[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Libby odłożyła dziennik i zgasiła lampę, lecz długojeszcze nie mogła zasnąć.Do piątku pracowała jak szalona.Umówiła się z fotografem,który miał zrobić zdjęcia do katalogu, przygotowała trzyprojekty dla Emily oraz szkic do obrazu Aurory.Bardzochciała zająć czymś myśli. Mogła się stać bogata.Juliet znienawidziłaby ją na zawsze.Dwa i pół miliona dolarów.Trzydzieści dni do namysłu.Ta decyzja miała wpływ na każde jej działanie.Podczas pracynad katalogiem Libby myślała o tym, że nie musiałaby jużczekać nerwowo na nowe zamówienia.Przy sztalugachprzychodziło jej do głowy, że przez co najmniej rok mogłabysię zajmować wyłącznie malowaniem.Szukając fotografów winternecie, weszła przy okazji na stronę francuskiej agencjinieruchomości, by pooglądać luksusowe apartamenty wParyżu.Tęskniła za tym miastem: brakowało jej paryskiegotempa i wyrafinowania.A gdy Juliet zadzwoniła zzaproszeniem na kolację w weekend, musiała odmówić, bowiedziała, że nie zdoła spojrzeć siostrze w oczy, dopóki niepodejmie decyzji.Libby podejrzewała, że Juliet niesłusznie boi się planówAshley-Harris Holdings.Ekologiczne spa nie stanowiłobyżadnej konkurencji dla jej interesu.Nikt nie płaci dziewięciusetdolarów za nocleg w zwykłym pensjonacie.Tu chodziło ozupełnie inną klientelę.W końcu jednak wszystkie te rozważania zaczynały wyglądaćjak misternie utkane wymówki, mające usprawiedliwić jejwybór: pieniądze zamiast rodziny.Najgorsze były noce.Libby potrafiła zasnąć spokojnie,fantazjując o malowaniu w słonecznym salonie własnegowymarzonego apartamentu w dzielnicy Montparnasse, ale0 trzeciej w nocy budziły ją dokuczliwie realne wyrzutysumienia, pod wpływem których aż do świtu nie mogła jużzmrużyć oka.Tymczasem trzydzieści dni stopniało dodwudziestu trzech.Libby krążyła nerwowo po pokoju w szpilkach i ołówkowejspódnicy, kiedy usłyszała podjeżdżające pod dom audi.Poczekała na odgłos pukania, wzięła głęboki wdech iotworzyła drzwi. - Cześć - powiedziała.- Pięknie wyglądasz - stwierdził Tristan.Sam miał na sobiegrafitową sportową marynarkę oraz dżinsy i pachniałekskluzywną wodą po goleniu.Serce Libby załomotało.Randka.Szła na randkę.Szefowa wyszła z korytarza i zastygła, patrząc na mężczyznę.- Co jest, kiciu? - zwróciła się do niej Libby.Tristan przykucnął, wyciągnął rękę i poruszył palcami,próbując zachęcić kotkę do pieszczot, Szefowa jednak minęłago dumnym krokiem i poszła w stronę kanapy.- Koty zwykle mnie lubią - zdziwił się Tristan.- Spokojnie - zaśmiała się Libby.- Nie wyciągnę z tegożadnych wniosków.Mężczyzna wstał.- Jesteś gotowa? - zapytał.- Bo chciałbym już jechać.Zabieramcię w wyjątkowe miejsce.- Pa, kiciu.- Libby zamknęła za sobą drzwi i w ślad zaTristanem podeszła do samochodu.Kiedy zapięła już pasy,mężczyzna włączył silnik, wjechał na drogę biegnącą kołolatarni i zatrzymał samochód na żwirowym poboczu.- Jesteśmy na miejscu.- Tutaj? - Libby uśmiechnęła się zaintrygowana.Tristan wysiadł z auta i obszedł je, by otworzyć jej drzwiczki.Potem wyjął z bagażnika dwa składane krzesełka oraz koszpiknikowy.- Chciałem zrobić na tobie wrażenie i znalezć miejsce zpysznym jedzeniem, świetną atmosferą i pięknymi widokami.-Po tych słowach postawił kosz na ziemi, rozłożył krzesełka1 zamaszystym gestem wskazał jedno z nich.- Pani hrabinapozwoli.Libby uśmiechnęła się szeroko.- Dziękuję, milordzie - powiedziała z arystokratycznymangielskim akcentem, przypominającym nieco akcent Marka.- A jakież to menuprzewidziano na tak piękny wieczór jak dzisiejszy?Tristan podniósł pokrywę kosza i wyjął ze środka ceratowyobrus, którym nakrył tył samochodu.Następnie wyciągnąłbiałą papierową torbę zawierającą rybę z frytkami oraz butelkęszampana i dwa smukłe plastikowe kieliszki.- To, co najlepsze.Prosto z wioski.- Smażalnia Lew Morski? Mężczyzna nalał Libby szampana.- Owszem.Mają tam najlepszą rybę z frytkami na wybrzeżu.Stuknęli się kieliszkami.- Wypijmy za najpiękniejszy widok na świecie - zaproponował.Libby rozejrzała się dokoła.O zmierzchu ocean byłszaroniebieski.Cypel na południu przysłaniała lekka mgiełka.Niebo lśniło łagodnym błękitem i fioletem.- Być może masz rację - rzekła miękko.Potem zerknęła wstronę latarni.W oknie nie paliła się żadna świeca.- Gdzie mieszkasz? - zapytała Libby, nagle bardzozaciekawiona.- Mam mieszkanie w Noosa i wiejski dom w górach za Sydney.Ostatnio rzadko tamjeżdżę.- Mamy jakieś sztućce? - Libby zajrzała do papierowej torby.- Sztućce w pobliżu karoserii mojego audi? Mowy nie ma.-Tristan się roześmiał.- Zresztą i tak najlepiej smakuje, kiedysię je palcami.Oderwała kawałek panierowanej ryby i wsunęła do ust.Boskismak.Mark nigdy nie zabrał jej na taką randkę, nie jedli razemryby z frytkami prosto z papierowej torby.Na moment, dziękibąbelkom szampana i nowemu otoczeniu, Libby zapomniała oswoich problemach.Gawędzili o pracy i pogodzie, czasemwspominając o swojej przeszłości lub planach na przyszłość.Nagle zadzwonił telefon Libby.Wyjęła go z torebki.Naekranie wyświetliło się imię Juliet.Wcześniej zignorowała już dwa telefony i głupio jej było robićto po raz trzeci, ale wyłączyła dzwięk i wsunęła aparat zpowrotem do torebki.- Ktoś ważny?- Moja siostra.- Aha.Juliet?- Tak.- Spoważniałaś.- Bo muszę podjąć poważną decyzję.- Wiem.Przepraszam, ale ze mną nie możesz o tym rozmawiać.- Naprawdę? Nie mogę o tym rozmawiać z nikim innym.- Libby, przekazałem twoją sprawę Yannowi właśnie z tegopowodu.Moje decyzje zawodowe i twoje osobiste powinnybyć wyraznie rozdzielone.Wiem, że masz dylemat, ale niemogę ci pomóc.- To jest dylemat tylko i wyłącznie dlatego, że Julietniesłusznie boi się utraty zródła dochodów.Tristan wykonał gest, jakby zapinał usta na zamekbłyskawiczny, i pokręcił głową.Libby westchnęła, dolała sobieszampana i rozsiadła się wygodnie na krzesełku.- Powiem tylko tyle: masz szczęście, mogąc podjąć takądecyzję - powiedział ciepło Tristan.- Stoisz przed ogromnąfinansową szansą i troszczysz się o rodzinne więzi, które wiele dla ciebie znaczą.Niektórzy ludzie nie mają ani jednego, anidrugiego.Libby chciała zadać mu jeszcze kilka pytań, ale ugryzła się wjęzyk.Tristan miał rację.Decyzja należała do niej.Około dwudziestej drugiej zrobiło się chłodno, a ona nie miałamarynarki.Tristan zawiózł ją do domu i odprowadził poddrzwi.Libby nie wiedziała, czy powinna go zaprosić dośrodka.W obecnym szampańskim nastroju Tristan wydawał jejsię zabójczo atrakcyjny, ale rozsądek podpowiadał, żebypoczekała, aż nieco lepiej go pozna.Mężczyzna zdecydował za nią.- Muszę już iść.Wcześnie rano mam lot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •