[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nie pomyłka", odpowiedziała bezgłośnie Heather.Usiłowała dopasować jakieś inne słowa do układu jej ust.Wmawiałasobie, że zle odczytała ruch warg.Ale te trzy słowa ciągle powracały.Byłazszokowana.Nie, nie zszokowana.Chyba jednak tak.Zszokowana grozą tego wyznania.Do głosu dochodziły także inne uczucia.Była rozczarowana.Przerażona.Załamana.Zagubiona.Nie wiedzieć czemu, czuła się dotknięta.PrzecieżHeather nie okłamywała jej przez te wszystkie lata.Ona po prostu przemilczałaprawdę.192R SCholera, Poppy też pewne sprawy zostawiła wyłącznie dla siebie.Nieznaczy to wcale, że teraz nie jest wartościową osobą, przynajmniej jeśli wierzyćw teorię rozwoju wyznawaną przez Griffina.Twierdził, że ludzie wyciągająwnioski z ciężkich przeżyć, mądrzeją i przystosowują się do sytuacji.W takimrazie Heather jest obecnie wartościowym człowiekiem.Jeżeli rzeczywiścieponosi winę za śmierć Roba DiCenzy, musiała być jakaś przyczyna.Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to działanie w samoobronie.Chciała podzielić się tymi spekulacjami z Griffinem, ale kiedy zajechała naświeżo odśnieżony podjazd, przed domem obok jego ciężarówki stałzaparkowany suv Maidy.W ułamku sekundy przebiegła myślami listę osób, które ewentualniemogłyby korzystać z samochodu pod nieobecność matki.Wewnętrzny głosjednak podpowiadał, że to sama Maida nim przyjechała.Podczas tamtejrozmowy telefonicznej wychwyciła jakąś nową nutę w jej głosie; coś w rodzajuwahania czy niepewności.Czując się nieswojo z wielu powodów, podjechała przed dom.Cały czaszastanawiała się, o czym Maida może rozmawiać z Griffinem.Cokolwiek by tobyło, w tej chwili nie miała siły stawić temu czoła.Szybko wysunęła wózek z blazera.Rampa była mokra, ale bez śniegu.Ledwo zdążyła na nią wjechać, gdy Maida otworzyła drzwi i uśmiechając siępromiennie, przywitała ją nieco sarkastyczną uwagą, co rzadko jej się zdarzało:- Powinnam krzyknąć: Niespodzianka!", ale to nie w moim stylu.Widok uśmiechu na twarzy matki mimo woli sprawił jej przyjemność.- Co tu robisz? Powinnaś być na Florydzie.- Och, znudziło mi się - odparła beztrosko.- Tutaj dzieje się więcej, więcspakowałam walizki i przyleciałam do domu.Ktoś musiał widzieć, jak jechałamprzez miasto, bo Rose już zdążyła tu zadzwonić.Griffin mówi, że wydała mu sięrozdrażniona.- Skinęła dłonią.- Wchodz do środka! Jest bardzo zimno.- Oddzwoniłaś do Rose?193R S- Nie.Może poczekać.Najpierw chciałam zobaczyć się z tobą.Pospieszsię, Poppy! Jeszcze się zaziębisz!Poppy przejechała przez ganek i znalazła się w holu razem z Griffinem,który właśnie wkładał kurtkę.- Miałaś udane popołudnie? - zapytał dyskretnie.Słowo udane" absolutnie nie pasowało do wydarzeń z popołudnia, aleteraz nie miała ochoty o nich myśleć, a tym bardziej omawiać w obecnościMaidy.- Jedziesz? - zapytała.- Zaprosiłam go na kolację - odezwała się Maida, jak zawsze idealna panidomu - ale powiedział, że musi popracować.Poppy czuła zapach gotującego się jedzenia.Dobrze znany zapach,budzący wspomnienia.Była ciekawa, jak długo Maida tu jest.Griffin nałożył na głowę niebieską opaskę.- Potrzebujecie z mamą trochę czasu dla siebie.Poppy pomyślała, że wcale nie jest tego taka pewna, i w tej samej chwilijej wzrok przyciągnął jakiś ruch na kanapie.Zupełnie zapomniała o Wiktorii.Jaka miła niespodzianka.Kotka siedziała na jej ulubionym puszystym pledzie.Wyginała grzbiet i prężyła przednie łapy.Wyglądała, jakby dopiero co sięobudziła.- Poznałaś już mojego kota? - zwróciła się do Maidy.- Twojego kota? - podchwycił Griffin.W tej samej chwili Wiktoria zeskoczyła z kanapy.Bezbłędnie obierająckierunek, podeszła do Poppy.Przystanęła na moment, dla orientacji otarła się około, po czym wskoczyła jej na kolana.Ujęła ją tym za serce.Nadal wwełnianej kurtce, w rękawiczkach z jednym palcem, wzięła kotkę w ramiona,zanurzyła twarz w rudym, miękkim futerku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]