[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądził żezabrała z sobą jego serce i strzaskała nadzieję znalezienia tego nieuchwytnego uczuciaponownie.Wciągnął powietrze i wypuścił je, wzdychając.Wszystko się zmieniło.Stojąc na krawędzi śmierci, przyciśnięty do muru i zmuszony by działać wbrewswojej naturze, znalazł się twarzą w twarz z tą, która rozbudziła w nim uczucia, które jaksądził, dawno przestały istnieć.Lilith.Jej imię było gorzko-słodkim słowem, który smakował jak miód dla jego serca,zatruwające jednocześnie umysł.Prawo zakazywało tego uczucia.Jego instynkt równieżsię mu sprzeciwiał.A jednak jego serce trzymało mocno i pewnie.Pragnął jej.Czy była to miłość czy nie, nie potrafił powiedzieć. A jednak jej pragnął.Nie by posiąść jak lalkę, lecz by stać przy jej boku aż Piekłopochłonie ich oboje na całą wieczność.Było to niebezpieczne uczucie i to takie jakiemusiał odrzucić.Nie mógł na to pozwolić, a ona nigdy nie wzięłaby tego pod uwagę.Szybkie bicie serca przykuło jego uwagę.Uniósł głowę ze swojego miejsca namurze cmentarza i przeskanował ulice w obu kierunkach.W dali znajdowała się kobieta.Wciągnął powietrze.Nie była pijana więc jej serce nie biło tak gwałtownie z tegopowodu.Może się spieszyła.Gdy zaczęła się zbliżać w jego stronę, złapał lepszypodmuch jej zapachu.Strach.Zeskoczył ze ściany i oparł się o nią w niedbałej pozie.Zbliżała się.Jej sercestraciło uderzenie.Zauważyła go.Opuściła głowę i zgarbiła plecy, otaczając się ramionami w obronnym geście.Jejoczy pozostawały spuszczone gdy się zbliżała, jak gdyby nie widzenie go oznaczało żenie istnieje.Pozwolił jej go minąć i wtedy odsunął się od muru.- Czy coś się stało?  spytał i gdy zatrzymała się w przerażeniu, jej ramionanapięły się. Masz kłopoty?Spojrzała na niego ponad ramieniem.Jej oczy zerknęły na ulicę za nim, po czymwróciły do niego.- Czy ktoś cię śledzi?  spytał i spojrzał w dół drogi w stronę w którą przed chwiląpatrzyał. Zadzwonić po policję?Potrząsnęła głową.Dobra dziewczynka.Kobieta nie lubi czuć się słaba.Swędziały go zęby.- Jesteś pewna, że wszystko w porządku?Przytaknęła i tym razem rozwiązała ramiona i odsunęła swoje krótkie, ciemnewłosy z twarzy. Po prostu przestraszył mnie jakiś kot albo coś takiego& to wszystko.Zmieszne, nie? Stanął pod latarnią by mogła go lepiej widzieć i uśmiechnął się do niej szeroko.- Wcale nie. powiedział, przyjmując czarującą postawę i powiększając uśmiech.Teraz nie mogła od niego oderwać wzroku.Dobry wygląd zawsze był plusem podczaspolowania. Taka piękna kobieta jak ty, nie powinna być sama o tak póznej porze.Zarumieniła się.Niemal czuł rozgrzewające ciepło jej krwi.Postawił krok w jejstronę.- Może zamówię ci taksówkę?- Nie  powiedziała odrobinę za szybko. To znaczy& mieszkam niedaleko.- Rozumiem. spojrzał do tyłu na ulicę. Cóż, dobrej nocy.Zaczął odchodzić, licząc sekundy z każdym krokiem.- Czekaj!Uśmiechnął się szeroko w ciemności i cofnął się, aż znowu stał pod światłemlamp.Odwrócił się na piętach by stanąć do niej twarzą.- Tak?  powiedział, posyłając jej kolejny niewinne lecz uwodzicielskie spojrzenie.- Ja& dziękuję.- Dziękuję?  wyglądał na zmieszanego.Dziewczyny zawsze leciały naprzystojnego nieznajomego, który służy pomocą.Dodawało to nieco zabawy do jegopolowań.- Za samo spytanie.Nikt już nie pyta.wszyscy troszczą się tylko o siebie.Wyglądał na zszokowanego.Trudno było wyglądać na takiego, biorąc pod uwagęże musiał otworzyć usta, a jego zęby już przeistaczały się w swoją zaostrzoną formę.Zmusił się do westchnięcia i miny zamyślonego. To prawda, jak sądzę.Jego zmysły sięgnęły w każdą stronę, szukając obecności w pobliżu.Wykrył tylkojedną, lecz ta go nie niepokoiła. Nim kobieta zdążyła powiedzieć choć słowo, zakrył jej usta i stanął za nią,wciągając w cień.Odchylił jej głowę do tyłu i na bok by mieć dostęp do jej gardła.Wbiłzęby.Ciepły przepływ krwi, który wypełnił jego usta, był niemal zbyt wspaniały.Miałwrażenie, że minęły lata odkąd ostatni raz zabił.Kobieta szarpnęła się w jego ramionach, wyrywając się mimo że było tobezcelowe.Nie miał zamiaru jej puścić.Wgryzł się mocniej i wbił szpony w miejsce gdziewokół talii otaczał ją ramionami.Jego oczy zamknęły się gdy krew w jego żyłach ogrzałasię, odnowiona przez jej własną.Czuł lekkie zawroty głowy gdy pił mocniej, pragnącwięcej.Tylko, że nie czuł smaku jej krwi, nie po tym ostatnim znaczącym łyku.Jego zmysły były pełne cudownego smaku krwi Lilith i pożądania, które tamaleńka kropla rozpaliła.Zawarczał i stracił kontrolę, zaciskając swój chwyt na kobiecieaż zaczęła się dusić.Jej serce zaczęło bić słabiej.Ssał mocniej, desperacko chcąc więcej,pragnąc jej krwi.W momencie gdy serce kobiety przestało bić, wypuścił ją.Odchylając głowę dotyłu, oczy trzymał zamknięte, rozkoszując się nowym ciepłem w swoim ciele orazuderzającym do głowy doznaniom pobudzonym przez krew.Krew Lilith.Ciepła ciecz sączyła mu się w dół po brodzie aż do szczęki, skapując na szyję.Przesunął językiem po wargach, zgarniając to co mógł.Nie było nic tak spełniającego jakpożywianie się.Pobudzało pasję w jego żyłach jak nic innego.Sprawiało, że czuł siłęwrodzoną w jego gatunek.Sprawiało, że czuł że żyje.Pragnął więcej.Otworzył oczy i spojrzał na wygięte i porzucone ciało na ziemi.Nie była wystarczająca by zaspokoić jego głód, by zgasić jego pragnienie.Tylkokrew Lilith pozwoliłaby na to.Przyglądała mu się. Wyczuwał ją.Była zdegustowana tym co zrobił? Nie niepokoiło ją to?Odebrał życie, a ona go nie atakowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •