[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ty, czegodokonałeś? Byłem u doktora Harcrofta i dyskutowałem z nim parę minut o tym przeklętymmieczu.Twierdzi, że nawet gdyby pani Wardell była naprawdę szalona i odkryła w sobienadludzkie siły, nie mogłaby tak jej przebić& Niestety, myślę, że on ma słuszność, Ben.Byłem też u pana Quarendona& Słuchaj Parker westchnął. Dzwonili z wioski.Cała ekipa jest już tu i czeka.Zaczął się odpływ, ale od morza wiatr gna ku brzegom sztormowe fale i przelewają sięone przez groblę.Deszcz przestał padać.Superintendent Derry jest pewien, że mimowszystko teraz nie mogliby przenieść ekwipunku.Powiedziałem im, że nic się w tejchwili nie dzieje i niech nie ryzykują, póki nie będą mogli spokojnie tu dojść. Mamy więc godzinę czasu, a może nawet więcej. I co zrobimy z tą godziną? Jeżeli pani Wardell nie mogła jej zabić, jesteśmy ciąglei beznadziejnie w tym samym miejscu.Gdyby nie psy Quarendona mógłbym jeszczemieć cień nadziei, że gdzieś ukrywa się morderca, ale jestem pewien, że wywęszyłybygo.A jeżeli tego obcego mordercy nie ma, oznacza to, że nie ma żadnego innego.Toobłęd, Joe! Taka sprawa może się człowiekowi przyśnić, ale nie może zdarzyć się najawie. A gdybym powiedział ci, że ten morderca istnieje? Nie uwierzyłbym ci& Parker westchnął. Tu na stole przede mną leży kartka,a na niej wszystkie nazwiska ludzi, którzy pozostali w zamku po wyjściu służby.Nikt znich nie mógł zabić Grace Mapleton. Mógł powiedział spokojnie Alex. Kto?Joe pochylił się nad stołem i zniżywszy jeszcze bardziej głos, powiedział mu. Jak to? Parker spojrzał na kartkę. Przecież& Zaczekaj Joe powstrzymał go ruchem uniesionej ręki. Jeszcze nie wszystko rozumiem, chociaż zrozumiałem to, co najważniejsze.Chciałbym poprosić tu Franka Tylera, który nie przebił mieczem sekretarki swojej żony.Kiedy skończę z nim mówić, wszystko będzie jasne.Parker bez słowa skinął głową.Najwyrazniej zaniemówił na chwilę.Raz jeszczeuniósł ku oczom swoją kartkę i wpatrzył się w nią, odczytując kolejne nazwiska. Ależ, Joe& powiedział Chyba nie zastanowiłeś się nad tym, co mówisz.Przecież&Alex ponownie uciszył go. Pójdę po Tylera i sprowadzę go tutaj.Wyszedł.Parker siedział przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami i nagle twarz mu sięrozjaśniła. Cóż za głupiec ze mnie! wyszeptał.Joe powrócił. Tyler zaraz tu przyjdzie.Usiadł obok Parkera, plecami do kominka, a twarzą do obu zbroi i gotyckiej skrzyni.Uśmiechnął się do przyjaciela. Przemyślałeś to, co powiedziałem? Tak Parker skinął głową. To nieprawdopodobne, ale jedynie możliwe. Znajdujemy się w luksusowej, jeśli wolno użyć takiego słowa, sytuacji Joeuśmiechnął się. Nie musisz aresztować mordercy, bo nie może uciec.Nie musisz sięnawet nim zajmować, póki nie wejdzie policja. To prawda Parker z niedowierzaniem pokręcił głową ale&Nie dokończył, bo drzwi otworzyły się i wszedł Frank Tyler.Ubrany był w białysportowy dres i pantofle treningowe. Nie mogłem usnąć opadł na ławę naprzeciw siedzących. Chciałem popracować trochę, żeby dotrwać do rana, ale nie mogę zebrać myśli. Chcielibyśmy, żeby pan nam pomógł powiedział Alex spokojnie. Mamnadzieję, że może pan to zrobić. Ja? Tyler uniósł brwi. Tak. Joe skinął głową. Otóż, jak pan wie, żadna z osób, które wzięły udział wwymyślonym przez was konkursie, nie mogła zabić Grace Mapleton, a ponieważprzeszukał pan wraz z nami i psami pana Quarendona cały zamek, wie pan także, że nieukryła się tu żadna osoba z zewnątrz.Ale bądzmy systematyczni i cofnijmy się do chwili,kiedy wszystkie osoby obecne w zamku zebrały się wieczorem w jadalni.Oczywiście,nie bierzemy pod uwagę Grace Mapleton, która opuściła nas, żeby zająć stanowisko wtym pokoju& wskazał ruchem ręki makatę ale nie musimy się nią teraz zajmowaćze zrozumiałych względów.Tak więc, wszyscy zebraliśmy się w jadalni i po krótkiejceremonii nastąpił konkurs.Było nas tam jedenaście osób.Od razu możemy wykluczyćjako potencjalnych morderców pana i Amandę, ponieważ ani przez ułamek sekundyżadne z was obojga nie znajdowało się poza jadalnią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]