[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Beth jadła bez apetytu, wsłu-chana w hałasy dobiegające z dołu.Miała wrażenie, że rubasznych biesiadników ciągleprzybywa, a ich zabawy stają się coraz bardziej hałaśliwe.Pokoik był zimny i brudny, lecz dogłowy jej nie przyszło, żeby z niego uciec.Zdawała sobie uprawę, że taka eskapada mogłabysię dla niej zle skończyć.Snuła najrozmaitsze domysły, bo intencje Markusa były dla niejniewiadomą.Raczej nie zamierzał wykorzystać dzisiejszego sam na sam, żeby jąskompromitować, ale w tej kwestii niczego nie była już pewna, irytowało ją własne poczuciebezradności.Po raz kolejny straciła panowanie nad sytuacją.przez własną głupotę i niechęćdo racjonalnego myślenia.%7łałowała teraz, że dała się ponieść emocjom i uciekła w najmniejodpowiednim momencie.Mogła zyskać o wiele więcej, gdyby rzeczowo i spokojnierozmówiła się z Markusem.Musiała teraz wypić piwo, którego nawarzyła.Lord Trevithickbył na nią okropnie zły.I słusznie.Drżąc z zimna, uznała jednak, że istniały powody, aby mu nie dowierzać.Gdyby odpoczątku postępował honorowo, miałby prawo robić jej wyrzuty.W sumie byli siebie warci.Oboje mieli nieczyste sumienie.U Markusa do głosu doszła także urażona męska duma.Jeśliostatnia jego obietnica została złożona w dobrej wierze, o czym solennie zapewniał, szkody wynikające z ucieczki Beth okażą się zapewne nie do naprawienia.Markus był takzagniewany, że nie dopuszczał jej do głosu i nie chciał przyjąć szczerych przeprosin.Ogień na kominku dawno zgasł.Beth szykowała się do snu przy marnej świeczce.Pościel była przybrudzona.Beth przewróciła ją na drugą stronę.Gdy zdejmowała prześcierad-ło, miała wrażenie, że z siennika wyskoczyła pchła.Położyła się w ubraniu, lecz mimo todrżała z zimna.Przez te wszystkie niewygody drzemała tylko, a nie spała głębokim snem,więc gdy Markus wszedł do pokoju, natychmiast się ocknęła.- Lady Allerton? Pani już śpi?Otworzyła oczy i próbowała ocenić, czy jest pijany, czy trzezwy.Biła od niego mocnawoń alkoholu, lecz gdy w migotliwym blasku świecy zerknęła na ponurą twarz, wyglądałdość przytomnie.Jego głos był równie donośny, dzwięczny i.opryskliwy jak parę godzintemu.Zrobiło jej się ciężko na sercu, gdy uświadomiła sobie, że złość mu jeszcze nieprzeszła.Z trudem usiadła na łóżku.Markus opadł ciężko na brzeg posłania i zacząłzdejmować buty.- Co.Co pan robi? Popatrzył na nią jak na idiotkę.- A jak pani myśli? Kładę się do łóżka.- Tutaj? - Beth zacisnęła dłonie na pościeli.- Co ludzie powiedzą?Tym razem twarz Markusa przybrała wyraz pobłażliwego rozbawienia.Proszę mi wierzyć, lady Allerton, nikt z bywalców tego lokalu nie dałby złamanegogrosza za pani reputację.Są głęboko przekonani, że wziąłem panią jak swoją, i domagali się,żeby im opowiedzieć, jak było.- Rzucił buty w kąt pokoju rozpiął płaszcz.- Poza tym trochęza pózno na takie skrupuły! Awanturnica podróżująca po kraju bez należytej opieki, która wśrodku nocy ucieka towarzyszom podróży, zamyka dżentelmena w piwnicy i o zmierzchusama jedna przechadza się portowym nabrzeżem, nie ma pojęcia, czym są konwenanse idobre maniery.- Markus znowu spochmurniał.