[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Same nazwy tych miejsc przeniosły go myślami do Helleronu, gdzie się to wszystko zaczęło.Zamierzał tylko na krótko wybrać się do Asty, żeby przesłuchać pojmanych więźniów, a tam dopadł go pułkownik Latvoc i został wciągnięty w tutejsze intrygi.Jego agenci w Helleronie musieli zachodzić w głowę, gdzie podział się ich szef.Obszedł stół, usiłując dostrzec szczegóły w tym niesamowitym podmorskim oświetleniu.Nad nim, przesłaniając większość elementów mapy, wisiał korpus wielkiej leśnej modliszki, która mogła rozszarpać konia.Bestia unosiła przednie odnóża jakby do chwytu irzucała złowrogi cień na papier.–Co o tym myślisz? – zapytał go Ulther.– To najnowszy nabytek.Planuję umieścić ją w sali tronowej.–Czy to naprawdę konieczne? – odpowiedział Thalryk, rzucając gniewne spojrzenie na bestię.–Zakładam, że nigdy nie byłeś w północnym Imperium, wśród tych górskichplemion…–Służba nie wymagała jeszcze tego ode mnie.–To pouczające doświadczenie.Pojawiło się już trzecie pokolenie, ale Imperium nie zmieniło za bardzo ich życia.Owszem, płacą podatki, ale nadal podrzynają sobie gardła i porywają nawzajem kobiety.–Słyszałem, że to banda barbarzyńców, jeżeli to akurat ma pan na myśli, sir – przyznał Thalryk.– Ale to podobno sprawni członkowie oddziałów karnych.–Wiesz, oni jednak mają w sobie coś, co myśmy utracili – stwierdził Ulther i Thalryk spojrzał nań ze zdziwieniem.– O, tak – ciągnął gubernator.– Mogą być dzikusami, ale wiedzą, jak żyć.Zycie jest tam krótkie, brutalne, więc starają się je w pełni wykorzystać.Nie znajdziesz wśród nich wodza, który za tronem nie miałby takiego trofeum – dającego mu siłę i odwagę.–Sir, proszę mi nie mówić, że pan w to wierzy.–Nie muszę.Ludzie tu wchodzą, widzą moją łapczywą przyjaciółkę i oni wierzą.W tym sęk.Thalryk mruknął coś pod nosem, ale Ulther uśmiechnął się szeroko.–Gdy stąd wyjdziemy, kapitanie, pokażę ci coś jeszcze – kolejny klejnot z mojejkolekcji.Może najważniejszy.To zdanie zaintrygowało Thalryka.–Proszę bardzo.Nie musieli iść daleko.Ulther zabrał go do cel więziennych i Thalryk przez chwilę myślał, że teraz zaczną się kłopoty.Gubernator jednak chciał mu tylko pokazać kolejnego więźnia – mieszkankę Myny.–Ma na imię Kymene – stwierdził tonem konesera pokazującego swój skarb.– Alenazywają ją Panną.Thalryka natychmiast uderzył nie tyle wygląd więźniarki, ile jej maniery.Leżała na wiązce słomy, ale gdy się zbliżyli, od razu poderwała się na nogi i stanęła pośrodku celi w pozycji bojowej.Jak wszystkie Mynejki miała niebieskoszarą skórę i krótkie włosy.Ultherzostawił jej zwykłą koszulę bez rękawów i krótkie spodnie, co nadawało jej niemal chłopięcy wygląd.Cela była z jednej strony otwarta i zamykał ją tylko rząd grubych prętów.Mimo że kobietę traktowano jak dzikie zwierzę, patrzyła Thalrykowi prosto w oczy, a w jej wzroku widać było odrazę i wyzwanie – kapitan poczuł, że coś w nim się burzy.Otwarta wrogość nie była proporcem, którym bezkarnie mogłaby powiewać uwięziona młoda kobieta.W jej wzroku była twardość stali.Gdy ich spojrzenia się spotkały, poczuł niemal fizyczny wstrząs.„Żadnej łaski, nie poddam się", mówiły jej oczy.–I co w niej jest takiego szczególnego? – zapytał gubernatora z udawaną obojętnością.–Szczególnego? Mój drogi Thalryku, ona jest ruchem oporu.To ich uwielbianyprzywódca i wyłaziliśmy ze skóry, żeby ją złapać.Od ponad roku była na szczycie listyposzukiwanych i ci biedacy z Rekefu stracili już niemal nadzieję.Próbowaliśmy wszystkiego.Infiltrowaliśmy jej szeregi – zabijała szpiegów.Torturowaliśmy członków jej rodziny –karmili nas kłamstwami.Nigdy przedtem nie natknąłem się na coś podobnego.Żeby ją wkońcu schwytać, musiałem z prawdziwą odrazą uciec się do poszukania pomocy u nędznychnajemników.Thalryk zmarszczył brwi.–Świetna robota, sir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •