[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiecie, że to by mi się nie spodobało.Felix się zmartwił.- Mamy zamiar odnalezć tatusia - oznajmił.Ukryłam twarz w dłoniach, żeby nie widzieli łez.Chłopcy poszeptali między sobą i usiedlipo obu moich stronach.Wyciągnęłam ręce i przygarnęłam ich mocno do siebie.RL - Co ja mam z wami zrobić? - Wiedzieli, że pytanie jest retoryczne, więc żaden nawet niepróbował odpowiadać.- Powiedziałam wam, co się stało z tatusiem.Odszedł do takiego miejsca,gdzie odpoczywa w spokoju.Ale już nigdy nie może stamtąd wrócić.- Właśnie że tak, wróci - upierał się Lucas.- Jak go wykopiemy.Zrobiło mi się ich żal aż do bólu.Przyciskając chłopców do siebie z całej siły, rozpaczliwiesmutna, bezradnie zastanawiałam się, co powinnam powiedzieć, co zrobić.- No dobrze - wydusiłam z siebie w końcu.- Może pomyślimy o tym w łóżku?Piętnaście minut pózniej obaj spali, wcześniej złożywszy mi obietnicę, że nigdy, przenigdynie opuszczą domu, nie powiedziawszy o tym komuś dorosłemu.Leżałam bezsennie na warstwieherbatnikowych okruchów, ponieważ uparli się, żeby przed snem zjeść swój prowiant.- Minty.- Zawołał jakiś głos za moimi plecami, kiedy wyruszałam spod numeru 14 w dro-gę do pracy.To był Martin.Ubrany w garnitur, w jednej ręce niósł aktówkę, w drugiej torbę podróżną zmiękkiej skóry, taką, jakie lubiła kadra kierownicza najwyższego szczebla.- Miałem nadzieję, że cię złapię.Wybacz, że się nie pokazywałem, ale byłem bardzo zajęły.Paige mówi, że sobie radzisz, ale.- Uniósł mi twarz, podkładając palec pod brodę.- Trochę blada,chudsza, ale można się było tego spodziewać.Oblizałam suche wargi.Już prawie zapomniałam, jak się odzywać do ludzi, zwłaszcza doprzyjaciół.- Obawiam się, że muszę z tobą porozmawiać - oznajmił Martin.To mnie wyrwało z odrętwienia.- Kłopoty?- Kłopoty - przyznał.- Masz trochę czasu? Spojrzałam na zegarek.- Za godzinę zaczyna się zebranie.- Miało potrwać do południa.Przerwę na lunch zamierza-łam wykorzystać na wyprawę do miasta po nowe mundurki szkolne dla blizniaków.Po południumieliśmy się spotkać z Edem Golightym w BBC i wszyscy trzymali kciuki za zielone światło.Przyodrobinie szczęścia i sprzyjających wiatrach mogłam zdążyć do domu na czas, żeby wykąpaćchłopców.- Mam czas.- Wpadniemy na kawę? - Martin kiwnął palcem w stronę kawiarni na rogu.Usiedliśmy przy małym stoliku, który chwiał się niebezpiecznie, ilekroć któreś z nas oparłosię o blat.Martin podmuchał na swoje cappuccino; pianka na powierzchni zmarszczyła się podob-nie jak jego czoło.Sprawiał wrażenie zmęczonego i zagniewanego.Za lewym uchem została mukropelka kremu do golenia, co zakłócało jego nienaganną aparycję człowieka biznesu.- Martin, zapowiada się niedobrze.RL - Jest niedobrze.- Podniósł filiżankę i natychmiast odstawił ją z powrotem na stolik.- Roze-szliśmy się z Paige - wyznał.- A właściwie to Paige kazała mi się wynosić.- Co takiego? Nic mi nie mówiła.Dla Martina naturalnie nie miało to żadnego znaczenia.Spojrzał mi prosto w oczy.- Znasz określenie  dostać obuchem w łeb"? Nie oddaje mojej sytuacji nawet w połowie.Przed oczyma stanął mi widok Nathana siedzącego w niebieskim fotelu, martwego.- Mam o tym pewne pojęcie.- No tak, oczywiście.Zapomniałem.- Zmarszczył czoło jeszcze mocniej; oczy mu się nie-bezpiecznie zapadły.Miałam przed sobą człowieka, który łudził się nadzieją, że się myli, zmagałsię z tajemnicą, której nie umiał rozwikłać.- Od jak dawna się na to zanosiło? Wzruszył ramionami, udając nonszalancję.- A kto wie, co siedzi w głowie mojej żony? Usiłowałam odgadnąć powód decyzji Paige.Czyżby Martin ją bił? %7łądał, by była jego seksualną niewolnicą?Zaczęłam od najprostszego rozwiązania.- Wiesz, że po urodzeniu dziecka kobieta może trochę bzikować.Tak było ze mną.Czuje sięwtedy niepewnie, jest skołowana.- Paige? Niemożliwe.Zauważyłam, że jest ogłupiały i ma głębokie poczucie krzywdy.- Paige uważa, że nie poświęcam dzieciom dość uwagi, a do tego za dużo od niej wymagam.Twierdzi, że wystarczą jej dzieci do opieki i to na nich musi się skupić.Najwyrazniej ja jej w tymprzeszkadzam.Mimo iż słońce padało mi na plecy, poczułam chłód.- Martin, Paige naprawdę zbzikowała.Jesteś pewien, że chodzi do lekarza na kontrole?Znów wzruszył ramionami.- O ile wiem, tak, ale ostatnio często wyjeżdżałem.- Odsunął nietkniętą kawę.- Dom stano-wi pole bitwy, ale Paige jest w pełni poczytalna i czuje się dobrze.Nie mam co do tego wąt-pliwości.Za każdym razem jak rodzi dziecko, robi się.coraz silniejsza i bardziej nieprzejednana.Jak Klitajmestra czy jak tam się nazywała ta okropna kobieta, która dla zabawy zabiła swojegomęża.- Ale on zabił jej córkę.- Tak? No cóż.- Sięgnął po torbę.- To prawda, że nie poświęcam każdej chwili na jawie iwe śnie dzieciom.Zostawiam to Paige.- Czego po mnie oczekujesz, Martin? - spytałam łagodnie.- Chcesz, żebym coś zrobiła?Chociaż nie wiem, co mogłabym zrobić poza przekonaniem Paige, że nie ma racji.RL Martin wbił wzrok w blat stolika.Szukał w myślach jakiegoś punktu zaczepienia.- Próbując przekonać Paige do czegoś, osiągniesz coś wręcz przeciwnego.Ale mogłabyśmieć na nią oko.Nie jest aż taka silna, jak jej się wydaje.- Podniósł się ciężko.- Dzięki, że poszłaśze mną na kawę.- Pochylał się nade mną wielki i zgnębiony.- Wiem, że dużo od ciebie wymagam,zwłaszcza teraz, ale gdybyś mogła, miej ją na oku.Prędzej czy pózniej odzyska rozsądek.Prawdęmówiąc, wcale nie jestem pewien, czy w tej chwili chciałbym z nią mieszkać, taka jest okropna.-Pociągnął za uchwyt torby.- Paige nie powinna była rezygnować z pracy w banku.Tam jej energiaznajdowała najlepszy upust.Dzieci ją zniszczyły.Kiedy wreszcie dopadłam Paige, nie wydawała się ani skruszona, ani szalona.- Martin nie umie się dopasować do dzieci - stwierdziła, przekładając Charliego od jednejpiersi do drugiej.Zauważyłam, że jej biust stał się jakby mniejszy i bardziej obwisły, niż był kie-dyś.- Zawsze przychodzi do domu nie w porę i chce, żeby mu podawać obiad albo prasować ko-szule.- Chyba Susan może to robić, przynajmniej częściowo? Przez chwilę zastanawiała się nadtym, co powiedziałam.Nie potrafiłam nic wyczytać z wyrazu jej oczu.- Nie pozwala mi się skupić na dzieciach.Zmieniłam zdanie.Paige jednak chyba straciłarozsądek.- Byłaś ostatnio u lekarza?- Nie ma potrzeby.- Zwróciła się do kędzierzawej główki ssącego pierś syna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •