[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kim sÄ… ci ludzie? O, ci sÄ… niezli: Frédéric-Xavier Montjac, książę Bretanii, oraz jego mÅ‚odszy bratAlençon.No tak, ale Alençon ma dopiero siedemnaÅ›cie lat.Z drugiej strony ich kuzyn manajwiÄ™kszÄ… winnicÄ™ w Normandii& Arrête! Arrête!  wykrzyknęła Oceana, zbiegajÄ…c znów na dół. Chcesz mi powiedzieć,że wszyscy ci ludzie bÄ™dÄ… dziÅ› gośćmi na balu? Oni i caÅ‚a rzesza im podobnych.Oceana zadarÅ‚a nas i przez chwilÄ™ rozważaÅ‚a sytuacjÄ™. Czy to jest statek, który proponujesz mi jako Å›rodek transportu?  spytaÅ‚a wreszcie,wskazujÄ…c na jacht koÅ‚yszÄ…cy siÄ™ przy kei. Aódz Kleopatry to to nie jest  orzekÅ‚a. Szampan już siÄ™ chÅ‚odzi w lodzie i przygotowaÅ‚em minitarty ze szparagami.Wiem, jakuwielbia pani szparagi.To tylko półgodzinny rejs przez zatokÄ™. Oceana Å›ciÄ…gnęła usta. Cóż, sÄ…dzÄ™, że bÄ™dÄ… stÄ™sknieni za kobietÄ… mojej klasy.Nie chciaÅ‚abym ich zawieść.OdrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™ do tyÅ‚u i dumnie wkroczyÅ‚a po trapie na pokÅ‚ad.Nie przyszÅ‚o jej dogÅ‚owy, by pomóc Charliemu, który bez sÅ‚owa pokuÅ›tykaÅ‚ dalej, by uruchomić silnik.W oknie wysoko na zamkowej wieży staÅ‚a Róża Djones, obserwujÄ…c odpÅ‚ywajÄ…cych. Charlie Chieverley powinien sobie zbadać gÅ‚owÄ™  powiedziaÅ‚a kwaÅ›no do Galliany.Gdybym to ja miaÅ‚a spÄ™dzić wieczór z OceanÄ… Noire, tylko jedna z nas wróciÅ‚aby żywa.StaÅ‚a w gabinecie komendantki, z nadjedzonym ciastkiem w dÅ‚oni.Wsunęła do ust ostatnikÄ™s i oblizaÅ‚a palce. Tak siÄ™ cieszÄ™, że rumowe ciacha wróciÅ‚y do jadÅ‚ospisu  skoro wypadÅ‚ z niego Jupitus. Wciąż nie rozmawiacie ze sobÄ…?  spytaÅ‚a Galliana.Komendantka pochylaÅ‚a siÄ™ nad biurkiem, badajÄ…c mapÄ™ Chin przez szkÅ‚o powiÄ™kszajÄ…ce. A o czym mielibyÅ›my gadać?  Róża wzruszyÅ‚a ramionami. Zimna z niego ryba, otco.CaÅ‚e szczęście, że obrÄ…czka nie trafiÅ‚a na mój palec.Galliana uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ i przyjrzaÅ‚a siÄ™ swojej starej przyjaciółce.Róża westchnęła cichoi odwróciÅ‚a siÄ™ od okna. Wybacz.To samolubne z mojej strony, że tak paplam i paplam, podczas gdy ty masz nagÅ‚owie o wiele ważniejsze sprawy. Wcisnęła siÄ™ na fotel obok komendantki i obrzuciÅ‚aspojrzeniem mapÄ™. MyÅ›lisz, że już znalezli Xi?  spytaÅ‚a.Galliana westchnęła gÅ‚Ä™boko.DrżaÅ‚a jej warga, a pod okiem wyrosÅ‚a Å‚za. Och, kochanie&  przejęła siÄ™ Róża. Co siÄ™ dzieje? Nie powinnam ich byÅ‚a tam posyÅ‚ać  zaÅ‚kaÅ‚a Galliana. WolaÅ‚abym, żeby popeÅ‚niaÅ‚kolejne zbrodnie, niżby ginÄ™li kolejni ludzie, których kocham.Powinnam byÅ‚a powstrzymać ichprzed wyruszeniem do Chin, nalegać na powrót& Tym siÄ™ zajmujemy.Po to tutaj jesteÅ›my.JesteÅ›my strażnikami historii. Róża staraÅ‚asiÄ™ ukryć fakt, że jest wstrzÄ…Å›niÄ™ta.Od dziesiÄ™cioleci nie widziaÅ‚a Galliany we Å‚zach.Komendantka pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. Powinnam ich chronić, a nie posyÅ‚ać w szpony tego& tego& Xi jest tak nieludzko zÅ‚y,Różo, jego dusza jest czarna jak noc.W innych zachowaÅ‚ siÄ™ choć okruch czÅ‚owieczeÅ„stwa, aleon jest jak wcielony diabeÅ‚.Róży dreszcz przebiegÅ‚ po plecach.OtworzyÅ‚a swój nieodÅ‚Ä…czny sakwojaż, wydobyÅ‚a zeÅ„wymiÄ™tÄ… chusteczkÄ™ i zaczęła osuszać niÄ… twarz przyjaciółki. No już& Rozchmurz siÄ™.Bo jak nie, to zabiorÄ™ ciÄ™ na ten bal do Saint-Malo i zmuszÄ™do taÅ„czenia polki. Jeszcze jej nie wynaleziono  odparÅ‚a Galliana, a na jej ustach zagraÅ‚ cieÅ„ uÅ›miechu. Tak już lepiej.Nie może być tak, że zasÅ‚użona komendantka Tajnej SÅ‚użby StrażyHistorii rozkleja siÄ™ jak Maria Antonina.RozlegÅ‚o siÄ™ pukanie, skrzypnęły drzwi i do pokoju wsunęła siÄ™ gÅ‚owa Fredrika Isaksena.Szwed uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ zawadiacko. Ach, tu jesteÅ›cie!  ucieszyÅ‚ siÄ™. WÅ‚aÅ›nie zaczyna siÄ™ cudny zachód sÅ‚oÅ„ca.ByÅ‚emciekaw, czy któraÅ› z was miaÅ‚aby ochotÄ™ wyjść na zewnÄ…trz i obejrzeć go ze mnÄ…? Mam otwartÄ…butelczynÄ™: bardzo zacne margaux, rocznik tysiÄ…c siedemset osiemdziesiÄ…ty siódmy.Oficjalnie mówiÅ‚ do nich obu, ale jego baÅ‚amutne spojrzenie byÅ‚o przeznaczone dla Róży. Różo, kochanie, może pójdziesz z Fredrikiem, a ja tu sobie spokojnie dokoÅ„czÄ™? powiedziaÅ‚a Galliana.WidzÄ…c, że jej przyjaciółka zamierza protestować, pochyliÅ‚a siÄ™i wyszeptaÅ‚a jej do ucha:  Idz.Dobrze ci to zrobi.Róża lekko Å›cisnęła jej dÅ‚oÅ„.  DajÄ™ ci jeszcze pięć minut, a potem zostaw mapy i chodz do nas  powiedziaÅ‚a, po czymzarzuciÅ‚a na ramiÄ™ sakwojaż i ruszyÅ‚a do wyjÅ›cia.Fredrik przytrzymaÅ‚ dla niej otwarte drzwi. Czy mogÄ™ być tak Å›miaÅ‚y i powiedzieć, że przeÅ›licznie dziÅ› wyglÄ…dasz?  wymruczaÅ‚.Cynober to twój kolor. Możesz być tak Å›miaÅ‚y, jak tylko zechcesz, Fredriku  odpowiedziaÅ‚a, puszczajÄ…c oczkodo Galliany.Nagle jej uÅ›miech zgasÅ‚, bo oto korytarzem sunÄ…Å‚ w ich stronÄ™ Jupitus Cole.ZrazuignorowaÅ‚ Różę, ale zrównawszy siÄ™ z niÄ…, skÅ‚oniÅ‚ nieznacznie gÅ‚owÄ™. Fredriku& Panno Djones&  powiedziaÅ‚ sucho.KrzywiÄ…c siÄ™ z irytacji, Róża przez chwilÄ™ patrzyÅ‚a na oddalajÄ…cego siÄ™ byÅ‚egonarzeczonego.Potem wzięła swojego towarzysza pod rÄ™kÄ™ i powiedziaÅ‚a nienaturalnie gÅ‚oÅ›no: Dobrze, Fredriku, chodzmy obejrzeć ten zachód sÅ‚oÅ„ca. Hm, niech pomyÅ›lÄ™& Mój idealny mężczyzna, powiadasz?  zastanawiaÅ‚a siÄ™ Oceana,żujÄ…c szparag.SiedziaÅ‚a na pokÅ‚adzie z tacÄ… smakoÅ‚yków u boku.Charlie staÅ‚ za sterem, nawigujÄ…c przezgÅ‚adkie letnie morze z Panem Drakiem na ramieniu. ByÅ‚by wprost idiotycznie bogaty.Nieskazitelne maniery, naturalnie& Roztropny,szarmancki, wspaniaÅ‚omyÅ›lny& I nie lubiÄ™ wÅ‚osów w nosie ani wielkich stóp. No i przypuszczam, że chciaÅ‚aby pani, aby jÄ… kochaÅ‚  podpowiedziaÅ‚ Charlie.AkceptowaÅ‚ takÄ…, jaka jest.To też ważne, nieprawdaż?Oceana skrzywiÅ‚a siÄ™. To brzmi cokolwiek prostacko, nie sÄ…dzisz? Może skuszÄ™ siÄ™ jednak na jednÄ… tartÄ™  powiedziaÅ‚ Charlie, żeby zmienić temat. Ojej, nie wiedziaÅ‚am, że też bÄ™dziesz chciaÅ‚ jeść. Oceana rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ beztrosko.SprzÄ…tnęłam wszystkie.Charlie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z zaciÅ›niÄ™tymi ustami i spojrzaÅ‚ w dal, zastanawiajÄ…c siÄ™, co gopodkusiÅ‚o, żeby wybrać siÄ™ na tÄ™ wyprawÄ™.Co robili teraz jego przyjaciele? Zawsze marzyÅ‚o podróży do Chin, kraju o tak fascynujÄ…cej kulturze, tak peÅ‚nego niespodzianek. Przed nami Saint-Malo  oznajmiÅ‚.Oceana spojrzaÅ‚a w stronÄ™ dziobu, mrużąc oczy.Mury miasta jarzyÅ‚y siÄ™ w promieniachzachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.SzeÅ›ciobok przysadzistych obwarowaÅ„ osÅ‚aniaÅ‚ piramidÄ™ ciemnoszarychbudynków, z katedrÄ… wyznaczajÄ…cÄ… wierzchoÅ‚ek.Charlie zacumowaÅ‚ w porcie i Oceana tanecznym krokiem zeszÅ‚a na brzeg, nie zwracajÄ…cnajmniejszej uwagi na swojego towarzysza.PrzywoÅ‚any przez Charliego fiakier powiózÅ‚ ichprzez labirynt wÄ…skich uliczek, by zatrzymać siÄ™ przed okazaÅ‚ym, jasno oÅ›wietlonym paÅ‚acem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •