[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sofa obita była zielonym aksamitem.Tensam kolor miała stojąca pod ścianą komoda i aksamitne kotary,osłaniające wysokie okna.Na ich tle bieliły się pianą koronekmarszczone firanki.Takimi koronkami ozdobiona była teżtoaletka i piękne, olbrzymie łoże.Wszystko to było cudownie krzykliwe.Mogło przyśnić sięNorze Barrington jako koszmarny sen, ale dla Priss byłospełnieniem jej marzeń, również dlatego, że pośrodku pokojustał potężny, trochę toporny mężczyzna, obserwując ją zwyrazem prawie bolesnej niepewności.- Jeśli ci się tu nie podoba, każę to wszystko usunąć izaczniemy na nowo urządzać sypialnię.Stać mnie na to.- Ale to jest piękne, Jake - odparła Priss z głębokimwestchnieniem.- Jake, uwielbiam ten pokój.I ciebie też.%7ładne z nich potem nie mogło uświadomić sobie, kto zrobiłpierwszy krok.Chyba Priss stwierdziła, że lubi miękkiematerace, Jake powiedział, że powinna wypróbować ten, któryon z myślą o niej kupił, ale zanim w ogóle dotarli do łóżka,oboje byli nadzy i na pewno zapomnieli o materacach.RS 137- Boże, jak mi ciebie brakowało - jęknął Jake, opadając namaterac, który nie był aż taki miękki, ale to nie miałonajmniejszego znaczenia.- Już tyle razy chciałem cię odszukać,lecz wciąż traciłem odwagę.- A ja próbowałam o tobie zapomnieć, ale im bardziej sięstarałam, tym częściej myślałam o tym, dlaczego chcę cięwyrzucić z pamięci.- Masz najpiękniejsze ciało na świecie - powiedział Jake, znabożną czcią dotykając jej piersi, które już stary się trochępełniejsze.Potem przesunął rękę na brzuch, który był płaski jakdawniej, choć niedługo i on się zaokrągli.Będą z pewnością rozmawiali o dziecku, myślała Priss, ale nieteraz.Och, na pewno nie teraz, kiedy Jake pieścił ją w tensposób i robił te cudownie niecne rzeczy swoim językiem irękami.Uniosła się i zaczęła pieścić go tak samo, aż Jake schwyciłzwiniętymi dłońmi różowe, kwieciste prześcieradło.Gdyby onamiała pojęcie, co się z nim dzieje.Wówczas wiedziałaby, że onza to zaprzeda jej duszę i ciało.Był zbyt spragniony, by czekać choć chwilę dłużej.Trzymając Priss w ramionach tak delikatnie, jakby byłazrobiona z porcelany, położył ją na plecach i uklęknął nad nią.- Powiedz mi, jeśli będę zbyt gwałtowny - powiedziałschrypniętym głosem.Ogień, który płonął w jego oczach, odbiłsię w jej zrenicach.- Jake, spodziewam się dziecka, ale nie jestem inwalidką.Proszę cię.Oddech głośny jak jęk uwiązł jej w gardle, kiedy Jake wszedłw nią mocnym pchnięciem.Miała wrażenie, że jasne światłorozprysnęło się nad jej głową.Zamknęła oczy i rozpłynęła się wtym świetle.Pierwszy raz był wspaniały, ale drugi wprost niewiarygodny.Brakowało jej słów, by opisać to, co działo się wewnątrz niej,gdy Jake wchodził w jej ciało powolnym rytmem, zRS 138zaciśniętymi zębami, z zamkniętymi powiekami.Jego twarzwykrzywiona była grymasem, który mógł być wyrazem bólu,ale w rzeczywistości był odbiciem niewyrażalnej rozkoszy.Nagle krzyknął i opadł na nią bezwładnie.Prawie natychmiastzsunął się i przewrócił na bok, pociągając ją za sobą.Zamknął jąw ramionach i zasnął.Przez długi czas Priss czuwała, rozmyślając o tym, co przeżyliprzed chwilą oboje, czego omal nie straciła.Gdyby Jake niewszedł wtedy do butiku Faith, gdyby jej tam wówczas niebyło.Gdyby znalazł od razu to, czego szukał i wyszedł, zanimmieli sposobność się poznać.Nie, Bóg nie mógłby być tak okrutny.Zasnęła w jego ramionach.Gdy się zbudziła, było całkiemciemno.Zorientowała się, że Jake również nie śpi.- Daleko nas poniosło, prawda? - zamruczał cicho.- Chyba tak - wyszeptała.Jego niski, lekko schrypnięty głosprzyprawiał ją o rozkoszny dreszcz.- Dziś damy już sobie spokój.Z matką trzeba obchodzić sięostrożnie.Raz dziennie chyba wystarczy, jak myślisz?- Ja biorę witaminy.- To wspaniale.Priss objęła nogami jego biodra.- Może i ty powinieneś?Oddech Jake'a stał się urywany, jakby wydobywał przezzaciśnięte zęby.- Wiesz, myślę o Pecie i Rosalie - powiedziała.- Dlaczego? - sapnął Jake, łapiąc z trudem oddech.Prissobejmowała go udami z obu stron.- Mam nadzieję, że potrafią żyć w zgodzie.Jake głośno jęknął.To będzie noc pełna niezwykłych doznań iprzeżyć, pomyślał.- Może wydzielimy im oddzielne terytoria.Każde z nichbędzie miało swoje miejsce - powiedział.- Ale ty teraz zajęłaś moje.RS 139Priss pochyliła się nad nim.Jej jasne włosy rozsypały się wnieładzie po piegowatych ramionach.- Wcale cię nie pytałam o zdanie.- Poruszyła pośladkami,jakby akcentując swoją dominację.- Czytałam, że urozmaiceniejest wskazane.Jake przymknął oczy.Panie Boże, czy ja to wytrzymam?- Chyba muszę sprawdzić, jakie książki czytasz - odparłżartobliwie groznym tonem.- Jak myślisz, dlaczego nazwałemto miejsce ,3ar Nothing"?Priss spojrzała na niego zaskoczona.- Wszystko jest dozwolone!Zaczęła się śmiać, a Jake jej zawtórował.Potem, przez długi,długi czas, nie mieli już sobie nic do powiedzenia.RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •