[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy na nią nie patrzył.Niewiedziała, czy to oznaka szacunku - nigdy o czymś takim nie słyszała i chciała zapytać, ale zawszezapominała - czy może po prostu chodziło mu konkretnie o nią, miał do niej o coś żal.Nieważne.Poczuła lekką irytację, podobną do tej, która pojawiła się, gdy sobie przypomniała, co jej umknęłopodczas wcześniejszej rozmowy z Greysonem, gdy stali przy kolumnie.Była tu jako Gretneg, jako jedna z nich.Ale gdyby nie stała na czele klanu? Czy przyprowadziłby ją itak, choć nie do końca jest demonem? Czy może raczej zabrałby.kogoś innego?- Grey, mam dokumenty, które musisz podpisać.-Carter już sięgał do aktówki, ale zauważył, że jej niezabrał.I bardzo dobrze.Zepsułaby wygląd, zakłóciłaby nieskazitelną linię fraka.Carter nigdy nie byłrozczochrany, jego oliwkowa cera nigdy nie błyszczała.Oczywiście, to nic wyjątkowego u demona,ale jednak.Od kiedy otaczają ją piękni i nienaganni?Oprócz Roca, czy w ogóle jej demonów.Uśmiechnęła się.Zważywszy, kim czy raczej czym sądemony, oni nie mieli tak pilnych spraw do omówienia.Ludzie cierpią, demony się nimi żywią,koniec, kropka.- Zostawiłem je w pokoju - ciągnął Carter.- Jutro rano masz spotkanie z lordem Lawdenem.- Nie możesz tego przełożyć?Megan nie była w stanie czytać demonów, w każdym razie nie tak dobrze jak ludzi.Od grudniazeszłego roku zdarzały się przebłyski - zazwyczaj chodziło o Greysona, zwłaszcza gdy byli razem - izawsze wyczuwała demoniczny gniew, który odbierała jak lodowaty powiew na skórze.A tym razemwyczuła, że Carter chce na nią spojrzeć i z trudem opiera się tej pokusie.Dlaczego?- Moim zdaniem powinieneś to załatwić jak najszybciej - rzekł, a Megan przeszył dreszcz, który niemiał nic wspólnego z tym, że stała tuż pod szybem wentylacyjnym.- Nie sądzę, żeby skończyło się na jednej rozmowie - odparł Greyson.- Nie, ale.- Chciałbym, żebyś to przełożył.Muszę mieć jeszcze kilka dni na przygotowanie.Carter wzruszył ramionami.- Jeśli tego potrzebujesz.- Owszem.Megan i Roc wymienili znaczące spojrzenia.Greyson nic jej nie wspominał o spotkaniu z Winstonem,ale skoro nie omawiali jego spraw, nie miał powodu, by to robić.Ta kwestia jej nie dotyczyła, a jednąz lepszych rzeczy w ich związku było to, że nie naruszali swojej prywatności.Omówiwszy sprawy prywatne, ruszyli do jadalni.Megan przekroczyła próg i omal nie jęknęła;wiedziała,że demony wysoko cenią pozory i luksus, a cnota umiaru jest im obca, ale nawet przepych, jakiwidziała w ciągu ostatnich jedenastu miesięcy, bladł przy tym, co zobaczyła teraz.Nad stołem unosiły się zapalone świece - to zasługa demonów powietrza, domu Caelaeris podprzywództwem Baylora Regisa.Pod stopami poniewierały się płatki kwiatów, pokrywające całąpodłogę.Zciany oplatała winorośl.Obrus z kremowego adamaszku dekorował ogromny stroik z róż i powoju.Na stole czekały srebrnazastawa, srebrne sztućce i kryształowe kielichy.Demony lubiły dobrze zjeść.Nie miała wątpliwości -to będzie wyjątkowa uczta.I nie myliła się, ale z innych przyczyn, niż początkowo sądziła.Gdy usiedli, Justine Riverside,Gretneg domu Concumbia, zwróciła się do niej z uśmiechem na nieskazitelnej twarzy sukuba.- Powiedz, Megan - zaczęła słodko - kiedy zamierzasz dokonać Haiken Kra? Wszyscy jesteśmybardzo ciekawi.Gdyby w tej chwili komuś wypadła z ręki wykałaczka, ten dzwięk rozniósłby się echem.Szkoda, żedo tego nie doszło.Przynajmniej coś odwróciłoby ich uwagę.Ale nie.Nic się nie stało.Wszyscy milczeli.Cholera.- Szczerze mówiąc, w ogóle tego nie planuję.Na razie nie widzę żadnego powodu, by go dokonać.Pięknie zarysowane brwi Justine uniosły się tak wysoko, że niemal dotknęły linii włosów.- %7ładnego powodu? A ja sądziłam.- Justine, Megan podejmie taką decyzję, jaką uzna za słuszną - wpadł jej w słowo Winston.Posłała muuśmiech pełny wdzięczności.Odpowiedział tym samym.- Nie mamy prawa dyktować, co ma zrobić.- Ależ owszem! Obecność człowieka wśród nas stanowi problem.Jest słaba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]