[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poirot powrócił do tematu.- Pokój, w którym państwo spędzili cały wieczór.- Byliśmy w salonie.-.też ma drzwi na taras; pamiętam, jak pan wspomniał, że tamtędy pan wyszedł.Czy złodziej mógł wyjść na taras drzwiami z salonu i wejść do gabinetu od tarasu, w czasie kiedy pan Fitzroy był nieobecny, a potem wrócić tą samą drogą?- Ależ zobaczylibyśmy go! - zaoponował admirał.- Nie wtedy, gdyby panowie byli do niego odwróceni plecami.- Fitzroya nie było tylko parę minut, tyle ile zajęłoby nam dojście do końca tarasu i z powrotem.- Nieważne.To tylko możliwość.Zresztą jedyna w tej sytuacji.- Ale kiedy wychodziliśmy, w salonie nikogo już nie było - rzeki admirał.- Ktoś mógł przyjść później.- Chce pan powiedzieć - zapytał lord Alloway - że kiedy Fitzroy usłyszał krzyki pokojówki i wyszedł do hallu, ktoś ukryty w salonie pobiegł do gabinetu i z powrotem, a z salonu wyszedł, dopiero kiedy Fitzroy zdążył tu wrócić?- Ma pan metodyczny umysł - odparł Poirot z ukłonem.- Doskonale pan przedstawił tę sprawę.- Może to ktoś ze służby?- Albo gość.Krzyczała pokojówka pani Conrad.Co może mi pan powiedzieć na temat pani Conrad?Lord Alloway namyślał się przez chwilę.- Mówiłem już, że jest to osoba znana w towarzystwie, w tym sensie, to prawda, że wydaje duże przyjęcia i wszędzie można ją spotkać.Ale niewiele wiadomo o jej przeszłości i skąd naprawdę pochodzi.Bardzo chętnie przebywa w towarzystwie ludzi z kręgów dyplomatycznych i związanych z Ministerstwem Spraw Zagranicznych - ale z jakich powodów? Secret Service też to interesuje.- Rozumiem - odparł Poirot.- A teraz dostała zaproszenie.- Żebyśmy mogli - jak by to wyrazić? - mieć ją na oku.- Parfaitement! Możliwe, że pobiła was waszą własną bronią.Lord Alloway zmieszał się.- Proszę mi powiedzieć, milordzie - ciągnął Poirot - czy w jej obecności czynione były jakieś aluzje na temat tego, o czym mieli panowie dyskutować?- Tak - przyznał gospodarz.- Sir Harry rzekł: “A teraz zabieramy się za nasz okręt podwodny”, czy coś w tym rodzaju.Wszyscy wyszli, ale ona wróciła jeszcze po książkę.- Rozumiem - mruknął Poirot.- Milordzie, jest już późno, ale to ważna sprawa.Chciałbym porozmawiać z pozostałymi gośćmi.Jeśli to możliwe - natychmiast.- Naturalnie, że to możliwe - zgodził się lord Alloway.- Tylko że nie chcielibyśmy, by ta sprawa się rozniosła.Oczywiście lady Juliet Weardale i młody Leonard są poza podejrzeniem.ale pani Conrad to zupełnie co innego.Może by pan po prostu powiedział, że zginął ważny dokument, nie mówiąc dokładnie, co to jest, i nie wchodząc w okoliczności jego zniknięcia?- Dokładnie to samo chciałem zaproponować - rozpromienił się Poirot.- W każdym z trzech przypadków.Niech mi pan admirał wybaczy, ale nawet najlepsze z żon.- Nie obrażam się - powiedział sir Harry.- Wszystkie kobiety to gaduły.Choć wolałbym, żeby Juliet trochę więcej mówiła, a trochę mniej grała w brydża.Ale w dzisiejszych czasach kobiety są nieszczęśliwe, jeśli nie tańczą albo nie uprawiają hazardu.Zbudzę Juliet Leonarda, co, Alloway?- Dziękuję ci.Ja zawołam pokojówkę.Pan Poirot tak będzie chciał z nią porozmawiać, a ona może zbudzić swoją panią.Zrobię to natychmiast, a tymczasem przyślę tu Fitzroya.Pan Fitzroy był bladym, szczupłym młodzieńcem o surowej twarzy, ozdobionej pince-nez.Jego zeznanie niemal słowo w słowo powtarzało to, co powiedział lord Alloway.- A jaka jest pańska teoria, panie Fitzroy?Mężczyzna wzruszył ramionami.- Niewątpliwie ktoś wtajemniczony w sprawę czekał na zewnątrz.Przez oszklone drzwi widział, co się dzieje, i wkradł się, gdy wyszedłem z pokoju.Szkoda, że lord Alloway nie pobiegł za nim wtedy, kiedy widział, jak się wymyka.Poirot nie wyprowadził go z błędu.Zamiast tego zapytał:- Wierzy pan w to, co mówiła pokojówka? Że zobaczyła ducha?- Nie bardzo, panie Poirot.- Chodzi mi o to, czy ona naprawdę tak myślała?- Ach, jeśli o to chodzi, to nie wiem.Na pewno wyglądała na wytrąconą z równowagi.Rękami obejmowała głowę.- Ach! - zawołał Poirot tonem kogoś, kto dokonał odkrycia.- Naprawdę? To niewątpliwie ładna dziewczyna?- Nie zwróciłem uwagi - odparł Fitzroy lodowatym głosem.- Przypuszczam, że nie widział pan jej pani?- Owszem, widziałem.Stała na galeryjce u szczytu schodów i wołała ją: “Leonie!”.Jak mnie zobaczyła.oczywiście cofnęła się do pokoju.- Była na górze - rzekł Poirot, marszcząc brwi.- Naturalnie zdaję sobie sprawę, że jestem w niemiłym położeniu.a raczej byłbym, gdyby lord Alloway nie widział złodzieja.W każdym razie pragnąłbym, aby pan przeszukał mój pokój.I zrewidował mnie.- Naprawdę pan tego chce?- Oczywiście.Nie wiem, co by zrobił Poirot, ale w tej chwili pojawił się lord Alloway i powiedział, że obie kobiety Leonard Weardale są w salonie.Panie miały na sobie twarzowe negliże.Pani Conrad była piękną złotowłosą trzydziestopięcioletnią kobietą z lekką skłonnością do zaokrąglania się.Lady Juliet Weardale musiała mieć około czterdziestki, szczupła wysoka, jeszcze piękna, z eleganckimi dłońmi i stopami, i pewną nerwowością w zachowaniu.Jej syn, nieco zniewieściały młodzieniec, stanowił całkowite przeciwieństwo krzepkiego, rześkiego ojca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]