- Jedno chciałbym wiedzieć.Czy paninieufność wobec mnie jest tak głęboka, że nakazuje kwestionować wszystkie moje słowa iobietnice? Audziłem się, że zaczynamy wierzyć sobie nawzajem.Beth przyglądała mu się w blasku świecy.Minę miał zaciętą, twarz skurczoną zezłości, ale w jego spojrzeniu malowały się też inne uczucia, których nie potrafiła dokładnieokreślić: Może cierpienie? Albo poczucie zawodu? Było jej teraz podwójnie przykro, bosprawiła mu ból i niesprawiedliwie go oceniła.Długo patrzyli sobie w oczy.Markus pierwszyodwrócił wzrok i westchnął ciężko.- Dlaczego położyła się pani do łóżka w ubraniu i czemu leży pani pod narzutą, a niepod kołdrą? Beth również westchnęła.Markus tak bardzo się do niej uprzedził, że każdy drobiazgbył dla niego pretekstem do surowej krytyki.- Okropnie zmarzłam.Na domiar złego w sienniku są pchły.Ale proszę się tym nieprzejmować.Niech pan sobie poszuka lepszej kwatery.Proszę przenocować na statku.Mapan tam zapewne wygodną kajutę, milordzie.Markus roześmiał się głośno.- Chce pani zostać tu na noc bez opieki? To mniejsze zło? Beth pokazała mu plecy.- Skoro postanowił pan spać w gospodzie, proszę usadowić się wygodnie w fotelu.Oburzony Markus prychnął głośno.- Niech pani nie będzie śmieszna! Proszę łaskawie posunąć się trochę.Zagarnęła panidla siebie całe łóżko.Beth pisnęła nerwowo i odskoczyła, gdy siennik ugiął się pod ciężarem Markusa,który położył się obok niej w spodniach i koszuli.To mu się chwaliło, ale dlaczego był takizwalisty i czemu przysunął się tak blisko? Niepotrzebnie wyciągnął ramię i gwałtownymruchem obrócił ją tak, że przylgnęła plecami do jego boku.Zdradliwy siennik ugiął sięjeszcze bardziej, a Beth wylądowała w objęciach Markusa.- Naprawdę pani zmarzła - mruknął łagodniej, gdy dotknął lodowatych dłoni i stóp.Przytulił ją mocniej i okrył ich oboje kołdrą.- Zaraz się rozgrzejemy.Pora spać.Beth od razu zrobiło się gorąco.Jej głowa spoczywała na muskularnym ramieniu.Dłoń leżąca na szerokim torsie przez cienki materiał koszuli chłonęła przyjemne ciepłosmagłej skóry.Regularny oddech owiewał jej szyję.Zapomniała o senności i zmęczeniu,kiedy Markus przylgnął do niej całym ciałem.Słyszała mocne bicie jego serca.Po razpierwszy w życiu leżała wtulona w zasypiającego obok mężczyznę.Gdy była żoną Franka,mieli oddzielne sypialnie i rzadko dzielili łoże.Mąż przychodził do niej czasami, abywypełnić obowiązek małżeński, ale szybko wracał do siebie, ledwie Uczynił zadość nużącejpowinności.Beth leżała nieruchomo.Czuła wzbierające pożądanie i przyjemne zadowolenie.Markus obejmował ją ramieniem, dłoń umieścił pod piersią.Zwiadomość jego bliskości niepozwalała zasnąć.Wkrótce jednak przyjemnie rozgrzana Beth zaczęła stopniowo poddawałasię senności i rozleniwieniu.Markus lekko uniósł głowę i mruknął kpiąco:- Radziłbym od czasu do czasu zaczerpnąć powietrza i swobodnie odetchnąć, bo znówwpakuje się pani w kłopoty.A może suknia jest zbyt ciasna? - spytał nieco zmienionymgłosem.- Czy dlatego nie może pani oddychać? W takim razie trzeba ją zdjąć. Beth prychnęła głośno, oburzona tą sugestią, i próbowała się odsunąć.Daremnie,ponieważ objął ją mocniej.- Proszę się nie obawiać.%7łartowałem.Radzę teraz zasnąć t dobrze wypocząć przedjutrzejszą przeprawą.Będziemy płynąć niemal cały dzień.Beth otworzyła szeroko oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •