[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A niech was.- PrzynagliÅ‚ konia do szybszego biegu.CzeladzrozpierzchÅ‚a siÄ™ na boki.Will i Gilchrist, zupeÅ‚nie zaskoczeni, znalezlisiÄ™ nagle na ziemi.- Na co siÄ™ tak gapicie?! - krzyknÄ…Å‚ Iain do sÅ‚użby.- Wracać doswoich zajęć!ZniknÄ™li wszyscy w mgnieniu oka, dosÅ‚ownie jak zdmuchniÄ™ci.Alena podjechaÅ‚a bliżej.Iain wprowadziÅ‚ swojego konia napodwórko stajni.Will i Gilchrist z trudem dzwignÄ™li siÄ™ na nogi izaczÄ™li otrzepywać ubrania.- Gilchrist! - warknÄ…Å‚ Iain.- Chyba kazaÅ‚em ci dokonaćprzeglÄ…du uzbrojenia? - Tak - posÅ‚usznie odparÅ‚ mÅ‚odzieniec, ale w jego oczachmigotaÅ‚y wesoÅ‚e bÅ‚yski.- Zajmij siÄ™ tym natychmiast.- Rozkaz, moÅ›ci panie! - zawoÅ‚aÅ‚ Gilchrist i już go nie byÅ‚o.W imiÄ™ Boże, co tu siÄ™ dziaÅ‚o? Krew uderzyÅ‚a Iainowi do gÅ‚owy.Ponuro popatrzyÅ‚ na Willa.- Ty też znikaj.- KazaÅ‚eÅ› mi jej pilnować, moÅ›ci panie.- Will mchem gÅ‚owywskazaÅ‚ na AlenÄ™, wciąż dosiadajÄ…cÄ… czarnego ogiera.- A teraz ci mówiÄ™: znikaj! Do wieczora sam siÄ™ tym zajmÄ™ -burknÄ…Å‚ Iain.I w pozostaÅ‚e dni, dodaÅ‚ w myÅ›lach.Z ukosa zerknÄ…Å‚ naAlenÄ™.Ze spokojem patrzyÅ‚a w jego stronÄ™.Niech jÄ… wszyscy diabli!NadeszÅ‚a Edwina.Co jÄ… tu znowu przygnaÅ‚o? Fuknęła gÅ‚oÅ›no iwskazaÅ‚a palcem na Willa.- Mam z tobÄ… do pogadania, chÅ‚optasiu.Chodzi o mÅ‚odÄ… Hetty.Will poczerwieniaÅ‚ i cofnÄ…Å‚ siÄ™ o kilka kroków.- Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówiÄ™.- Edwina chwyciÅ‚amÅ‚odzieÅ„ca za koszulÄ™ i pociÄ…gnęła go w kierunku domu.Alena wybuchnęła Å›miechem.W uszach Iaina zabrzmiaÅ‚o to jakÅ›piew strumyka.Oj, przydaÅ‚aby mu siÄ™ teraz zimna i orzezwiajÄ…cakÄ…piel.Z niechÄ™ciÄ… spojrzaÅ‚ na dziewczynÄ™.- Z czego siÄ™ Å›miejesz?- Z Willa.ZadurzyÅ‚ siÄ™.- W kim?- Jak kto: w kim? W Hetty.Iain parsknÄ…Å‚ pogardliwie.Oba konieniespokojnie zastrzygÅ‚y uszami.- Na pewno nie.Jest wojownikiem.Przede wszystkim powinienmieć na wzglÄ™dzie swoje obowiÄ…zki i dobro rodzinnego klanu.Winienmi wierność.- Wcale nie twierdzÄ™, że nie jest wojownikiem - odparÅ‚a Alena.-To nie przeszkadza mu być po uszy zakochanym.Każdy to widzi.BÅ‚ysnęła zielonymi kocimi oczami.Iain poczuÅ‚, że jego obronasÅ‚abnie.- JeÅ›li tak, to zgÅ‚upiaÅ‚.Dumnie uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™.WyglÄ…daÅ‚a teraz wprost przeÅ›licznie.ZawróciÅ‚a ogiera i odjechaÅ‚a w drugi kÄ…t zagrody.Zanim jednakdotarÅ‚a do stajni, Iain przeciÄ…Å‚ jej drogÄ™ i chwyciÅ‚ wodze karosza.- MuszÄ™ z tobÄ… pomówić - rzekÅ‚ ostrym tonem.- I to teraz. ChciaÅ‚ dowiedzieć siÄ™ caÅ‚ej prawdy.Ruchem gÅ‚owy wskazaÅ‚pobliski zagajnik.- Pojedziesz ze mnÄ….- Teraz zajmujÄ™ siÄ™ ogierem.