[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Vicki postawiła na kontuarze obie torby i zmarzniętymipalcami poprawiła okulary.- Jest wiosna, a ja, tak jak jaskółki, wracam do Capistrano.Jest tu gdzieśsierżant?- Tak, jest w.- Nie jej cholerny interes, gdzie jestem! - okrzykwstrząsnąłby mniej solidnym budynkiem.W ślad za donośnym głosem do pomieszczenia służbowegowtoczył się jego właściciel, sierżant sztabowy Stanley Iljohn.Minął Jimmy'ego i podszedł do kontua-ru.- Powiedziałaś, że będziesz na dziewiątą - wytknął.- Spózniłaś się.Vicki w milczeniu podniosła do góry torbę z pączkami.- Aapówki - prychnął sierżant, a końcówki jego wspaniale podkręconych wąsów zadrżały pod wpły-wem siły wydechu.- Nie stój jak kołek, rusz dupę i siadaj.A ty - spojrzał na Jimmy'ego - z powrotemdo pracy.Jimmy, który przecież pracował, uśmiechnął się i zignorował go.Vicki zrobiła, jak jej kazano.Pod-czas gdy sierżant sadowił się za biurkiem dyżurnego sierżanta, przysunęła sobie krzesło i usiadła na-przeciw niego.Kilka chwil pózniej sierżant skrupulatnie otrzepał wykrochmalony przód koszuli z cukru pudru.- Chwila.I ty, i ja wiemy, że pozwolenie ci na przejrzenie raportów ze zdarzeń jest wbrew regula-minowi wydziału.- Tak, sierżancie.- Gdyby służbę miał ktokolwiek inny, pewnie nie udałoby jej się nic osiągnąć bezwykorzystywania znajomości na wyższych szczeblach.-I oboje wiemy, że bezczelnie wykorzystujesz swoją reputację cudownie skutecznego pracownika, byten regulamin obejść.- Tak, sierżancie.- Iljohn jako pierwszy rekomendował Vicki do przyspieszonego awansu i uważał jejrejestr aresztowań za potwierdzenie, że miał słuszność.Kiedy opuściła służbę, zadzwonił, wypy-tał oprzyszłe plany i niemal rozkazał, by zrobiła coś ze swoim życiem.Trudno było go nazwać wspierają-cym, ale znalazła oparcie w jego szorstkiej życzliwości, kiedy Mike Celluci zarzucił jej, że ucieka.- A jeśli przez tę sprawę wdepnę w gówno, powiem im, że użyłaś umiejętności walki wręcz, w którychwy, prywatni detektywi, jesteście ponoć tacy cholernie dobrzy, obezwładniłaś mnie i czytałaś raporty,depcząc po moim krwawiącym ciele.- Mam ci parę razy przyłożyć? - Chociaż wzrostem ledwie przekraczał policyjne minimum, wieśćgminna głosiła, że Stanley Iljohn nigdy nie przegrał walki.Z niczym.- Nie wymądrzaj się.- Przepraszam, sierżancie.Zabębnił kanciastym palcem o notatnik leżący na biurku.Jego twarz spoważniała.- Naprawdę sądzisz, że możesz tu coś poradzić? -zapytał.Vicki skinęła głową.- W tej chwili - powiedziała równie poważnie -mam większe szanse niż ktokolwiek inny w mieście.Iljohn wpatrywał się w nią przez długą chwilę.- Też umiem rysować linie na mapie - stwierdził wreszcie.- A kiedy połączysz liniami pierwsze sześćśmierci, X wyznacza miejsce niedaleko na północ stąd.Każdy glina na komendzie wygląda czegośniespotykanego, czegoś, co wyróżni zabójcę, i mo-żesz dać sobie rękę uciąć, że przez te papiery - krót-kim i szybkim machnięciem ręki wskazał naraportyo zdarzeniach z ostatnich kilku tygodni wiszące na ścianie przy biurku - przebrnęło już wielu napraw-dę dobrych policjantów.I wszyscy pozostali chłopcyi dziewczynki z twojego dawnego placu zabaw.- Ale nie ja.Przytaknął skinieniem głowy.- Nie ty.- Otwartą dłonią uderzył w leżące na biurku papiery.- Ostatnie zabójstwo było na moimterenie.To dla mnie sprawa osobista.Jeśli wiesz coś, o czym nie mówisz, wyrzuć to z siebie. Demon pisze imię krwią na mieście.Jeśli go nie powstrzymamy, będzie jeszcze gorzej Skąd wiesz?" Wampir mi powiedział".Spojrzała mu prosto w oczy i skłamała:- Wszystko, co wiem, powiedziałam Mike'owi Celluciemu.On prowadzi śledztwo.Pomyślałam, żezdołam pomóc, jeśli sama przyjrzę się sprawie.Oczy Iljohna zwęziły się.Wiedziała, że jej nie uwierzył.Nie całkiem.Powoli, po chwili, która rozciągnęła się tak, że zmieścił się w niej cały czas ich wspólnej pracy, po-pchnął notatnik w jej stronę.- Chcę, żeby to była ostatnia śmierć - mruknął. Nie tak bardzo jak ja", pomyślała Vicki.Ile śmierci mieściło się w imieniu demona? Pochyliła głowę i zaczęła czytać.- Ofiara pierwsza i siódma były studentami Uni-wersytetu York.Zbyt luzne powiązanie, żeby na na nim opierać śledztwo.Celluci westchnął.- Vicki, w tej chwili opieram śledztwo na powiązaniach jeszcze luzniejszych niż to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]