[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Owszem, to prawda.Gdzie jesteś, Evandro? Właśnie cię obserwuję. Naprawdę? Ledwie opanowałem instynktowną chęć odwrócenia się iwyjrzenia przez okno na ulicę. Ciebie i twoją dziewczynę, jak też tych wszystkich sympatycznych policjantów,którzy zamieniają trawnik przed domem w błotniste bajoro. Skoro już jesteś w pobliżu, to może byś do nas wpadł?Znowu zachichotał. Lepiej zaczekam.Wydajesz mi się bardzo przystojny, Patricku, gdy takkurczowo przyciskasz słuchawkę do ucha i marszczysz brwi, a włosy masz posklejane oddeszczu.Naprawdę mi się podobasz.Grace pojawiła się z powrotem w saloniku i ostentacyjnie postawiła przy drzwiachspakowaną walizkę. Dziękuję za komplement, Evandro.Zamrugała szybko, usłyszawszy imię zabójcy, po czym spojrzała na Angie. Cała przyjemność po mojej stronie odparł Arujo. I wiesz, jak jestemubrany? Nie rozumiem. Pytałem, co mam na sobie. Patricku, kiedy robiłem zdjęcie twojej dziewczynie i jej córeczce. Co teraz mam na sobie, Evandro?.tej przeuroczej dziewczynce. A więc nie wiesz, jak jestem ubrany, bo w rzeczywistości wcale nas nieobserwujesz, prawda? Widzę o wiele więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Jesteś zakłamaną gnidą, Evandro. Tym razem to ja zachichotałem. Tylkoudajesz. Nie waż się wyśmiewać ze mnie!.groznego zbira, który wszystko widzi i wie o wszystkim. Lepiej zmień ton tej rozmowy.I to już, Patricku..gdy tymczasem z mojego punktu widzenia przypominasz tylko żałosnegoulicznego łobuziaka.Devin spojrzał na zegarek i podetknął mi pod nos dłoń z trzema wyprostowanymipalcami.Zostało jeszcze pół minuty. Przerąbię tę gówniarę na pół i przyślę ci w dwóch paczkach!Obejrzałem się i przez otwarte drzwi ujrzałem Mae stojącą przy swoim łóżeczkuobok spakowanego plecaczka i przecierającą piąstkami oczy. Nawet się do niej nie zbliżysz, porąbańcu.Miałeś już jedną okazję i jązaprzepaściłeś. Zetrę z powierzchni ziemi wszystkich twoich znajomych! warknął znieskrywaną wściekłością.Bolton, który stanął w drzwiach frontowych, skinął głową. Lepiej się módl, żebym ja cię nie dopadł pierwszy, Evandro. To ci się nie uda, Patricku.Nikt mnie nie znajdzie.%7łegnaj.Niespodziewanie w słuchawce rozległ się drugi głos, głębszy i bardziej matowy: Do zobaczenia, moje drogie panie.Połączenie zostało przerwane.Spojrzałem na Boltona. Byli obaj mruknąłem. Zgadza się.Rozpoznał pan ten drugi głos? Jak? Przecież mówił z udawanym obcym akcentem. Są na North Shore. Na North Shore? powtórzyła z niedowierzaniem Angie.Bolton pokiwał głową. Konkretnie w Nahant. Wybrali kryjówkę na wyspie? zdziwił się Devin. Dzięki temu łatwiej będzie ich złapać.Już powiadomiłem Straż Wybrzeża ipostawiłem w stan gotowości policyjne patrole z Nahant, Lynn i Swampscott.Organizowana jest blokada na moście prowadzącym na wyspę. Więc jesteśmy bezpieczne? zapytała Grace. Nie odparłem szybko.Nawet na mnie nie spojrzała, wbijając wzrok w Boltona. Nie chciałbym podejmować ryzyka rzekł. Pani z pewnością też nie.Będziecie bezpieczne razem z córką dopiero wtedy, gdy ich złapiemy.Grace obejrzała się na Mae i mała wyszła ze swego pokoju, niosąc plecaczek zpodobizną Pocahontas. Oczywiście ma pan rację.Bolton odwrócił się do mnie. Dwaj moi ludzie nadal obserwują dom pana Dimassi, toteż mam coraz mniejagentów.Połowa zespołu wciąż przeczesuje South Shore.Proszę więc o zgodę naprzerwanie obserwacji waszych mieszkań.Spojrzałem na Angie, która pospiesznie przytaknęła ruchem głowy. Zarówno we frontowych jak i tylnych drzwiach pani domu zamontowaliśmynajnowsze systemy alarmowe. Przez kilka godzin poradzimy sobie bez waszej ochrony wtrąciłem.Położył mi dłoń na ramieniu. Już ich mamy, panie Kenzie. Obejrzał się na Grace i Mae. Jesteściegotowe?Grace skinęła głową, biorąc małą za rączkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]