[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była trochę zaskoczona, że pocałunki,które składał na delikatnej skórze z tyłu kolan, mogą jej sprawiać aż takąrozkosz.Dopiero gdy zaczął całować jej biodra, zdała sobie sprawę, żePayton podciągnął jej koszulę.Nagle zawstydzona, jak bardzo jest przednim odsłonięta, próbowała złączyć nogi, ale jego szerokie ramionauniemożliwiły zachowanie skromności.- Paytonie! - zawołała cicho w proteście.264 Gdy oczy Kirstie napotkały jego wzrok, jęknęła.Pożądanie, któredostrzegła w jego oczach, wznieciło w niej płomień tak silny, że wypaliłwszelkie resztki skromności.Zwiadomość, że potrafi wzbudzić w tymmężczyznie aż taką namiętność, mogła bez trudu wbić Kirstie w pychę.- Nigdy nie wolno ci ukrywać przede mną tego piękna - powiedziałPayton, pochylając się, by pocałować ją namiętnie.Zamierzała zaprotestować, bo pocałunek wydał jej się zbyt krótki, alePayton rozdarł jej koszulę i odrzucił na bok.Całował, pieścił jej ciało odszyi aż po biust.Gdy wziął w usta jej sutek, Kirstie pogłaskała plecy iramiona kochanka, mocno go tuląc.Zamruczała z rozkoszy, gdy Payton przeniósł swe pocałunki na dalszeczęści jej rozgrzanego ciała.Właśnie myślała, że w czasie jego pieszczotłatwo było odrzucić wszelki wstyd, gdy Payton dotknął ustami miękkichwłosów, kryjących jej kobiecość.Sama słyszała, że jej drżące protestybyły niezwykle słabe, a głos ochrypnięty od pożądania.Uwielbiała to, corobił,jednocześnie zaszokowana własną reakcją.Wplątała palce we włosyPaytona, by trzymać go blisko, oferując całą siebie dla jego oszałamiającointymnych pocałunków.W miarę jak czuła, że znajduje się coraz bliżej tej słodkiej otchłanirozkoszy, w której zawsze pogrążała się za sprawą Paytona, Kirstieusiłowała skłonić kochanka, by połączył się z nią, ale zignorowałnajpierw jej żądania, a potem prośby.Samymi ustami doprowadził jądo szczytowania.Ciało Kirstie wciąż drżało i pulsowało, gdy Paytonzarzucił sobie jej nogi na ramiona i połączył ich ciała z wielką siłą.Przezjedną, krótką chwilę widziała go wyraznie.Wyraz gorącej, niemal dzikiejpasji na jego twarzy powinien ją zaalarmować, ale zamiast tego pożądanieKirstie znowu zaczęło rosnąć.Zamknęła oczy i pozwoliła, by zawładnęłanią rozkosz.Gdy opadł na nią, objęła go słabymi, drżącymi ramionami,czekając, aż oboje odzyskają siłę i rozum.Podobało jej się, że wciąż bylize sobą złączeni, gdy próbowali odzyskać265 spokój i rozsądek.- Nic dziwnego, że kobiety same wskakują ci do łóżka - powiedziała.Starała się odepchnąć myśli o tym, jak wiele kobiet dzieliło z nim takąrozkosz.Głupotą było zadręczanie się zgadywaniem, z iloma kobietamiPayton był tak blisko.Mężczyzna parsknął i Kirstie była wdzięczna zaprzerwanie własnych niewesołych myśli.- Och, dziewczyno, nigdy wcześniej tego nie robiłem.- Ułożył sięwygodniej w jej ramionach.- Naprawdę? - Kirstie była zdziwiona, gdy naj lżej sza pieszczotaPaytona znowu wznieciła przygasający w niej ogień.- Chyba powinno mi schlebiać, że uznałaś mnie za doświadczonego wtym rodzaju miłości.Nie, czasami składałem szybki pocałunek, bypospieszyć damę w drodze do mego celu, bym jak naj prędzej mógłzaspokoić swe potrzeby i żądze, ale nic więcej.Tamte kobiety byłypożyczone, byłem z nimi przez chwile i to wszystko.Ale ty jesteś moja,nigdy nie należałaś donikogo innego.%7ładen inny mężczyzna nie poznał twej słodyczy, a jachcę poznać ją do końca.- Uniósł się na przedramionach i obdarzyłKirstie gorącym pocałunkiem.- A ty jesteś zaiste bardzo słodka, mojaczarna piękności.Jak najbogatszy, naj rzadszy miód.Słodka i ciepła,sprawiasz, że zawsze mam ochotę na więcej.- Payton zaczął wykonywaćpowolne ruchy, chcąc znowu obudzić w niej pasję, której taknieskrępowanie się oddawała.Kirstie poczuła, jak jej twarz płonie rumieńcem, ale słowa Paytona jąpodnieciły.Czując, jak jej pożądanie rośnie, podsycane delikatnymipieszczotami i niemal nieuchwytnymi ruchami, postanowiła przestaćzamartwiać się grzechem.266 Robiła to już wcześniej i nie powinno mieć dla niej znaczenia, że jegokuzyn czy jej brat wiedzą o wszystkim.Według wszelkich praw kościoła ispołeczeństwa, Kirstie stała się grzesznicą w chwili, w której weszła dosypialni Paytona, a nawet w momencie, gdy w ogóle o tym pomyślała.Zamartwianie się tą sprawą niczego nie zmieni, jedynie zepsuje ichwspólne chwile, podobnie jak rozmyślanie, kto jeszcze może o nichwiedzieć.Kirstie kierowała się miłością i tego także nic nie zmieni.Pozatym unosił się nad nimi wszechobecny cień Roderyka.Wkrótce stanie sięwyklęty.To doprowadzi go do furii, będzie pałał żądzą zemsty, a zawszystko będzie winił ją.Najwyższy czas, żeby przestała się dręczyć, wjaki sposób spędzała te parę spokojnych godzin, jakie jej pozostały.Byćmoże nie zostało jej już ich wiele.267 ROZDZIAA 18Zerkając przez okno dziecięcego pokoju, z Callumem po jednej iMichaelem po drugiej stronie, Kirstie zastanawiała się, jak wielka możebyć rodzina Paytona.Minął tydzień od wizyty członków rodu MacIye, aw trzy dni po niej przybyła pierwsza horda Murrayów.Payton upierał się,by przedstawić Kirstie każdemu ze swoich krewnych, choć ona zupełnienie rozumiała po co.Większość z nich była bardzo zaskoczona jejobecnością w tym domu i Kirstie zaczynała myśleć, że wieści głoszące, iżPayton nie wpuszczał za próg żadnej kobiety, nie były przesadzone.Goście zostawali jedynie tak długo, by wysłuchać opisu wygląduRoderyka, dowiedzieć się, kto mu pomagał i gdzie powinni go szukać.Roderyk się ukrywał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •