[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To prawdopodobnie piwnica kamienicy - powiedział Germinal i zaczął schodzić podziemię.Landau podał mu lampę.- Widzi pan coś? - zapytał.Ciepłe światło olejnej lampy słabło, w miarę jak Germinal zanurzał się w podziemnykorytarz.- Tak, to muszą być stare piwnice, które wytrzymały zapadnięcie się budynku - oznajmiłGerminal.- No i? Znalazł pan coś?- Jest! - wrzasnął Germinal.- Co?- Kolekcja narzędzi tortur.- Coś jeszcze?- Rysunki.- W słowach Germinala słychać było wahanie.- Rysunki?- Tak, rysunki, szkice, projekty.- Głos Germinala nie tyle zamilkł, ile nagle się zaciął.- Germinal? Germinal? Z oświetlonej drżącym płomieniem piwnicy przedarł się przezklapę głos Germinala, daleki, ściszony, niedowierzający:- Mój Boże!XVIIICzas Nadejścia został uczczony przez Pierwszą.I teraz, tej nocy, nastał czas Drugiej.Ponieważ tej nocy zastanie ją samą w jej łóżku.Bóg krzyku przemknął w ciemności aż do willi.Wyważył okno i wszedł do domu.Położył na fotelu worek - cięższy niż za pierwszym razem - wziął święte narzędzie i wszedł napoddasze, gdzie mieszkało czworo służących, ale najpierw zmienił swą naturę.Ponieważ bóg sam w sobie miał dwie natury.Był mężczyzną, ale też kobietą.Byłszlachcicem i dziwką.Był prawdą, a jednak fałszem.On narodził się dwa razy, był chłopcem,który przeszedł przez podwójne wrota.I mógł zadawać dwie odmienne śmierci.Czteremwybranym, które miały uczestniczyć w jego orgiach, odzianym w jego święte szaty rytualne,ukazywał się jako bóg.Dla innych, dla służących, którzy stawali na drodze jego chwały, byłmordercą.I jako morderca wszedł po schodach, które prowadziły do pokoi dla służby.Ze świętymnarzędziem.Ponieważ nawet morderca nie mógł dotykać tych pogańskich ciał.Kucharka umarła pierwsza.Bez hałasu.Morderca wsunął jej na głowę święte narzędzie,zacisnął i przekręcił.Rozległ się tylko lekki chrzęst kręgów szyjnych, gdy wyskakiwały zestawów.Drugi zmarł młody chłopak, który zajmował się końmi, stajniami i ogrodem.Chrapałgłośno.Na podłodze koło łóżka stała butelka po piwie, pusta.Kiedy morderca blokowałsłużącemu głowę świętym narzędziem, poczuł, jak silne mięśnie młodego chłopaka naprężają sięi stawiają opór.Mechanizm sprężynowy z trudem zacisnął imadełka.Ale potem skręcenie karkuokazało się już proste.Rękojeść świętego narzędzia przesuwała się po dobrze nasmarowanymkole pasowym, a wewnętrzny mechanizm podwajał moc urządzenia i mordercy.Nawet wół niebyłby w stanie przeciwstawić się takiej sile skrętu.Kiedy poczuł, że z chłopaka uszło życie,pozwolił, żeby jego głowa opadła na poduszkę, z ostatnim tchnieniem na ustach, i odciągnąłsprężynę, aby go wyswobodzić.Chłopak miał otwarte usta, ale już nie chrapał.Potem mordercawszedł do pokoju kamerdynera, ale zobaczył, że jest pusty.Wtedy usłyszał dochodzące z pokojuobok skrzypienie drewna.Wyszedł na ciemny i niski korytarz poddasza dla służących i przyłożyłucho do drzwi.Skrzypienie desek i sapanie.Powoli przekręcił klamkę.Drzwi otwarły się zeszczękiem i morderca zajrzał do pokoju.Kamerdyner miał szerokie plecy, a jego ręceobejmowały głowę pokojówki; poruszał się rytmicznie i dyszał.Nogi dziewczyny oplatały biodrakamerdynera.Pokojówka miała rude włosy, tak jak kobieta, którą morderca zobaczył po razpierwszy szesnaście lat temu.Rozejrzał się po korytarzu, ale nie znalazł tego, co było mu teraz potrzebne.W kieszenimiał naostrzoną brzytwę, bóg jednak nie pozwoliłby mu przelać krwi, która nie miała służyć dojego świętych obrządków.Bardzo ostrożnie zszedł do kuchni i tam znalazł to, czego potrzebował.Potem wrócił na górę.Kochankowie nadal dyszeli.Ich oddechy stawały się szybsze.Mordercajednym kopnięciem otworzył drzwi na oścież, rzucił się w kierunku łóżka i wymierzył szybkicios w czoło kamerdynera, który upadł na wznak na łóżko.Wtedy morderca wsunął świętenarzędzie na głowę kobiety, która zaczęła krzyczeć, i przekręcił je.Kobieta zamilkła.Mordercazobaczył, że na czole kamerdynera tworzy się ciemna, napuchnięta plama.Niezadowolonypotrząsnął głową.Nie chciał go uszkodzić.Potem spokojnie złamał mu kręgi szyjne.Morderca zszedł piętro niżej, odłożył święte narzędzie i stał się na powrót bogiem.Wziąłświęty worek, wspiął się po schodach dla państwa, wszedł do pokoju, gdzie spała Druga, rozebrałją i przywiązał nagą do łóżka.Potem oderwał kawałek prześcieradła i zakneblował jej usta.Nienadszedł jeszcze moment, by śpiewać pieśni wielbiące boga.Położył na ziemi święty worek, wktórym zabrzęczały ostre szczęki jego bestii i wyszedł z pokoju.Pół godziny pózniej wszystko było gotowe.Bóg rozpoczął swe orgie.Ostre kły jego okrutnych kapłanek, wgryzając się w mięso, połyskiwały na nieskalanymciele Drugiej.I błyszczący metal zaszedł krwią.Mężczyzna drżał jeszcze zdjęty grozą, kiedy Germinal i Landau wkroczyli do willi.Gdyweszli, podniósł się na moment, by zaraz opaść na fotel.Nawet na nich nie spojrzał.Było rano,ale na niskim stoliku stała kryształowa butelka i kieliszek.Mężczyzna nalał sobie i jednymhaustem przełknął alkohol.Germinal natychmiast go rozpoznał.I poczuł gwałtowny przypływ nienawiści.- Jest.jest na górze.- jąkał się mężczyzna.- Ja.ja.- Proszę się uspokoić, panie Finnegan - powiedział troskliwie Landau, podchodząc doniego.- Inspektor Germinal i ja zaraz wszystko obejrzymy.Nie musi pan nic mówić.- Byłem w podróży służbowej.- ciągnął mimo to pan Finnegan złamanym głosem, jakbychciał się usprawiedliwić.- Wróciłem o świcie.i.i nikogo nie było.więc ja.więc.jazacząłem.zacząłem.- Proszę się uspokoić.-.zacząłem krzyczeć.wołać służbę.przeklinać ich.Nalał sobie kolejną porcjęalkoholu i wypił ją łapczywie.- Skląłem ich, rozumie pan? Nazwałem nierobami.i chciałem.chciałem ich zwolnić.może przesadziłem z brandy, aleja nie.A potem.wszedłem na górę.Landau położył mu rękę na ramieniu.- Proszę się uspokoić, panie Finnegan - powtórzył.Mężczyzna wziął cygaro.Drżącą ręką włożył je do ust.Miał około pięćdziesiątki, cienkiwąsik i był przerazliwie chudy.Wymizerowaną twarz od prawego oka po kość policzkowąprzecinała niesamowita, sina blizna.Germinal podszedł do stolika, wziął zapałki i zapalił jedną,przysuwając ją do cygara
[ Pobierz całość w formacie PDF ]