[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam przyjaciółkę, która zamawia regularnie nowe ksią\ki, a po przeczytaniu nie interesuje się ju\ nimi, więcrekwiruję je dla szpitala.- Liz kłamała bez mrugnięcia okiem, chocia\ sama kupiła je tego ranka.- Będę musiała przeczytać je bardzo szybko, bo w poniedziałek stąd wychodzę.Liz przysunęła sobie krzesło, które pojawiło się przy łó\ku dziewczyny.- Gdzie mieszkasz? - spytała od niechcenia.- Obiecali mi pokój w schronisku dla dziewcząt.- Wielkie nieba! Sądziłam, \e ju\ dawno je polikwidowano.- To schronisko prowadzone jest przez Kościół.- Och, jesteś wierząca?- Nie, ale jeśli oni mogą mi zapewnić dach nad głową, pójdę tam.Liz zanotowała w pamięci nagłą zjadliwość w ślicznym młodym kontralcie i rozpoznała symptomy ostrego brakugotówki.- Pracujesz gdzieś? - zapytała, uwa\ając, \eby okazać zainteresowanie, a nie ciekawość.- Jestem akurat w trakcie szukania nowej pracy.- Znowu miała się na baczności.- Ale nie wrócisz do swojego chłopaka?W oczach Nell błysnęła determinacja, kiedy przecząco potrząsnęła głową.Liz patrzyła na nią, wyra\ającwzrokiem uznanie i dając do zrozumienia, \e wie o wszystkim.- Rozsądna dziewczyna.Nigdy nie zrozumiem, dlaczego kobiety zostają z mę\czyznami, którzy je biją.- Pewnie nie mają dokąd odejść.- Zawsze jest dokąd pójść, nawet gdyby to miał być tylko komisariat.Je\eli zło\ysz oficjalną skargę, policja musici pomóc.- Liz westchnęła.- W takim razie, skoro wszystko ju\ załatwiłaś, nie ma sensu, bym ci mówiła o mojejpropozycji.Zdziwienie Nell wzięło górę nad podejrzliwością.- Jakiej propozycji?- Zajmuję się nie tylko wypo\yczaniem ksią\ek, pracuję trochę dla organizacji społecznych.- Liz kłamała gładko.- Powiedziano mi, \e nie masz, jak to określono, stałego miejsca zamieszkania.Pytano mnie, czy nie wiem oładnym pokoju do wynajęcia w przyzwoitym domu, gdzie mogłabyś przez jakiś czas pomieszkać.- Obserwowała,jak na twarzy Nell wyraz zaskoczenia zmienia się w sceptycyzm, lecz kontynuowała, nie zwa\ając na nic.- Tak sięskłada, \e wiem o takim pokoju w bardzo miłym domu u bardzo miłej pani.- Pewnie mnie na to nie stać.Prosto stąd pójdę do Urzędu Zatrudnienia.- Nie, jej ceny są całkiem rozsądne.Uwa\a to za wkład w pracę społeczną.Nell nie była przekonana.- Takiej jak ratowanie upadłych kobiet?Liz odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła serdecznym śmiechem,- Dobry Bo\e, nie! To przestarzałe wiktoriańskie określenie.Parafrazując Dorothy Parker:  Jeśliby uło\yćwszystkie upadłe kobiety świata jedną za drugą nie byłabym zdziwiona, gdyby wystarczyło ich na opasanie rów-nika.Poczucie humoru Nell zwycię\yło i dziewczyna się uśmiechnęła.- Ja te\ nie.- Och, szkoda byłoby, gdybyś nie przyjęła mojej propozycji - powiedziała impulsywnie Liz.- Wiem, \e byłabyśtam szczęśliwa.To tolerancyjna i wyrozumiała osoba, nikogo nie osądza.- Kto pani powiedział, \e byłam notowana?32 - Moja droga, tu jest szpital.Była u ciebie policja i znają cię w obyczajówce.- Ju\ mam gdzie mieszkać.- Schronisko? śadnej prywatności, zasady, regulaminy, pracownicy socjalni?- śebracy nie mogą być zbyt wybredni.- Rzeczowość i logika tego argumentu wiele powiedziały Liz o \yciu,jakie prowadziła wcześniej ta dziewczyna.- Moja przyjaciółka nie oczekuje, \ebyś \ebrała, a zapłacisz, gdy znajdziesz pracę.- Jako kto? Nauczycielka cudzołóstwa?Liz opanowała gniew.- Jestem pewna, \e jest coś, co będziesz mogła robić.Musimy się tylko dowiedzieć, co to jest.Nell nadal była bardzo podejrzliwa.Nieufna, pomyślała Liz.Ktoś oszukał ją o jeden raz za du\o.Znam touczucie.Jest przekonana, \e musi być jakiś haczyk, poniewa\ do tej pory zawsze był i ona się na niego łapała.- Pomyśl o tym - powiedziała, wstając z krzesła.- Jeśli chcesz, wrócę jutro i znowu porozmawiamy.Nell nie zmieniła postawy.- Jak pani sobie \yczy.- Zdawała sobie sprawę ze swojej niewdzięczności, ale ju\ dwa razy dała się nabrać.Niema mowy, \eby trzeci raz zrobiła z siebie idiotkę.Dlaczego taka dama zawraca sobie głowę prostą dziewczyną? Ikimkolwiek jest jej przyjaciółka, musi pochodzić z tej samej sfery.Pamiętasz jak macierzyńska była Lil? Ellyz\ymała się na myśl o swojej, nie tak dawnej, naiwności.Nawet ta dama mo\e być podstępna.Na pewno tak jest.Zało\ę się, \e ma jakiś ukryty motyw.Pamiętaj, \e twoje motto to:  Nie ufaj nikomu.Skąd wiesz, \e to nie jestjakaś burdelmama z wy\szych sfer? Mo\e myśli, \e jesteś nieoszlifowanym diamentem? śe wszystko, czego citrzeba, to odpowiedniego szlifu, \eby mogła cię sprzedać i na tym zarobić? Ani mi się śni!Liz obserwowała, jak sprzeczne emocje ujawniają się, jedna po drugiej, na twarzy zbyt wyrazistej, jak nadziewczynę o takiej przeszłości.Nawet w połowie nie jest tak twarda, na jaką chce wyglądać.Wyciągnęła rękę ichwyciła za uparty podbródek.Spojrzała głęboko w pochmurne, szare oczy.- Jestem na pewno po twojej stronie - powiedziała bardzo cicho.- Proszę, uwierz mi.Nell patrzyła za wychodzącą Liz.Dziś ubrana była na granatowo, w długi \akiet i krótką spódniczkę.Pewniekosztowało to więcej ni\ kiedykolwiek udało mi się zarobić przez miesiąc, pomyślała dziewczyna.Co ona mo\ewiedzieć o moim \yciu?Sięgnęła z powrotem po ksią\kę, ale cały zapał do czytania znikł.Mogła jedynie myśleć o tym, \e pomimowszystkiego, co powiedziała tej kobiecie, nadal ma wybór.7Znalazłam ją - oznajmiła Liz Philipowi wieczorem, kiedy spotkali się w  Connaught Grill.- Kiedy? Gdzie? A przede wszystkim, kogo? Czy ja ją znam?- Nie.Nikt jej nie zna.To prostytutka, którą pobił alfons.Wylądowała w szpitalu z połamanymi \ebrami, szczękąi nosem.Philip opadł na krzesło, zamknął oczy, sięgnął po kieliszek szampana - ulubionego kruga - i wypił do dna.Pochwili odstawił kieliszek i otworzył oczy.- Przepraszam, ale wygląda na to, \e zdecydowałaś się zaadoptować zwyczajną uliczną dziwkę.- Mo\na o niej powiedzieć wszystko, tylko nie to, \e jest zwyczajna.Ma w sobie coś.I jest inteligentna.To nie zwykła dziwka, Philipie.Nie wygląda na taką, nie wysławia się w tensposób ani się tak nie zachowuje.- Skąd wiesz? Widziałaś ją przy pracy? - zakpił Philip [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    >