[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieszka w Kotorze.StamtÄ…d pryÅ›niecie, gdzie chcecie.Czarnogórcy nie sÄ… takpodejrzliwi jak Serbowie.Vesna bÄ™dzie udawaÅ‚a moja FatimÄ™, a reszta pojedzie ukryta wworkach na jarzyny.Czasem wożę z Ulcinja albo Kotoru dary dla stowarzyszenia imieniaNënë Tereza, wiÄ™c i na to znajdÄ… siÄ™ papiery - gospodarz sprawiaÅ‚ wrażenie, jakby gÅ‚oÅ›nomyÅ›laÅ‚ i wÅ‚aÅ›nie tworzyÅ‚ precyzyjny plan ucieczki z Prisztiny.- Może zrobimy tak, że nie bÄ™dziemy w to angażować Vesny.To może być dla niejniebezpieczne - wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Brenner.- Przepustka wystawiona jest na kobietÄ™ i mężczyznÄ™, małżeÅ„stwo.Rozumiesz?Inaczej zatrzymajÄ… nas na pierwszym check poincie - mruknÄ…Å‚ AlbaÅ„czyk.- Andrzejku.Tam, gdzie zaczynajÄ… siÄ™ twoje pomysÅ‚y, tam pachnie kÅ‚opotami.Pozwól, że obaj z Enverem to zorganizujemy, bez twojego Å›wiatÅ‚ego udziaÅ‚u - gÅ‚os Witka byÅ‚rzeczowy i widać byÅ‚o, że traktuje sprawÄ™ jako zakoÅ„czonÄ….- Czy ja mogÄ™ coÅ› wtrÄ…cić? - zapytaÅ‚a Vesna, która dotÄ…d przysÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ rozmowieprzez okno.- Ty i Andrzejek możecie dziÅ› mówić do nas caÅ‚Ä… noc - Witek ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ przed niÄ… zgalanteriÄ… tak nie pasujÄ…cÄ… do jego postury, że wszyscy parsknÄ™li Å›miechem.Taniespodziewana wesoÅ‚ość byÅ‚a im wszystkim bardzo potrzebna.Witek trzepnÄ…Å‚ przy okazji Å‚apÄ… w kark Brennera.Ten jÄ™knÄ…Å‚ i demonstracyjnie ugiÄ…Å‚siÄ™ pod ciężarem dÅ‚oni przyjaciela.- Nie potrzebujÄ™ Serbów, aby wyzionąć ducha.Ten drab mnie tu zaraz unieruchomi nawieki.Gdzie twoja wschodnia goÅ›cinność, Enver?!Zza okna dobiegÅ‚ odgÅ‚os podjeżdżajÄ…cego samochodu.- Jest Arnost.Ruszamy.DziÅ› w nocy już nie poÅ›picie.NastÄ™pnego dnia czerwony volkswagen bus bez przeszkód przejechaÅ‚ granicÄ™ zCzarnogórÄ….Niedaleko Ulcinja zmÄ™czeni upaÅ‚em policjanci niedbale przerzucili papiery samochodu i paszporty jadÄ…cego w nim małżeÅ„stwa.Dokumenty firmy spedycyjnej AlanaFehmi nie budziÅ‚y wÄ…tpliwoÅ›ci.Sto dolarów, wsuniÄ™te do rÄ™kawa grubego dowódcy zmiany,pomogÅ‚o w bÅ‚yskawicznym zaÅ‚atwieniu formalnoÅ›ci.MÅ‚ody żoÅ‚nierz oglÄ…dajÄ…cy paszportydÅ‚użej, spojrzaÅ‚ w piÄ™kne ciemne oczy żony kierowcy.Oczy dużo mÅ‚odsze niż poważna twarzna zdjÄ™ciu w dokumentach.- Te Turczynki rzeczywiÅ›cie chyba uprawiajÄ… czary - żoÅ‚nierz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ dokobiety i oddaÅ‚ dokumenty AlbaÅ„czykowi.Nikomu nie chciaÅ‚o siÄ™ przeszukiwać Å‚adunkuodrapanego volkswagena.- Nie pÅ‚acÄ… mi tyle, żebym pchaÅ‚ Å‚apy w gnijÄ…ce zielsko - mruknÄ…Å‚ do siebie grubydowódca i niedbale daÅ‚ znak do odjazdu.WijÄ…ca siÄ™ wÅ›ród skalnych półek droga na północ nie przyniosÅ‚a już żadnejniespodzianki.Do Kotoru dotarli trzy godziny pózniej.Spokój Czarnogóry wyrazniekontrastowaÅ‚ z gorÄ…czkÄ… Kosowa.Kiedy zza Å›cian litej skaÅ‚y wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ panorama ZatokiKotorskiej, Brenner, który w miÄ™dzyczasie wylazÅ‚ z worka na ziemniaki i spoglÄ…daÅ‚ przezokno, zaniemówiÅ‚ z wrażenia.Nigdy nie widziaÅ‚ takiego przepychu, takiej kompozycji natury.TysiÄ…c metrów niżej, choć wydawaÅ‚oby siÄ™, że niemal pod koÅ‚ami ich samochodu,rozpoÅ›cieraÅ‚y siÄ™ lazurowe wody Adriatyku.Intensywna zieleÅ„, ciemny zarys skalistychbrzegów i lazur poÅ‚yskujÄ…cej w jasnym sÅ‚oÅ„cu zatoki.PrzypomniaÅ‚ sobie sÅ‚owa Envera, kiedyten, z przymkniÄ™tymi powiekami, opisywaÅ‚ CzarnogórÄ™ jako mityczne  Montenegro, zktórego jest najbliżej do Boga.Bóg, jak ma wolne, to czasami siada na plaży w Ulcinje, alboBudvie, i uÅ›miecha siÄ™, a wtedy wszystkie jachty same pÅ‚ynÄ… do Montenegro - mówiÅ‚ muwtedy AlbaÅ„czyk.Teraz Brenner delikatnie dotknÄ…Å‚ ramienia Witka.- WpakowaÅ‚em siÄ™ przez ciebie w najpiÄ™kniejszÄ… podróż życia - powiedziaÅ‚, patrzÄ…c wszybÄ™.- Oj, widzÄ™, że sÅ‚oneczko już mocno daje w główkÄ™.A może ty po drodze coÅ› piÅ‚eÅ›,JÄ™drusiu? - Olbrzymia Å‚apa przyjaciela zmierzwiÅ‚a mu wÅ‚osy.- Dobrze smakuje to powietrzeco? - tym razem gÅ‚os Witka byÅ‚ cichy i spokojny, bez nuty ironii.Alan, wÅ‚aÅ›ciciel dużej firmy z biurem mieszczÄ…cym siÄ™ w samym Å›rodku kotorskiejstarówki przy Trgu Osobodenja, nie zadawaÅ‚ zbyt wielu pytaÅ„.Brenner doszedÅ‚ do wniosku,że głównÄ… cechÄ… rodziny Fehmi byÅ‚ spokój i dyskrecja.Zarówno żona Envera, jak i jej bratnie sprawiali wrażenia osób zainteresowanych prywatnym życiem innych.Z gustownie urzÄ…dzonego pokoju Alana widać byÅ‚o intrygujÄ…cy paÅ‚ac, harmonijnieÅ‚Ä…czÄ…cy w sobie XVIwiecznÄ… mieszankÄ™ baroku i renesansu.Kilka kroków dalej jasnÄ… elewacjÄ… wabiÅ‚ spojrzenia inny zabytkowy budynek.Po drodze na Trg minÄ™li stary koÅ›ciół,intrygujÄ…cy tym bardziej, że sprawiajÄ…cy wrażenie zapomnianego i żyjÄ…cego swoim, ukrytymprzed przybyszami, życiem.Brenner postanowiÅ‚, że skoro znalazÅ‚ siÄ™ już w tak fascynujÄ…cymmieÅ›cie, które od pierwszego kroku wabiÅ‚o swoimi tajemnicami i cudownymi, wykÅ‚adanymidalmatyÅ„skim kamieniem, wÄ…skimi uliczkami, musi poczuć rytm jego życia i poznać kilkahistorii, które kryjÄ… w sobie wspaniaÅ‚e mury górujÄ…cej nad miastem twierdzy.Istnienia takiego cudu, po tej stronie Adriatyku, nawet nie przeczuwaÅ‚.Sekretarka Alana - Marija - nastÄ™pnego dnia poprowadziÅ‚a Brennera i VesnÄ™ poprzezlabirynt kotorskich ulic.Wtedy dowiedziaÅ‚ siÄ™, że intrygujÄ…cy go paÅ‚ac, który tak przyciÄ…gaÅ‚spojrzenie z okna biura Fehmiego, nosi nazwÄ™ paÅ‚acu Pima i wybudowali go Wenecjanie.Podrugiej stronie niewielkiego placyku obejrzeli wzniesiony przez sÅ‚owiaÅ„skich budowniczychpaÅ‚ac Buća.Zajrzeli też do koÅ›cioÅ‚a, którego piÄ™kno sprawiaÅ‚o, że nie sposób byÅ‚o goobojÄ™tnie minąć.Marija wyjaÅ›niÅ‚a im, że to jedna z najstarszych romaÅ„skich Å›wiÄ…tyÅ„ nad Adriatykiem -katedra Å›wiÄ™tego Trifuna.MijajÄ…c wspaniaÅ‚y, bÅ‚yszczÄ…cy szlachetnÄ… jasnÄ… fasadÄ… paÅ‚ac Drago,Vesna Å›cisnęła Brennera za rÄ™kÄ™ i poprosiÅ‚a, aby wrócili do katedry Trifuna.SÅ‚oÅ„ce wyznaczaÅ‚o Å›rodek pachnÄ…cego sÅ‚oÅ„cem i Adriatykiem dnia.O tej porze bylijedynymi istotami, na które Bóg spojrzaÅ‚ z wysokoÅ›ci bogato intarsjowanej, drewnianejambony.Jego zagadkowe oko spoglÄ…daÅ‚o z miejsca, które znajdowaÅ‚o siÄ™ prawdopodobnie tużnad gÅ‚owÄ… kaznodziei gÅ‚oszÄ…cego w niedzielÄ™ kazanie.Tym razem jednak ambona byÅ‚a pusta,a w górÄ™ unosiÅ‚ siÄ™ tylko szept kobiety i mężczyzny, bÄ™dÄ…cy jedynym szmerem w ciemnejÅ›wiÄ…tyni, rozÅ›wietlanej dyskretnymi refleksami oszaÅ‚amiajÄ…cego, sÅ‚onecznego Å›wiatÅ‚a.Chłód i pachnÄ…cy kadzidÅ‚ami półmrok odrywaÅ‚y to miejsce od skÄ…panej w żarzepoÅ‚udnia ulicy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •