[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RLT - Czy to prawda, że uciekając z domu, ukradłeś w Newmarket konia wyścigowegonależącego do twojego ojca?- Prawda.- Uśmiechnął się nieznacznie.- Wild Darrel był pięknym stworzeniem imiał dużo łagodniejszą naturę niż większość członków mojej rodziny.- Potem przez kilka lat byłeś dżokejem, zanim zbiegłeś do Francji, by wstąpić doarmii napoleońskiej?- Widzę, że lubisz słuchać plotek.- Margery mi powiedziała.Musisz wiedzieć, że jesteś tu na wszystkich ustach.Wtakim miasteczku ludzie nie mają nic lepszego do roboty niż zajmowanie się plotkami.- Niektórzy mają.Szpiegowanie.Serce Lottie zabiło żywiej.Krótka chwila intymności właśnie dobiegła końca,okienko do przeszłości zatrzasnęło się.Złudzeniem byłoby sądzić, że pierwsza szczerarozmowa naprawdę ich zbliży.Wciąż była zdrajczynią, a Ethan człowiekiem, któregozdradziła.- Wróćmy do dzisiejszego wieczoru - powiedział.- Zobaczyłaś mnie pod jabłonią iwyszłaś, żeby mnie śledzić.- Pomyślałam, że byłoby interesujące dowiedzieć się, dokąd pójdziesz.To byłaspontaniczna decyzja, przysięgam.No, obiecałam bratu.Theo liczy.- Zawiódł ją głos.Była w pułapce.Jakie to ma znaczenie, co powie, przecież Ethan i tak się domyśliogromu jej zdrady.- O twoim bracie porozmawiamy za chwilę.- Chwycił ją za ramiona, by patrzyławprost na niego.- Widziałaś, dokąd poszedłem?- Nie! Wyszłam za pózno.Zauważyłam cię, dopiero gdy wracałeś drogą od rogatkido miasteczka.Badawczo popatrzył jej w twarz.Lottie zaczerwieniła się, chociaż powiedziałaprawdę.Wydawało się jej, że Ethan prześwietla ją wzrokiem na wylot.- Ktoś szedł za mną cały czas.Jeśli nie ty, to kto? - Gdy ścisnął mocno jej ramię,skrzywiła się z bólu.- Widziałaś kogoś? - zapytał łagodniej.- Nie, nikogo.RLT - Jesteś pewna? To ważne.Ich oczy znowu się spotkały.- Kiedy wracałam do domu, zauważyłam, że ktoś skręcał w Newbury Street.Sądzę,że to był któryś w twoich kolegów, jeden z francuskich oficerów.Nie widziałam go wy-raznie, ale sposób poruszania się wydał mi się znajomy.- Oficer francuski, powiadasz - w zadumie powtórzył Ethan.- %7ładen nie mógłby cię zdradzić - powiedziała z wielkim przekonaniem.- Są prze-cież po tej samej stronie co ty.- Kwestia ceny.Prawda, Lottie?Zagryzła wargi.- Ja jestem Brytyjką.Większość ludzi uznałaby mnie za patriotkę.- Więc oceniliby cię za wysoko.- Roześmiał się.- Ty nie masz zasad.Co zaofero-wał ci brat? Pieniądze, jak sądzę.Odwieczny układ.- Theo zaoferował mi to, co utraciłam.- Lottie nie zamierzała zdradzać, na czympolegał układ, bo w ten sposób wyjawiłaby swoją słabość, swoje pragnienia, lecz Ethanją zranił.Tyle że on ma całkowitą rację, myślała z goryczą.Moje zasady są na sprzedaż.DlaLottie nie miało znaczenia dobro kraju i inne równie szczytne ideały, nie tego pragnęłanajbardziej na świecie.Pragnęła powrotu do przeszłości, kiedy była niewyobrażalnie bo-gata, choć nie potrafiła docenić, jak bardzo uśmiechnął się do niej los.Otrząsnęła się,spojrzała na Ethana.Na twarzy miał wypisane zrozumienie, może nawet współczucie.- Przykro mi - powiedział po chwili milczenia.- Przecież wiesz, że nie ma dla cie-bie powrotu do dawnego życia, Lottie.Oni cię zwodzą.- Mogę spróbować.- Skoro odzierał ją ze złudzeń, musiała zaprotestować.- Nie opieniądze mi chodzi! - wybuchła.- Kocham Thea, jest moim bratem.On jeden okazywałmi serce, gdy opuścił nas ojciec, a matka kompletnie się załamała.Czy to dziwne, żechcę mu pomóc, podobnie jak on mnie? - Nie mogła znieść litości bijącej z oczu Ethana.Wiedziała, co myślał.Theo ją wykorzystuje, a ona odpycha od siebie prawdę.Chciała,żeby Theo okazał się jej rycerzem na białym koniu.Owszem, za jego pomoc była cenaRLT do zapłacenia, ale tak już jest na tym świecie.Nie znaczyło to wcale, że Theo kochał jąmniej.- Co ja teraz powiem bratu? - szepnęła zrozpaczona.- To, co ci przekażę.W pierwszej chwili nie zrozumiała, a gdy wreszcie dotarło do niej, zawołała:- Mam go okłamywać?! Przekazywać fałszywe informacje?- Będziesz mi bardzo pomocna.Teraz jego twarz nie wyrażała już współczucia.Był twardy i nieprzejednany.Lottiepatrzyła zdumiona.Pani Ormond twierdziła, że Ethan jest bezwzględny.Lottie z łatwo-ścią mogła sobie wyobrazić, jak na polu bitwy sieka na kawałki wrogów Napoleona.Bezwzględność miała jednak różne oblicza.To było oblicze człowieka o zimnym sercu.- Theo domyśli się - powiedziała bezbarwnym głosem, nad którym, mimo ogrom-nych emocji, jakoś zapanowała.- Skoro ciebie nie wywiodłam w pole, jego też nie prze-konam.- Informacje, które ci dam, będą bardzo przekonujące.Zapadło milczenie, wreszcie Lottie spytała:- Mam inne wyjście? Twierdzisz, że zawsze jest jakiś wybór.- Wyznam, że według mnie wybór masz niewielki.- Uśmiechnął się słodko.- Albozaczniesz pracować dla mnie, aby odkupić swoje oszustwo, albo pójdziesz do brata iprzyznasz się, że go zawiodłaś.Przekonasz się, czy nadal będzie chciał ci pomóc, gdy sięokaże, że nie masz mu nic do zaoferowania.Chyba że pomoże ci powodowany miłościąbraterską.Lottie zrobiło się zimno, bo wcale nie była przekonana o bezinteresowności brata.Mimo to nie poddała się zwątpieniu.Theo przysięgał, że ją kocha.Nie wyrzeknie się sio-stry, nawet gdyby go zawiodła.Kochała brata i chciała mu wierzyć, ale on mówił wLondynie wprost, że za jego pomoc musi zapłacić.Teraz, kiedy tak kompromitująco za-wiodła w roli szpiega, czy odrzuci ją, umyje ręce, jak wielu mężczyzn przed nim? Lottienie chciała wystawiać brata na próbę.- Nie masz wyjścia, musisz związać swój los ze mną - stwierdził Ethan.- Chyba żewolisz skończyć na ulicy.W dusznej atmosferze niewielkiego pokoju znowu zapadła cisza.RLT Ethan nie spuszczał z Lottie oczu, a ona wiedziała, że czyta z jej twarzy jak zotwartej księgi.Rzeczywiście, nie miała wyboru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •