maszynę i do-pilnować, aby cały proces produkcji przebiegał bez zakłóceń.Katrina kiwnęła głową.Miała tak nieszczęśliwą minę, że Charlespożałował swego szorstkiego tonu.Potrzebowała przecież u bokukogoś, kto wspierałby ją i pomagał w razie potrzeby, Aidan zaświdocznie nie chciał być dla niej nikim takim.Obszedł biurko i objąłsiostrę.Po chwili wahania oparła mu głowę na ramieniu i otoczyłaramionami.Najwyższa pora porozmawiać z Aidanem poważnie,bardzo poważnie, postanowił w duchu.- Co właściwie robi tu twój teść?Zaczerpnęła głęboko tchu i westchnęła ciężko.A potem zaczęłaopowiadać. 29LADAKH, REGION KASZMIRU, STYCZEC 1879Jechali kilka dni, rzadko zatrzymując się na postój.Jeszcze terazAidana bolały żebra od niekończącej się jazdy, jaką odbywał, leżąc nabrzuchu na grzbiecie muła, a zle zagojona rana otwierała się raz po raz,tak że koszula w tym miejscu zesztywniała od zakrzepłej krwi.Szarifstarał się wprawdzie przemywać ranę co jakiś czas i opatrywać ją nanowo, w drodze nie mógł jej jednak zszyć, nie było więc szans na pełnezagojenie.Od ostatniego pobytu Aidana w Kaszmirze upłynęło wieleczasu; był tam parę lat temu, i to jedynie na południu.O zwiedzeniuLadakh marzył wiele razy, ale oczywiście w innych warunkach.Obozowisko porywaczy znajdowało się gdzieś w pobliżu rzeki Indus,która niczym srebrna wstęga rozdzielała Kaszmir na dwie części.Ladakh, najwyżej położony region Indii, rozciągał się na rozległymobszarze obejmującym łańcuchy górskie Himalajów i Karakorum ichociaż zajmował niemal połowę Kaszmiru, stanowił najsłabiejzaludnioną część Indii.Zapewne to właśnie było przyczyną, dla którejbandyci tu, a nie gdzie indziej zdecydowali się rozbić obóz.W górachpościg za porywaczami raczej nie wchodził w grę, jeszcze mniejszeszanse miałaby zapewne próba odnalezienia ich ofiar.Mimo że już od kilku dni przebywali w obozie, rana nadal pulsowała,a ból nie ustawał.Prośbę Szarifa o wodę do przemycia rany spełniono,ale zapewne tylko z obawy, aby nie stracić tak cennego jeńca.Aidanusiłował wyliczyć, jak długo jeszcze będzie musiał tu pozostać.W to, że odzyska wolność, nie wątpił - choć nie natak wygórowanych warunkach.Z pewnością negocjacje doprowadządo jakiegoś rozsądnego kompromisu.Nie zostanie przecieżpozostawiony na łasce losu, w rękach ludzi, którzy nie byliby skłonnisię z nim cackać.A może to jednak złudna nadzieja? Im dłużej się nadtym głowił, tym bardziej narastał jego niepokój.Tej nocy znów rozmyślał o Katrinie i Marianie.Ilekroć miewałkłopoty z zaśnięciem, wyobrażał sobie, jak teraz wygląda jego có-reczka.Może nauczyła się już chodzić i mówić, przynajmniej kilkasłów, a on ich nie usłyszał? Tak jak nie widział jej pierwszychsamodzielnych kroków.No, ale przecież sam jest sobie winien.Terazjednak, gdy sobie uświadamiał, że bezpowrotnie stracił te momenty,serce ściskał mu głęboki żal.Mariana uzna go za obcego, gdy zobaczypo tak długim czasie.Za cztery miesiące minie rok, odkąd Katrinaotrzymała od niego ostatnią wiadomość.Bez względu na okoliczności,w jakich się rozstali, to naprawdę niewybaczalne.Przetarł sobie dłońmi oczy i sięgnął wzrokiem w ciemność.Nawetkilka wełnianych koców nie chroniło przed styczniowym chłodem,szczególnie dojmującym tutaj, na tym płaskowyżu w Himalajach.Mróz dawał się solidnie we znaki.Tego, że w razie wybuchu wojny niewróci tak prędko do domu, można się było spodziewać, miał wszakżenadzieję, że sprawy nie zajdą tak daleko.W każdym razie mógłbypotem powiedzieć Katrinie, że został powołany do wojska, co w czasiewojny nie było niczym niezwykłym.Leżący w pobliżu Szarif zakasłał przez sen, słoma na jego legowiskuzaszeleściła.Wziął głęboki oddech i znowu zaległa cisza.Aidan umiałsobie wyobrazić, co się stanie z jego przyjacielem, jeśli nie odzyskawolności.A po Szarifie przyszłaby prędko też kolej na niego, ci ludzienie mieliby żadnych skrupułów.Nigdy jeszcze nie odczuwał takiegolęku jak teraz.Nawet największe niebezpieczeństwo wywoływało wnim zwykle najwyżej dreszczyk emocji, zawsze w takich wypadkachpozostawał aktywny, czy to broniąc się, czy uciekając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •