[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gardło mi 115  się ścisnęło na chwilę, gdy przypomniałam sobie chatkę Sandru, która zmieściłaby się w zmywalninaczyń Witchwood Hall.Nagle przeraziłam się na myśl, jak też będę mieszkać wtak wielkim domusama, otoczona tylko służbą.Angielskie damy na ogół miewają rodzinę albo dalszych krewnych, którzy się nimi opiekują.Ja niemiałam nikogo.Mieszkając sama, mogłam przyjmować i składać wizyty, jezdzić do kościoła,zarządzać domem, odbywać konne przejażdżki i być może zniechęcać adoratorów zwabionychmajątkiem.A może nie będzie żadnych adoratorów? Może ludzie będą podejrzewać, że spędziwszytyle czasu wśród barbarzyńskich plemion na pewno zostałam zhańbiona.Wszystkie zajęcia godnedamy wydały mi się nagle błahe i irytująco bezużyteczne.Ze zdumieniem przyłapałam się na myśli, żewięcej satysfakcji dałoby mi pomaganie Sandru przy pacjentach.Kiedy powóz dotarł do wysypanego żwirem podjazdu przed wejściem, odpędziłam od siebie tewszystkie myśli.Woznica zeskoczył z kozła i otworzył drzwiczki.Dodałam hojny napiwek do jegozapłaty, wiedząc, że pustki w portmonetce nie mają już znaczenia, skoro wreszcie dotarłam do megoWitchwood Hall.Woznica zajął się bagażem, a ja weszłam po stopniach na ganek i pociągnęłam sznurod dzwonka.Po chwili ciężkie drzwi frontowe uchyliły się, odsłaniając okrągłolicego mężczyznę zprzerzedzonymi ciemnymi włosami, ubranego we frak z czarną muszką kamerdynera.Zdziwiłam się nieco, gdyż spodziewałam się, że drzwi otworzy Carson.Mężczyzna taksował mnieprzez chwilę spojrzeniem, w który malowało się lekkie zdziwienie, po czym spytał uprzejmie:- Słucham panią.- Gdzie jest Carson? - spytałam.- Carson? - Zdziwienie w jego oczach stało się całkiem oczywiste.- Carson.Kamerdyner.- Ach - powiedział i twarz mu się rozjaśniła.- Mówi pani o moim poprzedniku.Pan Carson odszedł zesłużby przeszło dwa lata temu.Nazywam się Hardwick i jestem kamerdynerem w Witchwood Hall. 119  - W takim razie wpuśćcie mnie do środka i poślijcie kogoś po mój bagaż, Hardwick.Jestem JemimaLawley.Zamrugał oczami w zdumieniu, a potem nagle zmrużył oczy podejrzliwie i zesztywniał.- Przepraszam, kto?Pohamowałam zniecierpliwienie, rozumiejąc, że w tych okolicznościach jego reakcja jest w pełnizrozumiała.- Tak, wiem, że to dla was szok, Hardwick - powiedziałam.- Pewnie powiedziano wam, że zginęłamw Kabulu razem z rodzicami, ale tak naprawdę porwano mnie i byłam przetrzymywana wAfganistanie.Dopiero kilka miesięcy temu udało mi się zbiec z niewoli.A teraz zechciejcie mniewreszcie wpuścić i poślijcie po gospodynię, panią Rudge.Nawet po wzmiance o pani Rudge wyraz podejrzliwości malujący się w oczach kamerdynera nieustąpił.Nie odsunął się też na bok, by mnie przepuścić, ale rzucił szybkie spojrzenie nad moją głową.Widząc, że woznica wsiada na kozioł i zbiera się do odjazdu, zawołał do niego:- Hej, zaczekajcie chwilę!Nadal starałam się panować nad sobą, rozumiejąc kłopotliwe położenie służącego.Nie widział naoczy Jemimy Lawley, a moja historia brzmiała naprawdę fantastycznie.- Proszę wezwać panią Rudge - powtórzyłam.- Ona potwierdzi, że mówię prawdę.Potrząsnął wolnogłową.- Gospodynią jest pani Hallet i.Przerwał, gdyż z hallu dobiegł przyjemny męski głos:- Co się tam dzieje, Hardwick? Kamerdyner odwrócił się z wyrazną ulgą.- Jest tu pewna młoda osoba, sir, która mówi.- Tu zawahał się i dokończył przepraszającym tonem: -.że jest panną Jemimą Lawley.Głos zachichotał.- Wielki Boże! Przyjrzyjmy się jej zatem.Kamerdyner cofnął się i moim oczom ukazał się wysoki,elegancko ubrany mężczyzna w wieku około czterdziestu lat.Miał ciemnoblond włosy i szerokorozstawione oczy, w których błyskało rozbawienie.Gdy zbliżył się do drzwi, 117  przestąpiłam próg i stanęłam przed nim, teraz już na dobre poirytowana i zaniepokojona.- Kim pan jest, sir? - spytałam surowo.Podniósł brwi w udanym zdziwieniu i odparł:- Cóż, skoro pani pyta, jestem James Lawley.Spytajmy raczej, kim pani jest, moja droga.Przez chwilę nie mogłam znalezć słów, tak wielkie było moje zdumienie.Wreszcie wymamrotałam:- Nonsens! %7ładen James Lawley nie istnieje! Mężczyzna westchnął.- Dziwne - mruknął.- Zawsze wydawało mi się, że istnieję.To prawda, że stary Mateusz Lawleyodmówił uznania istnienia mego ojca i wyrzekł się go jako syna, ale to nie znaczy, że Artur Lawley nieżył, nie oddychał i nie spłodził własnego syna, aż wreszcie umarł w pięknym wieku.Mężczyzna mówił coś jeszcze, ale dalsze słowa już do mnie nie docierały.W pamięci odezwało siędalekie echo.Starałam się przypomnieć sobie moment z wczesnego dzieciństwa, kiedy słuchałamrozmowy między moim ojcem a jego ojcem, Edmundem Lawleyem, który umarł rok czy dwa latapózniej podczas naszego pobytu za granicą.Edmund był synem starego Mateusza Lawleya, któryzbudował Witchwood Hall.Drugi syn Mateusza, a brat Edmunda, Artur, okrył się niesławą.Zostałwysłany do jednej z kolonii w wieku lat dwudziestu kilku, zaopatrzony w sumę pieniędzy pozwalającąna spokojne przeżycie roku, i zapowiedza-no mu, że ma nigdy więcej nie szukać kontaktu z rodziną.Jako dziecko sześcio- czy siedmioletnie niewiele rozumiałam z tej rozmowy, ale kilka rzeczy utkwiłow mej pamięci.Wysoki mężczyzna zamilkł i przyglądał mi się pytająco.Usiłowałam zebrać myśli i powiedziałamniepewnie:- Artur Lawley? Tak.pamiętam, jak mój dziadek mówił o swoim bracie Arturze.Ale on wyjechał zagranicę i rodzina nigdy więcej o nim nie słyszała.- Szczera prawda - zgodził się ochoczo wysoki mężczyzna.- Osiedlił się w Cape Town i z tego, co miopowiadał i co słyszałem od innych, mój ojciec w pełni zasługiwał na miano czarnej owcy w rodzinie.Jednak miał na tyle przyzwoitości, by siedzieć tam cicho i nie narzucać się nikomu. 121  - Pański.ojciec? - powtórzyłam wolno.- A któż by? - W rozbawionym dotąd głosie zabrzmiała nuta zniecierpliwienia.- Jestem jego synem,Jamesem Lawley em, a zatem stryjecznym bratem zmarłego sir George'a Lawleya i co za tym idzie,kuzynem czy też stryjem panny Jemimy Lawley.Prawdę mówiąc, mylą mi się te wszystkiesubtelności.W głowie miałm kompletny mętlik.- Nie słyszeliśmy nigdy, żeby brat mego dziadka się ożenił!Dobry humor znikł z twarzy mężczyzny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •