[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był kolejny powód, dla którego nie należało tu sięśpieszyć.Do licha, dlaczego wszystko - nawet te cholerne drągi -wydawało się komentarzem na temat jej małżeństwa?- Powiedz mi w końcu, Deene.Nie zrobię ci awantury, siedząc nakoniu.Przynajmniej na tyle mnie już znasz.Spojrzał na nią i ruszył ku trzeciej przeszkodzie - żywopłotowi,pierwszemu z trzech na tym torze.Przeszkoda sama w sobie była prosta,ale ustawiono ją w cieniu drzew i na tym polegała jej trudność.Oczykonia nie przystosowują się do zmian oświetlenia tak szybko jak ludzkie,więc przeszkoda w cieniu wcale nie musi być tak oczywista dla konia, jakdla jezdzca.Mądry dżokej da koniowi czas nadostrzeżenie przeszkody.Zbyt napalony jezdziec uzna, że to jedna znajłatwiejszych na trasie i najedzie na nią pełnym galopem.- Nienawidzę takich pytań - stwierdził Deene, krzywiąc się na widokprzeszkody.- Powinniśmy dawać Williamowi więcej takich utrudnień.- Zmieniamy przecież godziny treningów, żeby cienie padały w różnemiejsca i pod różnymi kątami.Uważasz, że nie wiem, co to honor,Deene? Wiem, że walczycie z Dolanem na noże o opiekę nad twojąsiostrzenicą.- Na samym początku nazywałaś ją naszą siostrzenicą.W jego tonie nie było napięcia - widać było, jak bardzo nad tympracował.Nie kłócili się, a to znaczyło, że nie rozmawiali na te tematy.Wzwiązku z tym, Eve miała wrażenie, że małżeństwo wymyka jej się z rąk.Podjechała galopem do kolejnej przeszkody, którą był solidny, potężnyokser, wymagający skoku o odpowiedniej wysokości i zasięgu.Międzydrągami umieszczono blat stołu.Drewno było ciemne, solidne i miało zazadanie przestraszyć konia, choć najazd, skok i zeskok nie powinny byćtrudne nawet dla przeciętnego skoczka - pod warunkiem że dżokejzachowa pewność siebie.- Przeszkoda z utrudnieniem - powiedział Deene.- Czternasta jest takasama.Zupełnie prosta, tyle że znajduje się na końcu długiego najazdu,jest masywna i wygląda przerażająco.Nie znoszę tych utrudnień.- Każda przeszkoda ma pewne utrudnienie.Następna jest wodna, imoże okazać się najgorsza ze wszystkich.Spojrzał na nią.W jego oczach wyczytała troskę.- Niepokoi cię podłoże, prawda, żono? Zawsze cię niepokoi.- Wtedy spadłam właśnie z powodu niepewnego podłoża.Klaczzerwała wtedy ścięgna na obu przodach, a ja musiałam pełzać nakolanach do nocnika.Westchnęła, a on patrzył na nią bez słowa.- Denerwuję się tym wyścigiem, Deene, ale nie dlatego, że być możepostawiłeś na niego więcej, niż nas stać, albo nie tylko dlatego.Niepodoba mi się, że ryzykujemy zdrowie dobrego konia i Aelfretha.Wiem,że nie robisz tego dla kaprysu, ale.- Eve, zapewniam cię, że stać nas na kwotę, jaką postawiłem nanaszego konia.Wiem, co ci powiedział Anthony, ale podczas moichostatnich wyjazdów do Londynu spotykałem się z bankierami, ichpracownikami i moimi współpracownikami.Anthony ma swoje powody,żeby przedstawiać sytuację w ostrożny sposób, a ja go popieram.Jednakuwierz mi, nie mamy problemów finansowych.Powiedziałby jej to samo, nawet gdyby czekało ich najgorsze.Zawszetak było.Jego Książęca Mość kiepsko sobie radził z finansami.Księżnanigdy by tego otwarcie nie powiedziała, ale Eve sama do tego doszła,obserwując, ile pracy Westhaven musiał włożyć w ustabilizowaniesytuacji finansowej rodziny.Dżentelmen mógł tkwić w długach po uszy i pomimo to zachowywaćpozory, nawet przed najbliższą rodziną.Jeśli do tego był utytułowany, niemożna go było zamknąć do więzienia za długi i sytuacja rodziny stale siępogarszała.Eve dogoniła męża nad strumykiem, który dzielił tor na pół.Podprowadził Bestię do samego brzegu.- Podłoże jest tu dość twarde, ale jeśli w nocy jeszcze popada.- Nienawidzę błota i błotnistej wody - powiedziała z większąniechęcią, niż zamierzała.- Gdybym to ja dosiadała Williama,przeskoczyłabym przez ten przeklęty potoczek i wylądowała daleko nadrugim brzegu, żeby się nie zapadł w muł na brzegach.- Powiedz mu to wieczorem, jak go będziesz kładła spać.Deenemówił poważnie.Był przekonany, że Eve porozumiewasię z koniem na poziomie dostępnym tylko prawdziwym koniarzom ikoniarom.Sama Eve nie przypisywała koniowi - i sobie - aż takichzdolności.- Powiem Aelfrethowi, a jutro rano przyślemy tu kogoś, żebyobejrzał ten brzeg, zanim stewardzi zamkną tor.Przejechali resztę toru, choć i tak już znali każdą przeszkodę,sprawdzili, czy drewno nie zgniło, czy gdzieś nie walają się gwozdzie iczy podłoże jest odpowiednie.Zanotowali w pamięci subtelne zmiany,pojawiające się z odmianą pogody, porą dnia, a nawet zmianą kierunkuwiatru.Przy ostatniej przeszkodzie, gdzie konie zaczynały bieg do mety podługiej, równej, finałowej prostej, Eve zatrzymała się nagle.- Jutro będą tu flagi na pawilonach przy mecie.- I co z tego? - Deene w dalszym ciągu był wściekły.Nie powiedziałjej też, co jeszcze postawił na Williama.- Jeśli będzie silny wiatr, konie wyjdą na tę prostą z ostatniego zakrętui usłyszą brzęk drutów przy masztach, łopot flag i szelest proporczykówna wietrze.- To drobiazg, te konie rodzą się po to, żeby biegać, Eve.Będądoskonale wiedziały, że idą do mety.W takich zawodach nic nie było drobiazgiem, ale oboje byli już pozatorem.- Mężu, powiesz mi to w końcu? Nie chodzi o to, że ci nie.Zamilkła.Temat zaufania był śliski, zbyt wiele innych rzeczy sięz nim wiązało, i to nie tylko ze strony Deene'a.Wróciła myślą do nocypoślubnej, kiedy miała wiele sposobności, by się zwierzyć swemumężowi, a jednak milczała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]