- Pchnęła konia piÄ™tami.IainwyrwaÅ‚ jej wodze, żeby mu nie uciekÅ‚a.W tej samej chwili zobaczyÅ‚Duncana.Stary masztalerz staÅ‚ w otwartych drzwiach stajni,uÅ›miechniÄ™ty od ucha do ucha, niczym jakiÅ› dureÅ„.- ZwiÄ™ty Sebastianie i wszystkie czarty piekieÅ‚! - wybuchnÄ…Å‚ Iain.- Sama siÄ™ o to prosiÅ‚aÅ›, dziewczyno! - Zamaszystym ruchem Å›ciÄ…gnÄ…Å‚jÄ… z ogiera i posadziÅ‚ przed sobÄ….- Walcz, jeÅ›li potrafisz.SzarpaÅ‚a siÄ™ zajadle, ale jej nie puÅ›ciÅ‚.PrawdÄ™ mówiÄ…c, nawet musiÄ™ to podobaÅ‚o.PrzynagliÅ‚ konia do szybszego biegu i odjechaÅ‚ wstronÄ™ zagajnika.Po minucie Alena przestaÅ‚a siÄ™ szamotać.Bardzodobrze.W samÄ… porÄ™.GÅ‚Ä™boko wciÄ…gnÄ…Å‚ w nozdrza delikatny zapach jej wÅ‚osów.Nie znaÅ‚ dotÄ…d takiej niewiasty.ByÅ‚a doskonaÅ‚a. ROZDZIAA SZÓSTYByÅ‚a zÅ‚oÅ›nicÄ….Na dobrÄ… sprawÄ™ Iain nie miaÅ‚ pojÄ™cia, czy chciaÅ‚by jÄ… najpierwpocaÅ‚ować, czy też przywoÅ‚ać do porzÄ…dku.W czasie niedÅ‚ugiej jazdydo zagajnika wiele razy usiÅ‚owaÅ‚a wymknąć mu siÄ™ z objęć izeskoczyć z koÅ„skiego grzbietu.Wreszcie Å›cisnÄ…Å‚ jÄ… tak silnie, że niemogÅ‚a siÄ™ nawet ruszyć.KoÅ„ pokonaÅ‚ strome zbocze wzgórza i zagÅ‚Ä™biÅ‚ siÄ™ miÄ™dzydrzewa.Wreszcie dojechali do posÄ™pnych ruin starej kamiennejwarowni.Iain puÅ›ciÅ‚ AlenÄ™ i stwierdziÅ‚ ze zdumieniem, że nie wyrwaÅ‚a siÄ™zaraz na wolność.Za każdym razem zaskakiwaÅ‚a go swoimzachowaniem.Teraz siedziaÅ‚a zupeÅ‚nie spokojnie, oparta o jego tułów.Wiatr rozwiewaÅ‚ jej dÅ‚ugie zÅ‚ociste wÅ‚osy.Z tej wysokoÅ›ci widać byÅ‚o caÅ‚Ä… posiadÅ‚ość Davidsonów.ZiemieciÄ…gnęły siÄ™ aż po horyzont.OdlegÅ‚e Braedun Lodge przypominaÅ‚omaÅ‚Ä… kropkÄ™, ledwo widocznÄ… za lasem.- Cudowny widok - powiedziaÅ‚a Alena.Iain popatrzyÅ‚ na niÄ… zezdumieniem.Przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™ przypatrywaÅ‚ siÄ™ jej twarzy.Oczy,bladozielone w jasnym Å›wietle dnia, byÅ‚y wpatrzone w dalekiwidnokrÄ…g.Dopiero teraz zwróciÅ‚ uwagÄ™ na jej rzÄ™sy.Przy powiekachbardzo ciemne, koÅ„cówki miaÅ‚y jasne.- Tak, dziewczyno.Przecudowny.- PogÅ‚adziÅ‚ jÄ… po ramionach ipoczuÅ‚, że zadrżaÅ‚a.- Zimno, co?- Nie, - OdwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™, żeby na niego spojrzeć.A jemu naglewydaÅ‚o siÄ™, że zatonÄ…Å‚ w jej oczach.Boże, dopomóż! RzuciÅ‚a na niegourok.Nawet nie wiedziaÅ‚ jak i kiedy.Gdy byÅ‚a blisko, stawaÅ‚ siÄ™innym czÅ‚owiekiem.WolaÅ‚ jednak nie myÅ›leć, co siÄ™ za tym kryÅ‚o.ZeskoczyÅ‚ z konia i wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™ce.Alena zawahaÅ‚a siÄ™ na krótkÄ…chwilÄ™.Przecież na dobrÄ… sprawÄ™ mogÅ‚a teraz wbić piÄ™ty w bokiwierzchowca i uciec.Nie potrafiÅ‚a jednak w ten sposób opuÅ›cić Iaina.PozwoliÅ‚a, żeby jÄ… objÄ…Å‚.CaÅ‚Ä… sobÄ… chÅ‚onęła ciepÅ‚o i siÅ‚Ä™ bijÄ…cÄ… odjego ciaÅ‚a.Policzki jÄ… paliÅ‚y.ZaschÅ‚o jej w gardle, wiÄ™c odruchoworozchyliÅ‚a usta.I wtedy jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚.Dwa razy.ZnalazÅ‚a siÄ™ w siódmym niebie.PopatrzyÅ‚ na niÄ… pytajÄ…cymwzrokiem, a ona w odpowiedzi wyszeptaÅ‚a: - Iain.CaÅ‚owaÅ‚a siÄ™ z kilkoma chÅ‚opcami, lecz nigdy w taki sposób.IainzmrużyÅ‚ powieki.Jego oczy przypominaÅ‚y teraz kocie Å›lepia.DreszczprzeszyÅ‚ ciaÅ‚o Aleny.W trakcie drugiego pocaÅ‚unku mocno przywarÅ‚ado Iaina i wyraznie poczuÅ‚a jego podniecenie.UsiÅ‚owaÅ‚a go odepchnąć, ale jej na to nie pozwoliÅ‚.- Nie.Nie mogÄ™ - szepnęła.Wreszcie wyrwaÅ‚a siÄ™ z jego objęć ichwiejnym krokiem uciekÅ‚a w gÅ‚Ä…b poczerniaÅ‚ych ruin.UsÅ‚yszaÅ‚a zasobÄ… tupot.Wspięła siÄ™ na spalonÄ… basztÄ™ i zdyszana stanęła na sterciekamieni.PotrzebowaÅ‚a czasu, żeby siÄ™ uspokoić.Iain pobiegÅ‚ za niÄ…,stanÄ…Å‚ na kamieniach i poÅ‚ożyÅ‚ jej rÄ™ce na ramionach.Alena wzięłagÅ‚Ä™boki oddech i odwróciÅ‚a siÄ™ twarzÄ… do Iaina.- O co chodzi? - zapytaÅ‚ chropawym gÅ‚osem.Wciąż jeszcze byÅ‚zaczerwieniony po namiÄ™tnym pocaÅ‚unku.- Ja.ja.- Nie miaÅ‚a najmniejszego pojÄ™cia, co w zasadzie chcemu powiedzieć.W pierwszym odruchu chciaÅ‚a wyznać mu wszystko,ale nagle straciÅ‚a odwagÄ™.ZapadÅ‚o gÅ‚uche milczenie.Iain przyglÄ…daÅ‚ jej siÄ™ zaniepokojonym wzrokiem.- JesteÅ› mężatkÄ…? - spytaÅ‚.- Kochasz kogoÅ› innego? RozeÅ›miaÅ‚asiÄ™ niewesoÅ‚o.- Nie, skÄ…dże.Wyraz napiÄ™cia zniknÄ…Å‚ z jego twarzy.Potem jednak na powrótzmarszczyÅ‚ brwi, jakby coÅ› sobie uÅ›wiadomiÅ‚.- W takim razie, może masz narzeczonego? KtóregoÅ› z wielkichziemian?Przed oczami Aleny zamajaczyÅ‚o ponure oblicze ReynoldaGranta.RozzÅ‚oÅ›ciÅ‚a siÄ™ nie na żarty.- Nie! - zawoÅ‚aÅ‚a z peÅ‚nym przekonaniem.Iain uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ triumfalnie.To jÄ… też rozdrażniÅ‚o.Nie cieszsiÄ™ tak, gagatku.pomyÅ›laÅ‚a.- Nawet gdybym byÅ‚a, to bym ci nie powiedziaÅ‚a.Nie twojasprawa.Od razu spoważniaÅ‚.ZacisnÄ…Å‚ rÄ™ce na jej ramionach.- WrÄ™cz przeciwnie, maleÅ„ka.Na pewno mnie to dotyczy.NiedomyÅ›lasz siÄ™ może dlaczego?StaÅ‚ tak blisko, że poczuÅ‚a ciepÅ‚y oddech na twarzy.Serce waliÅ‚ojej jak mÅ‚otem. - Nie mam pojÄ™cia - skÅ‚amaÅ‚a, bojÄ…c siÄ™ wyznać prawdÄ™.IainpuÅ›ciÅ‚ jÄ….OdeszÅ‚a kilka kroków.Potem, niczym w transie, wróciÅ‚a dokonia, a Iain staÅ‚ bez ruchu na szczycie zrujnowanej baszty.ZaciskaÅ‚pięści i patrzyÅ‚ przed siebie.Alena bez sÅ‚owa trzepnęła piÄ™tami konia iodjechaÅ‚a w dół zbocza, do lasu.Reynold Grant huknÄ…Å‚ pięściÄ… w stół.Echo uderzenia przetoczyÅ‚osiÄ™ przez kamienne komnaty zamku Glenmore.- Gdzie ona jest?! - ryknÄ…Å‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •