[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawy, co też staruszek sądzi o Mr.Jaggersie, ryknąłem mu to nazwisko do ucha,ale byłem niezmiernie zdumiony, gdy roześmiał się serdecznie i powtarzał kilkakrotnie:- Tak całkiem słusznie.Ma pan rację.To świetne.Po dziś dzień nie mam pojęcia, co zrozumiał i jaki dowcip mi przypisał.Ponieważ niemogłem tak siedzieć zajęty tylko kiwaniem głową aż do nieskończoności, wrzasnąłem mu wucho pytanie, czy i on z zawodu jest specjalistą od beczek do wina.Powtórzywszy ten okrzykkilkakrotnie i stukając przy tym palcem w pierś starca, by połączyć pytanie z jego osobą,zdołałem sprawić, że zrozumiał.- Nie - odpowiedział - pracowałem w magazynie.Najpierw tam.- tu wskazał w górę,jak gdyby miał na myśli komin, ale ja pojąłem, że chodzi o Liverpool - a potem tutaj w Citylondyńskim.Jednak ze względu na moje kalectwo.bo wie pan, ja nie dosłyszę.Gestem wyraziłem najwyższe zdumienie. - Tak, proszę pana, nie dosłyszę doprawdy.Więc ze względu na moje kalectwo,kiedy syn zajął się prawem, zaopiekował mną i stopniowo pomalutku dorobił się tak pięknej iwytwornej posiadłości.Ale wracając do tego, co pan mówił.- i tu wybuchnął znowuserdecznym śmiechem - to oczywiście, ma pan słuszność.Właśnie zastanawiałem się skromnie, czy jakikolwiek wymyślony przeze mniedowcip mógł choć w połowie tak go rozśmieszyć, jak owa wyimaginowana przez niegoanegdota, kiedy mocny trzask w ścianie koło kominka sprawił, że drgnąłem przestraszony.Natychmiast potem ze ściany spadła w niesamowity sposób mała tabliczka drewniana znapisem  John.- Mój syn powrócił! - zawołał radośnie starzec i pobiegliśmy razem, by spuścićzwodzony most.Warto było zapłacić, aby zobaczyć, w jaki sposób Wemmick kiwał do mnie naprzywitanie ręką z drugiej strony fosy, kiedy z największą łatwością mogliśmy uścisnąć sobiedłonie ponad rowem.Staruszek był tak zachwycony, że sam podnosi most, iż nie ofiarowałemmu mojej pomocy, ale stałem spokojnie obok niego patrząc, jak Wemmick przechodzi przezkładkę w towarzystwie miss Skiffins, której natychmiast mnie przedstawił.Miss Skiffins miała wygląd drewniany i podobnie jak jej towarzysz zdawała sięnależeć do grona skrzynek do listów.Mogła być o dwa lub trzy lata młodsza od Mr.Wemmicka i przysiągłbym, że jest właścicielką niezłego majątku.Krój jej sukni od talii wgórę, zarówno z przodu jak z tyłu, czynił ją podobną do latawca i skłonny byłemprzypuszczać, że pomarańczowa barwa jej sukni, podobnie jak zielony kolor jej rękawiczekbyły nieco zbyt jaskrawe.Ale robiła wrażenie poczciwej osoby i okazywała wiele względówstaruszkowi.Szybko zorientowałem się, że musi ona być bardzo częstym gościem wZameczku, gdyż na mój wyrażony Wemmickowi komplement na temat pomysłowegoanonsowania swego przybycia przy pomocy tabliczki koło kominka, Wemmick powiedziałtajemniczo, abym teraz popatrzył na ścianę po drugiej stronie kominka, i zniknął.Usłyszałemwówczas podobny do tamtego trzask i wyskoczyła tabliczka z napisem  Miss Skiffins.Potem ta tabliczka zniknęła, a zjawiła się znowu pierwsza z napisem  John.Następnie Johnsię zamknął, a miss Skiffins otworzyła, pózniej zjawili się jednocześnie oboje, John i missSkiffins, wreszcie obie tabliczki ze stukiem zniknęły ze ściany.Gdy Wemmick powrócił odpomysłowego mechanizmu, wyraziłem mu podziw, na co odparł:- Widzi pan, to bardzo miłe i przydaje się staruszkowi.Warto także podkreślić, proszępana, że tajemnicę tę znają tylko trzy osoby: staruszek, miss Skiffins i ja. - A Mr.Wemmick zrobił go własnoręcznie i według własnego pomysłu - dodała missSkiffins.Podczas gdy miss Skiffins zdejmowała czepeczek (zielone rękawiczki zachowałaprzez cały wieczór na rękach, chcąc w ten sposób zaznaczyć, że jest na wizycie), Wemmickzaprosił mnie do obejścia posiadłości dla przekonania się, jak wyspa wygląda zimą.Przypuszczając, że zabiera mnie, aby móc w ten sposób zdradzić przede mną swe tutejszeuczucia, skorzystałem z okazji, aby zaraz za Zameczkiem rozpocząć z nim na ten tematrozmowę.Namyśliwszy się dobrze przedtem, zacząłem mówić o sprawie Herberta tak, jakgdybym dotychczas wcale jej nie poruszał.Wyznałem, że jestem niespokojny o los HerbertaPocketa, i powiedziałem, jak się niegdyś poznaliśmy i jakeśmy ze sobą walczyli.Napomknąłem o domu rodzinnym Herberta, o jego charakterze, o braku pieniędzy i ozależności od ojca, człowieka w tych sprawach niepunktualnego i niepewnego.Wyliczyłemkorzyści, jakie czerpałem od niego w pierwszym okresie mego pobytu w Londynie, kiedybyłem jeszcze nieokrzesany i nieobyty, i wyraziłem obawę, że zle mu się przysłużyłem i żepowodziłoby mu się znacznie lepiej, gdyby nie moje wielkie nadzieje.Nie wspominającnazwiska miss Havisham ujawniłem, że obawiam się, iż stanąłem mu na drodze w jegoprojektach na przyszłość, i dodałem, że jest to chłopiec całkowicie pozbawiony zawiści,mściwości czy jakichkolwiek złych intencji.Z tych to wszystkich powodów (tłumaczyłemWemmickowi) oraz z racji, że był moim towarzyszem i przyjacielem i że kocham gonaprawdę, pragnąłbym, aby odblask mojej fortuny padł i na niego, i dlatego to zwracam siępo radę do doświadczonego Wemmicka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    hp") ?>