[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Markiza, choć niewątpliwie dysponowała niebagatelnym bogactwem, unika-ła przesadnie wystawnych strojów oraz nie demonstrowała cennej biżuterii.Nosiła się wmiarę skromnie, była kochającą matką i żoną oraz ujmującą i troskliwą przyjaciółką.L RNatomiast markiz pracował do późna, doglądając interesów w majątkach i uczęszczającna posiedzenia Izby Lordów.Nic dziwnego, że Edward miał tak rozległą wiedzę na tematbieżących działań rządu, skoro jeden z jego bliskich przyjaciół zasiadał w parlamencie.Początkowo Joanna starała się wyprzeć ze świadomości to, co przeżyła w BlenhemHill.Szybko jednak pogodziła się z tym, że nie potrafi usunąć z pamięci Edwarda.Su-mienność markiza przypominała jej o wysiłkach Greavesa, który nie stronił od ciężkiejpracy i ramię w ramię z dzierżawcami orał pola, doglądał bydła i łatał dziurawe strzechy.Słuchał z uwagą każdego, kto się do niego zwracał, i nikomu nie odmawiał rady i pomo-cy.Mimo że zranił ją do głębi brakiem zaufania i kłamstwami, była przekonana, że jestczłowiekiem z gruntu uczciwym, szlachetnym i wrażliwym na ludzką krzywdę.Rozu-miała motywy, którymi się kierował.To naturalne, że pragnął położyć kres nie-bezpiecznej działalności lokalnych radykałów, niemniej wciąż nie potrafiła mu wybaczyćtego, że tak długo ukrywał prawdę o sobie.Choć z pewnością nie był szpiegiem, jegodziałania ściągnęły kłopoty na wielu mieszkańców Blenhem i Hazelwick Dzierżawcynigdy nie zdradziliby mu pewnych informacji, gdyby wiedzieli, że mają do czynienia zwłaścicielem majątku, a zarazem baronem.Sierżantowi Russellowi, panu Kirkbride'owi iinnym członkom stowarzyszenia, które spotykało się w gospodzie „Jeleń i Zając" groziłysurowe karyBolało ją także to, że pozwolił jej wierzyć, iż są sobie równi pod względem po-chodzenia i statusu społecznego, że nie protestował, gdy wyrażała niepochlebne opinie oarystokratach.Zachęcał ją, by się przed nim otworzyła, a ona uwierzyła, że jest jej przy-jacielem, choć w istocie nie dopuścił jej do żadnych sekretów.Gdy wspominała swojeskandaliczne zachowanie, do dziś oblewała się rumieńcem wstydu.Ale ani wstyd, ani żal nie zdołały sprawić, żeby jej ciało zapomniało o rozkoszy,którą zaznała w ramionach Edwarda.Często budziła się w nocy zlana potem, drżąc zpowodu niezaspokojonego pragnienia.Brakowało jej bliskości ukochanego i pieszczot.Wspomnienia kłębiły jej się w głowie i nie pozwalały zaznać spokoju.Wiele razy pró-bowała przekonać samą siebie, że powinna mu wybaczyć, wrócić do niego i zacząćwszystko od nowa.Zwlekała z podjęciem decyzji, ponieważ wciąż się wahała.To chciała zapomnieć oL RBlenhem, to marzyła o tym, aby jak najprędzej znaleźć się tam z powrotem.Od wczoraj,odkąd poznała wreszcie losy brata, nic nie trzymało jej w Londynie.Nie mogła przecią-gać w nieskończoność pobytu w rezydencji markiza.Westchnęła, wyrzucając sobie nie-zdecydowanie, gdy nagle rozległo się pukanie, po czym do pokoju weszła z ukłonempokojówka.- Ktoś z Blenhem Hill chce się z panią widzieć.Czeka w salonie na tyłach domu.Joanna poderwała się na równe nogi i podekscytowana ruszyła raźno do drzwi.Radość nie trwała długo, uzmysłowiła sobie bowiem, że to z pewnością nie Edward.Przecież jest bliskim przyjacielem gospodarzy, gdyby to on przyjechał z wizytą, zapro-wadzono by go do głównej bawialni albo do gabinetu markiza Englemere'a.Ktokolwiek to jest, bez wątpienia ma jakieś wieści o sir Edwardzie.Próbując opa-nować mrowienie w żołądku, pobiegła na dół i mile zaskoczona zatrzymała się w progu.- Och, jakże się cieszę, że znów was widzę! - zawołała na widok Mary i Jesse'aRussella.- Zwłaszcza pana, sierżancie.Obawiałam się, że po zeznaniach Barksdale'amoże pan mieć spore kłopoty.- Owszem, nie obyło się bez rozprawy przed sądem, ale mieliśmy mnóstwo szczę-ścia.Sędzia nie zamierzał nam wcale pobłażać.- Istotnie - wtrąciła Mary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]