[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jezu! Kurwa mać!- No dalej, ty leniwy gnoju, podnoś!Twarz Jonesa stężała niczym gumowa maska, z całej siły starał się wyprostować nogi.%7łyły wystąpiły mu na szyi.Gdy w końcu stało się jasne, że nigdy nie podniesie ciężarków, Lawrence puściłmechanizm.- Wiesz co, Jones? Jesteś, kurwa, kompletnie bezużyteczny.Możesz przez to zginąć,ale to akurat najmniejszy problem, jakoś znajdziemy sobie innego mechanika.Ale jeśli tyzostaniesz unieruchomiony, posypie nam się cały szyk.Masz dwa wyjścia: popraw się alboodejdz.Nie zamierzam tolerować u siebie takiego zawalidrogi.- Sierżancie, przecież to tylko pierdolona siłka.Gdybyśmy byli na patrolu, towyszedłbym w Skórze.Ten cały program sprawnościowy to jedna wielka ściema!- Jedyna rzecz, na jakiej możesz zawsze polegać, to twoje własne ciało.Lawrence dostrzegł, że Hal obserwuje całą scenę z uśmieszkiem zadowolenia.- A ty przestań się szczerzyć.Za sześć dni schodzimy na planetę.Każdy uśmiech, jakiodtąd zobaczysz, będzie oznaczał, że ktoś cię nienawidzi, a im szerszy uśmiech, tym większynóż w kieszeni.Tam na dole możemy liczyć tylko na siebie nawzajem.Nikt inny wam niepomoże.Dlatego chcę, żebyście byli w jak najlepszej kondycji.I nie chodzi mi tylko o ciało.Chcę, żebyście nabrali odpowiedniej postawy, bo, Losie dopomóż, nie mam wyjścia i muszęna was polegać.Odwrócił się na pięcie i wrócił na własną ławeczkę.Hal znów pompował ciężarki, dumny z tego, jak wysoko podkręcił opór i jak łatwo go przezwyciężał.Amersy, który ani nachwilę nie przestał napierać na hantle, spojrzał na Lawrence'a z lekkim wyrzutem.Lawrencemusiał przyznać, że kapral miał rację - trochę przesadził z objeżdżaniem Jonesa.Ale tymrazem oczekiwał od swojego plutonu znacznie więcej niż podczas poprzednich misji.Jeślichciał zrealizować swój cel, musiał się upewnić, że jego ludzie będą całkowicie lojalni, a żebyto osiągnąć, musiał się nimi dobrze opiekować.Może tutaj jeszcze tego nie doceniali, ale naziemi misje potrafiły się szybko pokomplikować.%7łołnierze rekrutowali się spośródnajwiększych dupków w społeczeństwie, ale mieli dość zdrowego rozsądku, by wiedzieć,komu mogą zaufać, gdy zrobi się naprawdę gorąco.A na Z-B w postaci kapitana DouglasaBryanta nie można było polegać.Lawrence wrócił do ćwiczeń.Zobaczył, że Jones pompuje jak wściekły, i parsknąłcicho, z satysfakcją.Miał szczęście, że chłopak nie próbował mu przyłożyć.Frustracjanagromadzona w ciągu długiego lotu dawała się wszystkim we znaki.Przynajmniej w Cairnsmogli się wymknąć wieczorem i odreagować stres z jakąś dziewczyną na Wybrzeżu.Po siłowni pluton miał przeznaczyć dwie godziny na ćwiczenia z przygotowaniaekwipunku.Lawrence zostawił to w rękach Amersy'ego - sam musiał się stawić na spotkaniuz kapitanem.Pod koniec podróży spotykali się średnio raz dziennie.Pokój konferencyjny miał postać prostokątnego przedziału o prostych aluminiowychścianach.Były zupełnie puste, nie licząc jednej, na której umieszczono płachtę ekranową.Pozostali dowódcy plutonów - Wagner, Ciaran i Oakley - siedzieli już przy stole.Lawrenceskinął im głową i zajął swoje miejsce.Chwilę pózniej wszedł kapitan Douglas wtowarzystwie porucznika Motluka.Dowódcy plutonów wstali, jedną ręką trzymając siękrawędzi stołu, by nie oderwać się od ziemi podczas salutu.- Spocznij, koledzy - oznajmił jowialnie Douglas Bryant.Miał dwadzieścia osiem lat,ukończył akademię oficerską Z-B w Tunezji.Był dość inteligentny, a jego rodzina posiadałana tyle duże udziały, by umożliwić mu szybki awans.Gdy Lawrence sprawdził jego dane,dowiedział się, że jego jedyny epizod czynnej służby obejmował misje stabilizacyjne wAfryce Wschodniej.Likwidowanie obozów buntowników, głęboko w dżungli, gdziemiejscowe plemiona wciąż walczyły z imperialistyczną korporacją odbierającą im złożaminerałów.Były to odpowiednie kwalifikacje do misji realizacji aktywów, jednak Lawrencewolałby widzieć nad sobą kogoś z prawdziwym doświadczeniem.Gdyby był bardziej szczery wobec siebie, być może doszedłby do wniosku, żepogarda, jaką żywił dla Douglasa Bryanta, miała bardziej osobiste podłoże.Kapitan byłtypem człowieka, jakim równie dobrze mógł stać się Lawrence, gdyby życie ułożyło się inaczej.Wiecznie zatroskany o kondycję i morale służących pod nim ludzi, obdarzonyimponującą wiedzą i kompletnie nieświadom tego, co się naprawdę liczy.- Ciaran, czy udało wam się rozwiązać problem z wykazem sprzętu? - spytał.- Tak, sir - odparł dowódca plutonu 836BK5.- Błąd programu.Okazało się, że zapasyznajdowały się w odpowiednim lądowniku.Kapitan uśmiechnął się do wszystkich.- Zawsze winne jest oprogramowanie, prawda? Czy od czasu opuszczenia Centralismieliśmy jakieś niewirtualne problemy?Dowódcy uśmiechnęli się grzecznie w odpowiedzi.- Dobrze, w takim razie pomówmy o ostatnich przymiarkach w krojeniukombinezonów.Jak sobie radzimy? Newton, dlaczego twój pluton jeszcze nie rozpoczął?- Ciągle jeszcze testujemy funkcje, sir.Chciałbym odłożyć krojenie do ostatniejchwili.Wprawdzie korzystamy regularnie z siłowni, ale pięć tygodni w tym polugrawitacyjnym i tak wpływa na ich rozmiary.- Rozumiem tę argumentację, ale, niestety, musimy trzymać się procedur.Twój plutonma się zgłosić na ostateczne przymiarki jutro o ósmej rano.- Tak jest, sir.- Nie mogę zaryzykować, że będą nieprzygotowani po wyjściu z kompresji. Jasne - pomyślał Lawrence.- Tak jakby Thallspring mogło nagle zmienić położenie".I tak dalej, i tak dalej.Bryant był pedantem i osobiście doglądał wszystkichdrobiazgów, które każdy doświadczony dowódca zostawiłby swoim sierżantom.Chciał, byoperacja toczyła się ściśle według przewidzianego scenariusza, co zdradzało, że bardziejzależy mu na tworzeniu odpowiedniego wizerunku niż przygotowaniu się na ewentualneproblemy.Próbował nawet przekonać Oakleya, żeby zrezygnował z prośby o przydzieleniewiększej liczby teledetektorów, gdy już zejdą na ziemię.Jego pluton miał przeczesaćfragment miasta złożony z wąskich uliczek i labiryntu tanich domków - dane dla tego obszarupochodziły z map sporządzonych przed dziesięciu laty.Innymi słowy, było to idealne miejscena zasadzkę dla lokalnych chuliganów.Było jasne, że zanim Z-B dogada się z lokalną władząi wyznaczy zastaw, miejscowi buntownicy mogą wykazywać sporo brawury.Lawrencechętnie skorzystałby z ochrony, jaką zapewniały teledetektory.Jednak mimo osławionejpolityki zaangażowania pętlowego, plan przewidywał określoną liczbę sensorów, a Bryant niewidział powodu, aby zmieniać coś na tym etapie.Oakley w końcu ustąpił i kazał perle anulować wniosek.Potem przeszli do omawianiaoperacji lądowania.Bryant nie chciał, by przy wyjściu z szybowców nastąpiło niepotrzebne opóznienie.***Przez większość dnia w Memu Bay padał łagodny, ciepły deszcz - był to już druginietypowy opad w ciągu dwóch tygodni.Oznaczało to tyle, że Denise nie mogła wyprowadzićdzieci do ogródka - siedzieli tylko na ławkach pod daszkiem.Rano rozdała wszystkim dużemedia-tablety i poprosiła, by narysowały to, co przypominają im chmury.W efekcieotrzymała kolaż dziwnych istot w barwach błękitu, czerwieni i zieleni.Po południu, gdyokazało się, że nie ma szans na poprawę pogody, posadziła dzieci w szerokim półkolu, a samausiadła pośrodku stołu.- Chyba już czas opowiedzieć wam o planecie Mordiffów - oznajmiła.- ChociażMozark nigdy nie dotarł tam osobiście.Kilkoro dzieci westchnęło głośno, pozostałe wymieniły podekscytowane spojrzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •