[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowieść cioci %7łydówki, Eulalii Barron, trochę do niej podobnej w braku wielkichzdolności i talentów, zbliżyła teżjadzię do Ignacego Goldbauma, jej prawdziwego ojca.EulaliaBarron stała się ogniwem łączącym z tym onieśmielają-cymjadzię człowiekiem, amerykańskim profesorem, któ-rego jej matka podczas wojny przechowała na strychu w zaleskim domu i z którym przed siedmiu latyw tym domu spłonęła.To ich wszystkich tak wybili, popalili, z własnych domów wypędzili dojakichś Japonii, Kura-kaów, pomyślała w przypływie współczucia, w którym było coś jeszcze, boJadzia Chmura nagle zrozumiała, dla-394czego taki gniew ją ogarnął, gdy Leokadia Wawrzyniak nazwała Dominikę %7łydowicą.To uczucieporównywalne do dreszczu doznawanego przy dzwiękach Czarnej Madonny było poczuciem więzi.Coś w niej obraziła Leokadia Wawrzyniak, nie tylko jej dziecko, lecz coś, do czego Jadzia,mieszaniec z Piaskowej Góry, córka Zofii Maślak i Ignacego Goldbauma, nagle poczułaprzynależność.Wkrótce zacznie się zastanawiać, co i jak ma odpisać na przysyłane jej przez dzieci Ignacego kartki ifotografie.Czy wypada zdjęcie swoje wysłać? W domu czy na dworze? Ubrać ma się raczej odświętnie czy nakole domu?%7łeby nie wyszło na ten przykład, że się specjalnie wy-sztafirowała i wyfiokowała! Upłynie jednaktrochę czasu, zanim Jadzia zdobędzie się na to, by starannie wybrane i wypisane pocztówkirzeczywiście wysłać do Ameryki, a teraz, gdy tak siedzi przy stole z córką i patrzy na lśnią-cy w styczniowym słońcu nocnik Napoleona, jej głowę zaprzątają inne ważne sprawy.Jadziawzdycha, aż mi się zimno, córcia, zrobiło od tych historii, i postanawia zabrać się do obiadu, któryniezależnie od dziejowych za-mętów i nagłych spadków z Ameryki, musi składać się z dwóch dań zdeserem i nastąpić o tej samej porze.Już ma założyć fartuch i zakrólować w swojej kuchni, ale cośjeszcze nie daje jej spokoju.A może ja bym, mówi do Dominiki, ten nocnik Napoleonawydezynfekowała jednak domestosem?395xPrzyjadę, mówi Dominika do Małgosi, z którą żeg-na się na Piaskowej Górze w trzaskający mrozemstyczniowy dzień; okrężną drogą, ale przyjadę do ciebie do Londynu.Kilka miesięcy i kilka tysięcymil morskich to niewiele w życiu Dominiki Chmury; pojadę najpierw spotkać się z Sarą, i dam jejnocnik Napoleona, mówi do przyjaciółki.Myślę, że powinien należeć do niej, w końcu ustaliłyśmy wnaszej opowieści, że jest praprawnuczką Napoleona i Hotentockiej Wenus.Spotkam się jeszcze zIvem, bo przyleci do Nowego Jorku na konkurs cukierniczy, i już nic nie będzie mnie tam trzymać.Aczy ciebie coś gdzieś kiedyś zatrzyma, Włóczykiju? pyta Mał- gosia.Nie, mamo Muminka, mówi Dominika i uśmiecha się, ale czasem chcę gdzieś zostać na trochę.Może będę więc chciała zostać na trochę w Londynie, tak, czuję, że będę chciała, nigdy nie lekceważprzeczuć, jak mówiła pani Eulalia Barron.Przyjadę tam za dwa, trzy miesiące, nie pózniej, to jużpostanowione; bardzo się cieszę, że poznam twoją Jill.Od wyjazdu Dominiki czuję się, jakby mnie kto zjadłi wyrzygał, cytowała Jadzia powiedzonko Haliny w rozmowie z Krysią Zledz, chociaż za życiateściowej uwa-żała je za wyjątkowo wulgarne i obrzydliwe.Za każdym razem, gdy je powtarza, twarz Haliny, takdobrze znana twarz zgryzliwej jaszczurki, pochylona z wyrazem dezaprobaty nad jakimś jadzinymwyczynem kulinarnym, powstaje z martwych.jakby mnie kto zjadł i wyrzygałnormalnie, wzdycha więc Jadzia Chmura, ledwo przy je-396chała ta powsinoga, zakręciła się, namąciła i już leci, nie usiedzi, owsiki ma w tyłku, czy co.Miejscasobie całkiem znalezć nie mogę i zgaga mnie taka pali; jakby mnie kto zjadł i wyrzygał, Matko Boska.Wody z ogórków, Jadzia, się napij, radziła jak zawsze Krysia Zledz, w telewizji jakieś duperelereklamują, ale mnie woda z ogórków na wszystko, Jadzia, pomaga, czy zgaga, czy niestrawność,domowe sposoby najlepsze, w aptekach sama chemia.jednak tęsknota nie dała się uleczyć wodą z ogórków i wbrew radom sąsiadki Jadzia Chmura łykałacałe gar-ści kolorowych witamin i ziołowych preparatów, które kusiły ją reklamami obiecującymi spokójducha, dobre trawienie i gładką cerę; wrzucała je do gardła i odchylała głowę gestem takdramatycznym, jakby popełniała samobójstwo w niemym kinie, a potem odbijało jej się szał-wią, rumiankiem i rybią wątrobą.Bała się nudy, pustki następujących po sobie dni, ale przynajmniejna począt-ku nic na to nie wskazywało, by Jadzia miała się nudzić, i nawet o codziennej porcji serializapomniała z tej nie-spodziewanej ekscytacji.Kilka dni po wyjezdzie Dominiki zadzwoniła do niej zNiemiec starsza córka Grażynki, Aniela Wolf, właścicielka cukierni Calypso z Gelnhausen.Jadzia ledwie ją pamiętała, ale gdy usłyszała głos, wró-ciło do niej wspomnienie pulchnej dziewczynki, która zawsze miała buzię umazaną jakimiśsłodyczami.Aniela powiedziała jej, że Grażynka nie wróciła po pogrzebie Haliny do Niemiec, czyJadzia coś wie? Zostawiła list, który jej mąż, tata Hans, znalazł dopiero niedawno, bo podnieobecność żony nie wchodził do małżeńskiej sypialni i spał na kanapie.Smutno mu było samemu wtakim wielkim łóżku z baldachimem.Matko Boska, zdziwi-397ła się Jadzia na te niemieckie obyczaje.Pisała Grażynka w tym liście pod poduszką Hansaschowanym, że ich kocha i żeby jej nie szukać, bo odchodzi.Kocha i odchodzi? zdziwienie Jadzirosło w rytmie ziołowych beknięć po przedawkowanym skrzypie na paznokcie i włosy.Bo żeby takkochać i odejść? Tego nie robi się w normalnym życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •