[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- On jedzie, to znaczy, obaj jedziecie ze mną - odparł Boromir, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego.- Coś nie tak?- Nie, wprost przeciwnie - powiedział Pippin szybko - zawsze chciałem zobaczyć giermka przy pracy.- A ja walczącego hobbita - rzekł Mysza ze słodkim uśmiechem.- Stawcie się jutro obaj o świcie na dziedzińcu stajni w szóstym kręgu.- Tak jest! - znów odparli jednocześnie.Pippin spojrzał na świecący pustkami talerz Boromira i wtrącił:- Przecież ty prawie nic ni zjadłeś! Wszystko będzie zimne.Znalazłem tu istne zagłębie znakomitych placuszków.Nałożyć ci parę?- A, chętnie - Boromir podał mu talerz.- Dolać ci wina, korzystając z tego, że już tu stoję? Masz skandalicznie pusty puchar.- Czemu nie.Dziękuję.Pippin dolał mu wina, ignorując spojrzenie Pana Myszy.Chciał jeszcze zaproponować toast, ale przerwało mu małe zamieszanie - Imrahil pożegnał zebranych, tłumacząc się obowiązkami i życząc wszystkim dobrej nocy.Tuż po jego wyjściu na stół wjechały krokieciki obojga rodzajów i jeszcze jeden półmisek z plackami.Pippin nałożył sobie wszystkiego po trochu i wrócił na swoje miejsce, by zamiast Merry’ego zastać na łóżku Obieżyświata.Aragorn przeniósł się pod okno, kontynuując rozmowę z czarodziejem, do której przyłączył się teraz Faramir.Brandybuck natomiast przysiadł się do Gimlego i Legolasa i wraz z Boromirem zaczęli wspominać pobyt w Rogatym Grodzie.Pippin został na swoim miejscu, starając się słuchać wszystkich naraz.Rozmowa o Rogatym Grodzie wydała mu się ciekawsza od rozważania zasobów Ithilien i właśnie zamierzał przenieść się na łóżko Boromira, kiedy materac ugiął się obok niego.- A taki mały niziołek nie boi się jechać do Mordoru? - zagadnął Mysza tonem, jakim zwykle mówi się do dzieci, przysiadając się i nachylając się nad nim, niby to poufnie - Tam jest pełno orków, brzydkich, niedobrych orków z wielkimi zębiskami.I straszne trolle tam są.I wilkołaki.Nie strach to, wypuszczać się w tak daleką i mroczną drogę?Pippin z godnością i spokojem skończył konsumpcję napoczętego krokiecika.- Czy mogę prosić o serwetkę? - zapytał uprzejmie.Mysza uniósł brwi, ale wychylił się w stronę stołu i podał mu ją.- Na Wichrowym Czubie - zaczął Pippin, starannie wycierając sobie kąciki ust - wraz z czwórką przyjaciół stanąłem przeciw pięciu Nazgulom mając jedynie miecz i pochodnię - Tuk podniósł głowę i spojrzał Myszy prosto w oczy - i nie cofnąłem się! - rzekł dobitnie.Mysza spojrzał na niego z niedowierzaniem, jakby się chciał przekonać czy hobbit nie zmyśla.Pippin zaś, ignorując to jego spojrzenie, ciągnął dalej z powagą i naciskiem - Walczyłem u boku Boromira z wilkami.Widziałem trolle i demona ognia w czeluściach Morii, byłem w niewoli orków i uciekłem z niej.Zabiłem dwóch Uruk-hai.Wiem o strasznych i mrocznych drogach więcej niż ty kiedykolwiek będziesz wiedział, mości giermku.I nic mnie już teraz nie przerazi.Nic a nic.Mysza pokręcił głową.- Nie wierzę - oświadczył.- Wymyśliłeś to wszystko.- Wierz mi, chciałbym.Naprawdę chciałbym.I jeszcze jedno.- Tak?- Byłbym wielce zobowiązany, gdybyś zechciał nazywać mnie hobbitem, a nie niziołkiem.Niby drobiazg, a bardzo dla mnie ważny.Z góry dziękuję.Mysza poruszył ustami, ale nic nie odpowiedział.- Proponuję wznieść toast! - zagrzmiał nieoczekiwanie Gimli - Za naszą Drużynę!- Za Froda! - dodał Merry.- I Sama! - zawtórował mu Pippin.- Za nowy Róg Gondoru i jego właściciela - Faramir uniósł swój puchar.- I za jego brata - Boromir zasalutował mu swoim kielichem i wstał, a za jego przykładem podnieśli się wszyscy.- Chciałbym - zaczął Boromir, kiedy już spełnili toast - żebyśmy też wypili za pamięć poległych.Za tych, których zabrakło i których zły los nam odebrał.W milczeniu unieśli puchary i osuszyli kielichy do dna.- O, tak.Rzeczywiście wyjątkowe to wino - powiedział Gimli po chwili ciszy, kiedy znów zasiedli na swoich miejscach.- Cieszę się, że ci smakuje.A co powie nasz znawca win z Mrocznej Puszczy? - Boromir spojrzał na Legolasa.- Niczego sobie, muszę przyznać - elf skłonił głowę.- Interesujący bukiet.- Ale i tak wolałbyś wino z Lorien, prawda? - Boromir uśmiechnął się domyślnie.- Przez grzeczność nie będę ci zaprzeczał.- Boromirze - odezwał się Aragorn spod okna.- Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli sobie zapalimy?- Tak!- O, właśnie! - ucieszył się Gimli - Wiedziałem, że mi czegoś brak.- Mowy nie ma! - oświadczył Boromir kategorycznie.- To są Domy Uzdrowień, a nie palarnia.- Otworzymy szerzej okno - zaproponował Aragorn.- I drzwi - dodał Merry.- Po moim trupie!- Bracie, nie bądź taki - odezwał się Faramir pojednawczo.- To nikomu nie szkodzi.- Owszem, szkodzi.Wiem coś o tym, bo wdycham to świństwo od grudnia.Mam już na stałe stępione powonienie i oczy mnie drapią.Oni palili nawet w tunelach Morii, wyobrażasz sobie?!- Patrzcie no, patrzcie, jaki delikacik.Jak panienka - zakpił Gimli.- Uważaj, nie obrażaj panienki, dzierżącej duży talerz ze śliskimi krokietami - Boromir wymownie uniósł półmisek.- Kto chce palić, tego zapraszam na gustowny i wygodny murek przed Domami Uzdrowień.Rośnie tam urokliwy bluszczyk czy inne zielsko, pogoda piękna, nie pada.- No wiesz, gości wyganiasz?! - Faramir zgromił go wzrokiem.- Ależ ja nikogo nie wyganiam.Wprost przeciwnie zachęcam, by zostali jak najdłużej, walcząc z nakazami zgubnych przyzwyczajeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]