[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Normalnie jak starzy dobrzy kumple - mruknął kwaśnomuzyk.Wyszli z domu.Na ulicy minęli tylko dwie osoby, ponieważznajdowali się w tej części Dzielnicy Francuskiej, gdzie były domymieszkalne i żadnych atrakcji turystycznych w rodzaju sklepów i knajpek.- Czemu tak się na mnie uwziąłeś?189RS Aidan spojrzał na muzyka, który patrzył na niego, jakby rzeczywiścietego nie rozumiał.- Ponieważ trop prowadzi do ciebie.- Nie, trop prowadzi do miejsca, które ci zaraz pokażę.Minęli trzy przecznice i znalezli się przed dużym,przyjemniewyglądającym domem z wielką werandą, na której znajdowała się długa,wyściełana huśtawka.Na kamiennym murku widniała tabliczka z napisem:Pensjonat Le Fleur.Vinnie podszedł do drzwi, a ponieważ okazały się zamknięte, zapukał.Otworzyła drobniutka starsza pani z siwym kokiem, w okularach.- Dzień dobry.Czy panowie szukają noclegu? Aidan przejąłinicjatywę.- Dzień dobry.Nie szukamy noclegu, ale mamy nadzieję, że mogłabynam pani pomóc.Pytająco uniosła brwi.- Chętnie pomogę, jeśli będę mogła.Aidan podziękował, przedstawił się i pokazał zdjęcie Jenny Trent,wyjaśniając, że ta dziewczyna przyjechała do Nowego Orleanu trzy miesiącewcześniej i zatrzymała się tutaj, a ten oto młody człowiek odprowadził ją dopensjonatu.Ale jeszcze zanim skończył mówić, starsza pani popatrzyła naniego i powiedziała:- Zastanawiałam się, kiedy wreszcie ktoś przyjdzie.Kendall denerwowała się coraz bardziej, nie mogła przestać myśleć oSheili.Krzątała się po sklepie, zaparzyła świeżej herbaty, sprzedała jakieśdekoracje na Halloween, aż wreszcie zauważyła zapis w grafiku - miała tegodnia klienta do wróżenia z kart.Spojrzała na Masona.190RS - Może ty chcesz to zrobić? - zaproponowała ze skrywaną nadzieją.- To Gary z zespołu Vinniego, prosił, żeby umówić go właśnie z tobą.Gary był miłym chłopakiem o długich do ramion blond włosach, takpięknych, że budziły zazdrość kobiet.Kendall z lękiem rozłożyła przełożoneprzez niego karty, ale na szczęście nic się nie działo, namalowane figury nieożyły.Poczuła taką ulgę, że aż się rozgadała, wytłumaczyła Gary'emu, żetak naprawdę nie chodzi o żadną wróżbę i przewidywanie przyszłości, tylkoo przyjrzenie się własnemu życiu i rozpoznanie własnej drogi, i to w tympomagają karty.- Wychodzi mi na to, że powinieneś więcej pracować, jeśli chceszosiągnąć cel.- Tylko jak mam to zrobić? Gram z Vinniem prawie co wieczór.Kiedywyjątkowo nie gramy, to zawsze mogę znalezć jakiś inny zespół, z którympogram.Ale czuję się, jakbym stał w miejscu.Nic nie posuwa się do przodu,rozumiesz?Mogła mu powiedzieć, że zle trafił, bo mówi do osoby, która niekorzystała ze swojego talentu i nie zrealizowała swoich marzeń, tylko jaknajszybciej znalazła bezpieczną przystań, bo chciała mieć z czego płacićrachunki.Powiedziała mu jednak co innego.- Miej oczy szeroko otwarte i patrz, czy nie nadarzy się jakaś okazja.Anajlepiej w ogóle nie czekaj na okazje, tylko sam je stwarzaj.Nie wartotylko na nie czekać.Zaangażuj się w coś więcej, może zacznij grać na rzeczjakiejś dobrej sprawy, zostań zauważony, niech ludzie docenią twojedziałania.Ale po prostu zacznij działać, nie czekaj.- Masz rację.- Mrugnął do niej.- Jesteś lepsza niż psychoterapeuta.Anawet niż barman.191RS - Dzięki.Wyszli z pokoiku, wrócili do sklepu, pogadali jeszcze przez chwilę,potem Gary z wdzięcznością ucałował ją w policzek i wyszedł.- I jak poszło? - zagadnął Mason.- Dobrze.Swoim zwyczajem strzeliłam mu gadkę podnoszącą naduchu.- Idę na lunch, taki raczej dłuższy.Gdyby ci się nudziło, to na zapleczusą paczki do rozpakowania.Kendall jednak była jak najdalsza od nudzenia się.Z jednej strony nieustannie myślała o tym, że właśnie wdała się wromans z fascynującym mężczyzną, który okazał się fantastyczny w łóżku, ajednocześnie powtarzała sobie, że niezależnie od tego, co mu powiedziała,to jednak wcale nie jest pewna, czy go lubi.Ale chciała go znowu zobaczyć, co do tego nie miała najmniejszychwątpliwości.Chciała z nim rozmawiać, a nawet pokłócić się.Izdecydowanie chciała znowu się z nim przespać.I robić z nim jeszcze dużoinnych rzeczy.I to było przerażające.Starała się nie myśleć o Aidanie, znowu pomyślała o Sheili, zaczęła sięo nią denerwować, aż doszło do tego, że zadzwoniła do TowarzystwaHistorycznego, gdzie przyjaciółka pracowała, i spytała o nią.- Ale przecież ona wraca dopiero w weekend - odparł zaskoczonyjeden z pracowników.- Tak, oczywiście.Dziękuję.Wróciła do pokoiku, zebrała rozłożone karty, a potem zaczęła jeprzeglądać, aż znalazła Zmierć.Nic się nie działo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •