[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie przestawało mnie dziwić, że mnóstwomłodych ludzi, z którymi się wychowywałam, natychmiast po powrocie do do-mu przystępowało do kontynuacji dzieła rodziców.Wielu z nich było dziś tutaj; kiwali mi głowami na powitanie  kobiety w to-aletach od de la Renaty, wychudzone aż do wycieńczenia ciągłymi dietami, dys-kutujące o koniach, rozwodach i różnych innych codziennych problemach.Wy-bory, których dokonałam już jako dorosła kobieta, sprawiły, że stałam się outsi-derką.Mój związek ze Stephenem jeszcze tylko pogłębiał przepaść, która dzieli-ła mnie od innych.Połowa moich koleżanek z czasów dzieciństwa zastanawiałasię, co ktoś tak przystojny jak Stephen Azzorini mógł we mnie widzieć, a drugapołowa miała mi za złe, że pozwalam mu się tak wykorzystywać.Patrzyłam nanie, na ich perfekcyjnie wylakierowane włosy, na biżuterię połyskującą w świe-tle świec, na ich uśmiechy; słuchałam plotek i dyskusji o planowanych opera-cjach kosmetycznych i zastanawiałam się, czy jednak nie popełniłam głupstwa,wybierając własną drogę.Nagle przypomniał mi się detektyw Ruskowski i wpadłam w pętlę wciąż nie-powiązanych faktów.W piątek rano Elena widziała w szufladzie biurka Hexterapistolet, którego tam nie było, gdy w niedzielę przeglądałam zawartość szuflady,odkrywając fotografie tajemniczej nagiej kobiety.Bart Hexter umówił się naspotkanie z Kenem Kurlanderem.Młoda kobieta o nazwisku Torey Lloydutrzymywała, że miała romans z Bartem i żądała pieniędzy.Ktoś wymazał wkomputerze zapisy dotyczące sprawy z CFTC, której szef za wszelką cenę usiło-wał dobrać się do skóry Hexter Commodities.I jeszcze ten drobiazg, że w nie-dzielę rano ktoś włożył do kieszeni pistolet i zaczekał na Barta na podjezdziejego domu.Stephen dotknął mojego ramienia, drgnęłam i rozejrzałam się wokół.Więk-szość towarzystwa przeszła już do sali jadalnej.Ciekawe, jak długo tak stałam ipatrzyłam w przestrzeń.103 Poprosiłam Stephena, żeby podrzucił mnie do kancelarii.Chciałam zabraćstamtąd torebkę i aktówkę.Nowa, szafirowo-diamentowa bransoletka połyski-wała obco na moim przegubie. Mama zawitała dziś do mojego gabinetu  powiedziałam, kiedy skręcali-śmy w LaSalle Street. Musisz zawiesić nad drzwiami nowy wianuszek czosnku.Stary widoczniejuż zwietrzał.Roześmiałam się. Obwieściła mi, że mają nas umieścić na okładce Chicago Magazine. A niech to!  zawołał Stephen. Nawet się jeszcze nie zdecydowałem,czy prosić cię o to.Podała ci jakieś szczegóły? %7łe w Chicago Magazine postanowili przybliżyć ogółowi czytelników tepary, w których obie strony pełnią jakieś odpowiedzialne funkcje.Wymieniłateż kilka nazwisk, ale zdążyłam już zapomnieć. Skąd się o tym dowiedziała? Jedna z jej przyjaciółek ma córkę, która pracuje w redakcji.Musisz zro-zumieć, że moja mama jest elementem plotkarskiej sieci informatycznej, działa-jącej z prędkością światła. Jody Synnenberg, odpowiedzialna za public relations, wspomniała midziś rano o takiej propozycji.Uważa, że to będzie korzystne dla wizerunku fir-my.Obiecałem, że porozmawiam z tobą. Wydawało mi się, że mieliście nie tak dawno aż za wiele artykułów wprasie specjalistycznej. Jody jest zdania, że artykuł w Chicago Magazine dotrze do szerszegokręgu odbiorców. Więc chcesz się zgodzić? Oczywiście jeśli tylko zaakceptujesz ten pomysł  zastrzegł Stephen, za-trzymując samochód przed moją kancelarią. Wiem, jak bardzo nie cierpisztego typu rzeczy  dodał cicho. Nie chcę cię wypychać w światła rampy, jeślinie masz na to ochoty.Po tym jak firmie Azzor udało się w zeszłym roku uniknąć wykupu przez du-żą korporację, klasyczny profil Stephena ozdabiał okładkę niemal każdego wy-dawnictwa poświęconego sprawom biznesu.Nawet i mnie nie oszczędzono.Pojawiła się u mnie reporterka z Business Week, przygotowująca artykuł natemat obrony prawnej firmy Stephena.Obszarpany fotograf z asystentem trud-nej do określenia płci nakłonili mnie do pozowania na tle płyt nagrobnych, któ-re ustawili na podłodze mojego gabinetu.W moim świecie zawodowym informacje o zawarciu transakcji pojawiają sięw gazetach na stronach poświęconych biznesowi, obwiedzione czarnymi ram-kami niczym klepsydry.Oprawione w folię kopie takiej informacji rozdaje sięczęsto na pamiątkę zakończonych sukcesem pertraktacji.Fotograf wykonującyniezliczoną ilość zdjęć prawników pozujących z ich nieodłącznymi aktówkamiuznał, że takie ujęcie będzie bardziej interesujące.Może i było, ale kiedy tylko je104 widzę (Stephen ma jedno u siebie w gabinecie), zawsze mi się przypomina, jakgroteskowo wtedy to wyglądało.Nie cierpię  być wypychana w światła rampy , jak to zgrabnie ujął Stephen,ale bardziej jeszcze obawiam się wszystkich tych domysłów, które tylko by siępotwierdziły, gdybym się zgodziła na wywiad.Przede wszystkim jednak, jeśli sięnie potrafi zapytać:  Co do mnie czujesz? , to sprawa czy się jest, czy też nie jestparą pozostaje otwarta.Między Stephenem i mną zawsze istniały niedopowie-dzenia.Wiele przeszliśmy razem  chorobę Russela, zamach na firmę Stephe-na, śmierć jego bratanicy  jednak nigdy nie określaliśmy charakteru naszegozwiązku. Muszę zasięgnąć opinii w zarządzie naszej kancelarii  powiedziałam wkońcu. Nie wiem, czy uznają to za korzystne dla jej wizerunku.Dam ci znaćza dzień lub dwa, dobrze? Jasne  rzekł Stephen, poklepując mnie po ręce na pożegnanie. Dzię-kuję, że przyszłaś dzisiaj.Wiem, jak wiele masz pracy ze sprawą Hextera. Dobranoc  powiedziałam. I dziękuję za bransoletkę.Nie miałam najmniejszej ochoty na wywiad w Chicago Magazine.Ale czydlatego, że nie chciałam odpowiadać na pytania, które zakładały intymną więz,jaka nas ze Stephenem nie łączyła? A może bałam się, iż istniejący stan naglezmieni się w taką intymną więz? Czy Stephen chciał tego artykułu, ponieważuważał, że to będzie dobra reklama dla jego firmy, czy też dlatego, iż publiczneoświadczenie, że tworzymy parę, pomoże nam rzeczywiście się nią stać? Niemiałam pojęcia.Byliśmy ze Stephenem przyjaciółmi od ponad dziesięciu lat, ajednak nadal wiedziałam o nim niewiele więcej niż to, co sama mogłam zaob-serwować.Ucieszyłam się, że w domu zastałam moją współlokatorkę. Piękna sukienka  powiedziała Claudia. Ale sądząc z miny, nie bawi-łaś się najlepiej. Stephen kupił mi na aukcji szafirowo-diamentową bransoletkę. Wy-ciągnęłam rękę, żeby mogła obejrzeć błyskotkę. No tak, teraz już wszystko jasne.Ja też mam zrujnowany wieczór, jeśliktoś mi podaruje cenną biżuterię.Opadłam na mój ulubiony fotel i kopnięciem zrzuciłam buty. Ale co to może znaczyć?  zapytałam. Czasem jesteś trochę tępawa  odparła Claudia. W piątej klasie, jeślicię chłopak walnął łokciem pod żebro, znaczyło to, że cię lubi, pamiętasz, jak tobyło? Ale chłopcy podrośli i teraz dają ci, na przykład, biżuterię. Wiesz przecież, że ze Stephenem jest inaczej.W każdym razie tak mi sięwydaje. Prawie dałam się nabrać  zażartowała Claudia. Dziś rano wypadła misoczewka kontaktowa i kiedy jej szukałam na czworakach, pod fotelem, na którym105 siedzisz, znalazłam majtki Stephena [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •