[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amrit rozpiął mupasy i pomógł wyjść z maszyny.Następnie przystąpił do niego doktor Chatterju, z notatnikiem wdłoni, ciepło się uśmiechając.Spojrzał na Jake a przez swoje okrągłe okulary i zaczął zadawaćrozmaite pytania dotyczące podróży, którą ten właśnie odbył.Jake nie potrzebował zachęty; opisał wszystko szczegółowo, od palm po pałac, ptaka,piramidy (Ty je naprawdę widziałeś?! - wykrzyknął zdumiony Alan.- Przecież nikt nigdy niewidzi piramid!), atrium, sadzawkę, mapę i kobiety.Z każdą kolejną informacją zgromadzeni wokół niego agenci byli coraz bardziej i bardziej poruszeni.Niektórzy z niedowierzaniem kręciligłową.- To niemożliwe! C est impossible! - parsknęła Oceana, gdy Jake opisał kolory i dokładnykształt nakrycia głowy władczej damy.Po pewnym czasie Chatterju, który zawzięcie wszystko notował, usiłując nadążyć zaopowieścią Jake a, potrząsnął głową i z rezygnacją odłożył notatnik.Kiedy Jake skończył,wszyscy agenci wpatrywali się w niego w osłupieniu.- To jak? - zapytał.- Zdałem?Galliana nabrała głęboko powietrza i spojrzała pytająco na Miriam.Jednak to Alanodezwał się pierwszy.- Czy zdałeś?! - wykrzyknął, występując naprzód i obejmując syna.- Jeszcze jak! Wżyciu nie słyszałem takiego opisu.Nikt, nawet Nathan Wylder, nie widzi takich szczegółów wteście na takim dystansie!Jake nagrodził siebie słabym przebłyskiem uśmiechu, kiedy tata z dumą uszczypnął go wpoliczek.- Jest podróżnikiem, Miriam - powiedział z łezką w oku.- Nasz chłopiec jest urodzonympodróżnikiem i nie możemy nic na to poradzić!Miriam popatrzyła na niego z kamienną twarzą.Galliana skinęła Jake owi głową.- Gratuluję.Właśnie odbyłeś symulowaną podróż do tysiąc trzysta pięćdziesiątego rokuprzed naszą erą.Próba dowodzi, że mógłbyś wybrać się tam naprawdę, choć rzeczywista podróżnie byłaby wcale tak przyjemna.Masz nieprzeciętny talent, Jake.W tym momencie Oceana Noire uznała, że nasłuchała się już wystarczająco dużo.- Muszę iść nakarmić Józefinę.Biedactwo na pewno umiera z głodu - oznajmiła i wyszłaz komnaty, znowu omal nie powalając Jake a panierami sukni.Nikt nie zwrócił na nią uwagi.- Tysiąc trzysta pięćdziesiąty& - wymamrotał Jake.- To& ponad trzy tysiące lat temu.- Dokładnie trzy tysiące sto siedemdziesiąt.Poza Różą wszyscy inni widzieli tylkorozmyte kształty.- A kim była ta dama na końcu? - spytał Jake.- Istniała naprawdę? - Kiedyś tak.Miałam wątpliwą przyjemność poznania jej.Była urocza, ale jednocześniegrozna jak gniazdo żmij.- Kleopatra? - spytał Jake z błyskiem w oku, natychmiast zdając sobie sprawę, żewymienił po prostu jedyną sławną Egipcjankę, jaką znał.- Ależ nie, nie ta wichrzycielka.- Galliana potrząsnęła głową.- Zresztą ona panowałaznacznie pózniej.To była Nefretete.Jake wziął głęboki wdech, wyprężył się, by wydać się jak najwyższy, i przemówiłnajgłębszym, najbardziej dorosłym głosem, jaki zdołał z siebie wydobyć.- Czy to oznacza, że mogę popłynąć na misję z Różą?Galliana spojrzała na Miriam.Przez dłuższą chwilę trwało milczenie, a potem mamaJake a wzruszyła ramionami i westchnęła z rezygnacją.Wiedziała, że mimo wszelkich starań niezdoła zapobiec temu, by jej syn został strażnikiem historii.- Tak samo było z Filipem - powiedziała cicho.- Moc była po prostu zbyt silna.W ciąguniespełna godziny Jake i Róża znalezli się w kostiumerni, gdzie przebrano ich w rzymskie stroje.Jake był obsługiwany przez samego signora Gondolfino.Dostał białą tunikę i sandały podobnedo tych, które miał Charlie, a teraz krawiec pieczołowicie dopasowywał mu oślepiająco białątogę.- Ubieram cię jak młodego arystokratę - rzekł Gondolfino - jak przystojnego synasenatora albo kogoś w tym guście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •