[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, babcia była bardzo konwencjonalna i zawszerobiła wszystko jak należy.Zastanawiała się, jak zareagowałaby na wieść, że jejwnuczka jadła kolację sam na sam z mężczyzną, na dodatek z księciem, a terazspieszy na umówioną randkę.- Proszę cię.Boże - modliła się - żeby babcia się o tym nie dowiedziała.W holu włożyła kapelusz, który zostawiła tam schodząc na śniadanie, iprzejrzała się w wiszącym nad toaletką lustrze.Rzuciła okiem na srebrną tackę,na której leżało kilka wizytówek, ale wszystkie były mocno zakurzone, coświadczyło, że rzadko miewały gości.I nic dziwnego, skoro nie mogłyodwzajemniać wizyt.Ale po raz pierwszy Angelina tego nie żałowała.Przecieżgdyby lady Medwin czuła się dobrze, to Angelina pewnie nigdy nie spotkałabyksięcia, a już na pewno nie mogłaby spędzić z nim wczorajszego wieczoru.A było tak cudownie.Nigdy nie wyobrażała sobie, że może ją spotkać coś takpięknego, a jednocześnie miała wyrzuty sumienia.Z drugiej jednak strony natym polegała niezwykłość całej przygody.I może właśnie za to przyjdzie jejzapłacić złamanym sercem.Ruston podał Angelinie klucz do ogrodu zadając sakramentalne pytanie, czyma zamiar wyjść, a po chwili Angelina już biegła do furtki.Nie spodziewała się wprawdzie, że książę przyjdzie tak wcześnie, lecz mimoto poczuła zawód, gdy go tam nie zastała.Wolno szła przez trawnik pragnąc, bysię zjawił, by był tu z nią, by wiedział, jak bardzo na niego czeka.Ti-Ti hasał dokoła jak zwykle rankiem, a Angelina usiadła na ławeczce poddrzewami.Zamknę oczy, a gdy je po chwili otworzę, to zobaczę, jak idzie do mnie,powiedziała sobie i już na samą myśl, że go zobaczy, poczuła rosnącepodniecenie.Wiedziała, że to uczucie jest oznaką miłości, bo wiele o niejczytała, ale aż do wczoraj Ale rozumiała, co znaczy, ani nie spodziewała się jejspotkać.A jednak poczuła tę nieziemską rozkosz.Kocham cię! Kocham cię! krzyczało jej serce.Otworzyła oczy, spodziewając się ujrzeć Ksenosa, ale zobaczyła tylko Ti-Ti.W ogrodzie nie było nikogo.Rozdział piątyWiedziała, że to dziecinada czuć się tak zawiedzioną, ale cały czas czuła, żecoś jej ciąży na piersiach i nie może się tego pozbyć.Po raz drugi udała się do ogrodu, choć książę uprzedzał ją, że będzie zajęty inajprawdopodobniej nie przyjdzie.Mimo to wciąż zerkała na furtkę w nadziei,że go zobaczy.Lunch jak zwykle zjadła sama, po czym wykorzystała babciną drzemkę nadłuższy spacer.W ogrodzie ogarnął ją jakiś nieokreślony smutek.Dziwne, alesłońce nie świeciło już tak jasno, nie miała ochoty ani na zabawę z Ti-Ti, ani nanic innego.Usiadła więc na ławce i rozpamiętywała wczorajszą noc, próbującodtworzyć w pamięci pocałunek księcia i wszystkie te cudowne doznania,których jej dostarczył, a które jej zdaniem były udziałem bogów.Niestety, uświadomiła sobie przy tym, że to wszystko należy już doprzeszłości, a z czasem stanie się bladym wspomnieniem, niczym pożółkłafotografia, która nie wzbudza już uczuć, a tylko wywołuje smutek i żal.Zdała sobie sprawę, że zbytnio daje się ponieść wyobrazni.Tak mocnopragnęła księcia, że poczuła się słaba i bezradna.Zaczęła już nawet liczyćgodziny i minuty nie tylko do dzisiejszego spotkania, ale i do wyjazdu księcia zAnglii.Angelina dobrze wiedziała, że książę musi wkrótce wyjechać niezależnie odtego, jak bardzo chciałby zostać.Każde przedłużenie wizyty byłoby okazją doplotek zwłaszcza w sytuacji, gdy kraj wymaga jego obecności.Gazety podawały,że większość gości wyjeżdża wkrótce po koronacji.Cóż, wiadomo, że nie manic bardziej uciążliwego niż gość, który nie kwapi się do wyjazdu.Tak więc iKsenos wróci do Kefalinii, a Angelinie pozostanie wpatrywanie się w kefalińskąflagę na gmachu ambasady.Kocham cię! Tak bardzo cię kocham! krzyczało jej serce.Wychodząc z ogrodu spojrzała na białe schodki prowadzące do ambasady.Ciekawa była, czy książę o niej myśli.Odpowiedz przyszła z serca, którepodszepnęło, że łączy ich niewidzialna, ale silna więz nie pozwalająca nazapomnienie.- Kocham cię! - szepnęła mając nadzieję, że leciutki wiaterek poniesie jejsłowa wprost do uszu Ksenosa.W domu czekała już na nią babcia wypoczęta po zalecanej dwugodzinnejdrzemce.- I wyobraz sobie, Angelino, że dziś nie musiałam nawet zażywać tegolekarstwa od Sir Williama - pochwaliła się.- Wyglądasz bardzo ładnie, babciu - powiedziała Angelina otwierając Timesa" na kolumnie towarzyskiej, a konkretnie na liście honorowych gości.Gdy odnalazła na niej księcia i księżnę Devonshire, rozległo się pukanie dodrzwi i wszedł Ruston.Zadyszał się wchodzeniem po schodach, ale zdołał jakośzapowiedzieć gościa:- Przyszła lady Hewlett, milady!Angelina wstała, by powitać przyjaciółkę babci.Lady Medwin często o niejmówiła.W młodości lady Hewlett również uchodziła za piękność, a teraz starałasię jak mogła nie poddawać starości.Farbowała więc włosy i nakładała grubewarstwy pudru i różu.W przypadku osoby młodszej czy nie tak znanej podobnepostępowanie uznano by za skandaliczne, ale lord Hewlett pełnił funkcjęambasadora w jednej ze stolic europejskich, więc jego żona nie musiała liczyćsię z niczyją opinią.- Witaj, moja droga Lily - powiedziała zmierzając do lady Medwin zwyciągniętymi ramionami.Angelina poczuła zapach drogich francuskich perfum.- Daisy, co za niespodzianka! - odezwała się lady Medwin.- Wiedziałam zgazet, że jesteś w Anglii, ale nie spodziewałam się, że przed koronacjąznajdziesz czas, by się ze mną zobaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]