[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szły sobie ze swoimi sakwami,których na strażnicy nikt im nie sprawdził, niezaczepiane przez nikogo.Przedziwny kraj,który jednocześnie za byle co karał zesłaniem do oddziałów prowadzonych na rzez.- O! - Kai wyciągnęła rękę, wskazując okazały, oczywiście kamienny budynek.- Tochyba komenda miasta.- Może uciekajmy, póki czas? - nie wiadomo, czy to był żart, czy Nuk straciłapewność siebie.- Niby gdzie? Zresztą dopiero wtedy stałybyśmy się ściganymi, i to w obcym,nieznanym terenie.- W głosie Kai brzmiała raczej rezygnacja.- No i.wtedy byłybyśmypierwszymi w historii świata szpiegami, którzy uciekli z miejsca, do którego dążyli przez całyczas i w którym znajduje się cel ich misji.- Chyba tak.- Nuk przyspieszyła, widząc cel.- No i jak sprawimy, żeby nas tu nie przeszukano?- Krzykiem.Widziałam, jak zachowuje się komendant wobec strażników i jakie tuzwyczaje panują.- I potrafisz kogoś zakrzyczeć?- Ja w garnizonach chowana.- Nuk spojrzała na czarownicę wyraznie rozbawiona.-Wiem nawet, jak osiągnąć efekt krzyku bez wrzeszczenia na cały głos.- Zobaczymy.Strażnik, który wyszedł im na spotkanie, zdawał się niepodatny na żaden krzyk.ToteżNuk nie krzyczała.Kiedy on ryknął:  Stój! , unosząc broń, po prostu skręciła, żeby goominąć.- Stój, bo strzelam! - Strażnik energicznie odwiódł kurek swojego karabinu.- Co? - szepnęła Nuk niebotycznie zdziwiona.Skręciła znowu i ruszyła wprost nawycelowaną w nią lufę.- To jest nieregulaminowe użycie broni.- Jak nieregulaminowe?- Mierząc w człowieka, trzymasz palec na spuście.- Ja ci.- Milcz.Jestem kucharką komendanta.- Nuk mówiła stanowczym głosem, wcalejednak go nie podnosząc.Widać było, że cała sytuacja jest dla niej po prostu rutynowa.Anidobra, ani zła, ani przejmująca, ani traktowana z przesadną obojętnością.Po prostu zwykła.-Zachowujesz się nieregulaminowo. - Ja.- Milcz.Bo zaraz okaże się, że nie rozpaczałeś szczerze po stracie naszego wodzapolowego, naszego ukochanego dowódcy, który poległ, zabiwszy wcześniej niezliczonezastępy wrogów.Nuk minęła strażnika z idealną obojętnością.Kai ruszyła za nią, usiłując nieprowokować mężczyzny i nie patrzeć mu w twarz, na której dostrzegła wielką konfuzję.Obie swobodnie przeszły przez brukowane podejście do głównych drzwi.Strażnik,który ich pilnował, był po pierwsze znacznie młodszy od poprzednika przy budce strażniczej,a po drugie widział, jak dziewczyny ominęły przeszkodę.Usiłował udawać, że nie widzidwóch intruzów.Wyraznie rozjuszyło to Nuk.- Co?! A drzwi to mam sobie sama otworzyć?!Najwyrazniej nie zamierzała nawet sięgnąć do klamki.Chłopak runął, żeby imusłużyć.Kiedy droga stanęła otworem, przeszły obok, nie zaszczycając strażnika nawetspojrzeniem.Następnemu przeciwnikowi, urzędnikowi, który siedział za potężnym stołem,sierżant w ogóle nie dała nawet zacząć swojej kwestii.- Osobiste kucharki pana komendanta w celu zakwaterowania.Osobne pomieszczenie,dwa łóżka, garderoba, a wszystko w pobliżu i kuchni, i gabinetu dowódcy.Ale biegiem!%7łebym tu korzeni nie zdążyła zapuścić!Urzędnik rzucił się w stronę korytarza, by szybko wykonać zadanie.Kai chciała naniego czekać, Nuk jednak wzięła ją za rękę i poprowadziła dalej.Uznała, że czekanie nakogokolwiek w tej sytuacji byłoby błędem.- Nieprawdopodobne.- Czarownica nie mogła uwierzyć w to, czego była świadkiem.-Niesamowite zupełnie.Po prostu wlazłyśmy do komendantury ot, tak sobie.Bogowie, co zakraj, przecież każdy bandyta, każdy szpieg teoretycznie mógłby tu wejść bez żadnego.- Ciiii, dziecko.- Nuk złapała ją dłonią za potylicę i przysunęła jej głowę bliskoswojej.Dziewczyny dotknęły się czołami, patrząc sobie w oczy.- Kai, dziecino, postaraj sięzapamiętać, że obie jesteśmy szpiegami i właśnie tu weszłyśmy.Dobrze?- No.tak.Ale to taki.splot przypadków.Szczęście mamy po prostu.- Posłuchaj mnie, mała.Szczęście i Bogowie osobiście zawsze sprzyjają tym, którzysą bezczelni, zaradni i na nikogo nie czekają.Chcesz mieć szczęście i Bogów stojących poswojej stronie? To natychmiast zrób coś dla samej siebie.I jak ci się już uda, to zawsze sięokaże, że Bogowie akurat bardzo ci sprzyjają.Rozumiesz?- Rozumiem.- Czarownica zmarszczyła brwi.- Chcesz powiedzieć, że jesteśmynajlepszymi agentami na świecie? Nuk nie zdążyła odpowiedzieć.Ktoś zaczął je wołać.Okazało się, że główny cięć nietylko wezwał już odpowiedniego urzędnika, ale nawet sprawił, że ten zszedł na dół i osobiściezainteresował się sprawą.- Jesteście nowymi kucharkami komendanta? -Szczupły, niski mężczyzna miałprzedziwną fryzurę z przylizanych, zasłaniających przedwczesną łysinę włosów.Co chwilamusiał poprawiać jej stan.- To proszę za mną.Pokażę wam kwatery.- Musimy mieć osobną.- Nuk ruszyła za nim wzdłuż korytarza, ciągnąc za sobąkoleżankę.- Nie dość, że osobną - uśmiechnął się sympatycznie - to jeszcze z dala od więzienia.-Zawahał się, wskazując wielki budynek z szarego kamienia, widoczny przez oknaprowadzące na wewnętrzny dziedziniec.- No, z dala jak z dala.Ale przynajmniej bez widokuna to przeklęte miejsce.- Gestem zaprosił na szerokie schody.- Niestety, wasza kuchniaprzylega do więziennej.Choć oczywiście i produkty, i wyposażenie są zupełnie inne, możeciemi wierzyć.Ruszył przodem, a Kai przełknęła ślinę.Długo nie mogła odwrócić wzroku odponurych, zakrytych Windami okien po drugiej stronie dziedzińca.Sharri, która odbierała meldunki przez bezpośrednie połączenie z polską bazą,przyniosła plik kartek zawierających raporty Organizacji Randa.- Mogę wam trochę poprzeszkadzać? - Bezczelnie odsunęła zasłonę przed namiotemzajętym przez Kadira i Shen [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •