[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GdyLawrence zjawił się w klubie, jego koledzy właśnie siedzieli w holu, popijając coś wcharakterze aperitifu przed udaniem się do baru.- Spózniłeś się - stwierdził Vinnie, który właśnie kończył drugie piwo.- Dostałem wiadomość - powiedział skromnie Lawrence.Po powrocie z meczu przezchwilę myślał, że czeka go kolejny opieprz.Ojciec wezwał go do swojego gabinetu, a nigdynie robił tego w innym celu.Jednak gdy zjawił się na górze, Doug Newton trzymał w rękupłachtę z twardą kopią jakiegoś dokumentu.- Pomyślałem, że sam chciałbyś to zobaczyć - powiedział beztrosko.Lawrence z obawą wziął płachtę i zaczął czytać.Był to list z Uniwersytetu wTempletonie oferujący mu miejsce na kierunku zarządzania oraz nauk ścisłych.Doug klepnął syna w plecy.- Udało ci się, synu.Gratulacje! Nawet nie musiałem pociągać za żadne sznurki.Lawrence wpatrywał się w płachtę, zachwycony i przerażony tym, co to mogłooznaczać.Wszyscy szli na Templeton - odsiew kandydatów sięgał osiemdziesięciu procent.- Musiałbym jeszcze odpowiednio zdać ostatnie egzaminy - powiedział ostrożnie.- Lawrence, Lawrence, co ja mam z tobą zrobić? Oczywiście, że zdasz.Obaj towiemy.Biorąc pod uwagę, jak bardzo podciągnąłeś się w ostatnich latach, prawdopodobnieotrzymasz nawet wyróżnienie.- Ojciec ujął go za ramiona.- Jestem z ciebie dumny.Naprawdę.- Dzięki, tato.- Wychodzisz dziś świętować zwycięstwo? Słyszałem, że wygraliście.- Koledzy zaproponowali, żeby pójść do Hilliera.- O, ta stara knajpa jeszcze działa? Dobrze, dobrze.Ale myślę, że za takie wynikinależy ci się coś więcej.Zarezerwowałem dla ciebie dziesięć dni w kurorcie Orchy.Będzieszmógł pojezdzić na nartach po Barclayu.Co ty na to?- To niesamowite! - Potem entuzjazm nieco go opuścił:- Eee.- To rezerwacja dla dwojga - powiedział łagodnie Doug.- Jeśli chciałbyś kogośzabrać.Lawrence rozejrzał się po holu.- Gdzie jest Roselyn?- Jeszcze jej nie widziałem - odparł Nigel i gestem poprosił barmankę o dwa piwa.Kobieta miała ponad dwadzieścia lat i była kompletnie nieczuła na jego pełne nadzieiuśmiechy.- Ach.- Lawrence rozglądał się nadal.- A gdzie Alan?- A co ja jestem, twój osobisty trałowiec danych? Gdzieś tu jest, rozmawia z jakąślaską.- Co takiego? - Lawrence wytrzeszczył oczy.- Chcesz powiedzieć, że ten jego sposóbnaprawdę zadziałał?- Wez, kurwa, nie rób jaj! - wykrzyknął Nigel.Barmanka zmarszczyła brwi, słyszącprzekleństwo i bez słowa postawiła piwo na blacie.Nigel wzdrygnął się, wpatrzony w jejplecy, po czym spiorunował Lawrence'a wzrokiem.- Dzięki.- Zachowujesz się jak Alan.Taka babka nigdy na ciebie nie spojrzy.- Może jeśli zostawię duży napiwek.- Nawet o tym nie myśl.- Lawrence podniósł szklankę i upił łyk.Piwo było tak zimne,że prawie nie czuł smaku.- No, mów.Co tam u Alana?- Jedna go spoliczkowała, dwie wylały na niego drinki, a kilka powiedziało, żeby sięodpieprzył - zrelacjonował radośnie Vinnie.- Zastanawiamy się, czy nie obstawiać zakładów.- Obstawiam, że uda mu się za jakieś pięć lat - stwierdził Lawrence i w tej samejchwili zobaczył Roselyn idącą przez hol.Miała na sobie zieloną sukienkę z dużym owalnymwycięciem ukazującym pępek.Za każdym razem wyglądała w niej sensacyjnie.Lawrence,jak zwykle, poczuł się niezręcznie - obawiał się, że jego marynarka z brązowym połyskiembędzie przy niej wyglądać tanio i śmiesznie.Roselyn dotarła do baru w tej samej chwili, gdy z drugiego końca przytoczył się Alan.Z tyłu spodni wystawał mu długi pasek różowego papieru toaletowego.Połowa klientówspoglądała w oczarowaniu na tę ozdobę ciągnącą się za nim po podłodze.- Cholera! - poskarżył się Alan.- Wszystkie udają trudne do zdobycia.- Kto udaje? - spytała Roselyn.- Wszystkie laski.- Alan spojrzał oskarżycielsko na kolegów.- Czyżbyście jeuprzedzili?Nigel pochylił się nad nim z męczeńskim wyrazem twarzy i odczepił papierowy ogon.- Nie musieliśmy.- Co to? - Alan spojrzał ze zdziwieniem na papier.- Dzięki, pewnie uwiązł mi w rowku.Moja kolej.- Głośno strzelił palcami nabarmankę.- Hej, może ktoś nas obsłuży?- Mam dobrą wiadomość.- Lawrence zwrócił się do Roselyn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]