[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chyba znam kogoś, kto mógłby mi pomóc odpowiedzieć nate pytania, kogoś, kto dotąd nie mówił mi wszystkiego szczerze. Myślisz, że ona też mogłaby wciągnąć w tę sprawę swojąmatkę? Nie - odparł stanowczo Jack, zachowując śmiertelnąpowagę.- Bo jej siostra już nie żyje. Rozdział 17ack wrócił do pokoju hotelowego dopiero o wpół do jedenastejwieczorem.Z pomocą tequili serwowanej przez Theo zdołał sięJ pogrążyć w głębokim śnie, z którego po kwadransie wyrwał gotelefon.- Idz do łóżka, Theo - mruknął bełkotliwie do słuchawki.Nadrugim końcu linii przez chwilę panowała cisza.- Jack? - rozległ się w końcu kobiecy głos.- Andie? - zapytał, zdziwiony, że nie potrafi rozpoznać jej pogłosie.- Nie, mówi Elizabeth Grayson.Usiadł tak szybko, że aż zakręciło mu się w głowie wskutekwypitej tequili.- Przepraszam - dodała nieśmiało.- Chyba nie wyciągnęłam cięz łóżka?- Nic nie szkodzi.I tak musiałem wstać, żeby odebrać telefon.Zaśmiała się, najwyrazniej zakładając, że był to żart.Tymczasem Jack zdał sobie nagle sprawę, że wypił o kilkakieliszków za dużo.Zabiję cię, Theo, pomyślał.- Dowiedziałam się od matki, o czym rozmawialiściew bibliotece - ciągnęła Elizabeth - i muszę przyznać, że niedzwoniłabym, gdybym nie sądziła, że to konieczne.Dzwonięz recepcji hotelowej.Mógłbyś zjechać na dół? Musimy porozmawiać.121 W jednej chwili obudził się do końca.Po raz drugi w ciąguostatnich dwóch dni miał do czynienia z rzucaną przez kobietębombą typu  musimy porozmawiać". Tak, jasne.Daj mi pięć minut.Wyskoczył z łóżka, wciągnął dżinsy i sweter.Kilka porcji zimnejwody chlapniętej na twarz przywróciło jego cerze normalny odcień,nie mógł tylko nic zaradzić na przekrwione białka oczu.Znalazł się whotelowym foyer najdalej po trzydziestu sekundach.Elizabethsiedziała na kanapie w pobliżu fortepianu koncertowego.Jeszcze razprzeprosiła za to, że wyciągnęła go z łóżka, co oznaczało, że zapewnewyglądał znacznie gorzej, niż mu się wydawało.Podeszła do nichkelnerka z hotelowego baru, zamówili więc dwie filiżanki kawybezkofeinowej.Kiedy ponownie zostali sami, Elizabeth zaczęła cicho: Na pewno zachodzisz w głowę, co tak pilnego przygnało mnie tu o tak póznej porze. Niezupełnie  odparł niezbyt pewnym głosem.Obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem i uśmiechnęła sięwyrozumiale. No, dobra - dodał śmielej.- Może trochę.Uśmiechnęła się szerzej.Ale pochwyciła jego wzrok i zapytała: Czemu się tak przyglądasz?Dotarło do niego, że niezbyt dyskretnie lustrował całe lobby. Jesteśmy sami czy może gdzieś po kątach czają się agenciSecret Service? Jesteśmy sami.Córce byłego wiceprezydenta nie przysługujeochrona służb specjalnych.Nawet dzieci byłych prezydentów majązapewnioną ochronę tylko do ukończenia szesnastego roku życia.Będziesz miał jeszcze okazję, żeby się o tym wszystkim dowiedzieć. Jasne.Przepraszam.Zatem co mówiłaś?122 Wzięła głębszy oddech i zaczęła ponownie: Szkoda mi matki.Biedactwo nie dopuszcza do siebie myśli,że ojciec mógł ją zdradzać, i dlatego nie umie się pogodzić z tym, żeto nie dla niej bral niebieskie tabletki, ryzykując życie. Chcesz mi powiedzieć, że wiedziałaś o kochance ojca? Tobie powinno wystarczyć samo nazwisko: Chloe Sparks. Była co najmniej trzydzieści lat od niego młodsza - za-protestował machinalnie, jeszcze zanim zdał sobie sprawę, że z dniana dzień zaczyna się coraz częściej wyrażać jak czterdziestolatek. Trzydzieści jeden.To pewnie dlatego na samą myśl, żemogłabym się umawiać ze starszymi mężczyznami, moja matkareaguje aż tak nerwowo, chociaż nie ma w tym za grosz logiki.Z jego pamięci wypłynęła niezręczna chwila, kiedy Elizabethprzy matce zaprosiła go na lunch. W każdym razie to właśnie Chloe Sparks była jego przygodą.Chyba od pierwszego dnia stażu w Białym Domu wzięła sobie zapunkt honoru, żeby zaciągnąć do łóżka któregoś z wysokopostawionych polityków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •