[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mówi się Morfeusza poprawił Jemmy. Znowu zaczyna pan swoje! Dlaczego nikt inny mnie niepoprawia, tylko zawsze pan! Czego się pan wysuwa ze swoimMorfeuszem! Wiem dokładnie jak to się nazywa.Byłemczłonkiem bractwa śpiewaczego o nazwie Orfeusz.Gdybractwo zaczynało się drzeć, można było się dobrze przespać.Takie bractwo śpiewaków jest cudownym środkiem na sen idlatego nazywa się Orfeusz. Dobrze, skończmy z tym! rzekł ze śmiechem Gruby,wyciągając się na mchu. Wolę spać niż gryzć z panem takieuczone orzechy. Do tego brak panu włosów na zębach.Kto się nie uczył,ten nie może wiedzieć o niczym.A więc niech pan sobie śpi!Historia powszechna nic na tym nie traci.Ponieważ nie znalazł nikogo, komu mógłby dalejudowadniać zalety swojego ducha, więc w końcu położył się iusiłował zasnąć.Również Szoszoni poszli za radą Old Shatterhanda i ułożylisię do snu.Cisza ogarnęła obozowisko.Old Shatterhand zszedł na dół i zajrzał do kanionu.Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdyż nie było śladu poMężnym Bawole i jego ludziach.Wódz Szoszonów staranniezastosował się do poleceń Old Shatterhanda.Westman wrócił iusiadł na kamieniu u wylotu wąwozu.Siedział tak nieruchomoprzez parę godzin z opuszczoną na piersi głową.O czym myślałznakomity myśliwy? Być może przemknęły przed jego oczamidni ruchliwego życia jak barwna, ciekawa panorama.Wreszcie tętent konia zakłócił ciszę.Old Shatterhandzerwał się i podkradł do krawędzi skały.Nadjeżdżał MarcinBaumann. Czy Winnetou również tu jedzie? zapytał Shatterhandchłopca. Nie.Oihtka-Petay zatrzymał go okrzykiem.Winnetouzostał tam zgodnie z pańskim życzeniem.Ja także mam do nichwrócić. Doskonale.Apacz darzy cię szczególnymi względami,mój młody przyjacielu.Widział pan Upsaroków? Ilu ich jest? Szesnastu, koni zaś o dwa więcej.Zapewne należą dozastrzelonych młodzieńców.Oddział wyprzedza dwóchczerwonoskórych to wywiadowcy.Widać, że dążą naszymśladem. Dobrze.Wkrótce poznają tych, którzy te ślady zostawili. Ukryliśmy się za drzewami i pozwoliliśmy Wronompodjechać.Potem pomknęliśmy galopem, aby mieć ich na oku.Zauważyłem, że mają w swoim gronie szczególnie ogromnegowojownika.Jest to zapewne przywódca, gdyż jechał na czele. Czy przyjrzeliście się uzbrojeniu? Mają broń wszelkiego rodzaju. Dobrze! Teraz wyślę pana z poselstwem do Winnetou.W kanionie mogą się przecież zmieścić tylko trzy wierzchowce,proszę zatem Apacza, aby nie posługiwał się końmi.Gdywrogowie zamkną się w wąwozie, podążycie za nimi pieszo. Ale czy w takim razie nie będą mieli nad namiprzewagi? Mogą nas łatwo stratować. Nie.Podczas gdy Upsarokowie mogą postawić wrzędzie tylko trzech jezdzców, my możemy wystawić pięciuludzi.Powitamy ich w sposób następujący: pięciu pieszychusiądzie, drugi rząd uklęknie za nimi.Za nim stanie trzeci wpochylonej postawie i wreszcie czwarty w wyprostowanej.Dzięki temu dwudziestu ludzi może celować nie przeszkadzającsobie wzajemnie.Jeśli Upsarokowie nie zechcą się poddać,przebijemy ich z przodu i z tyłu czterdziestoma kulami,oczywiście nie na raz.Każdy rząd musi strzelać osobno, jedenpo drugim, gdyż każda salwa może trafić tylko trzech wrogów.Należy się także przygotować do zastrzelenia rumaków bezjezdzców, gdyż mogą nam złamać szyki.Powiedz to Apaczowi.Dodaj, że ja sam pragnę układać się z wrogami.Jak sądziWinnetou, kiedy Wrony przyjadą tutaj? Przypuszcza, że godzinę spędzą przy grobowcach. Słusznie. A od grobowców do wąwozu są dwie godziny drogi.Ponieważ tę drogę przebyliśmy w półtorej godziny, należysądzić, że za godzinę jeszcze ich nie będzie. Słusznie.Ale musimy być w pogotowiu.Niech panwraca do Winnetou!Marcin zawrócił rumaka i pojechał.Old Shatterhandnatomiast powrócił do towarzyszy i zaczął ich budzić.Zakomunikował swój plan i do pierwszego rzędu wyznaczyłDługiego Davy ego, Grubego Jemmy ego, Franka, Wohkadeha ijednego z Szoszonów.Wyznaczył również stanowiskapozostałym i zszedł na dół, aby przerobić z nimi odpowiedniećwiczenie.Chodziło o to, żeby dokonać napadu błyskawicznie izgranym zespołem.Sam Shatterhand zamierzał stanąć przedpierwszym szeregiem, aby układać się z wrogami.W tym celuzerwał też kilka długich zielonych gałązek, co na całym świecie,nawet u najdzikszych plemion, jest uznawane za znakparlamentariuszy.Po kilku powtórzeniach towarzysze zgrali się wyśmienicie.Old Shatterhand, przekonany, że oddział podoła zadaniu,schronił się z nim do kryjówki.Czas oczekiwania dłużył sięjeszcze bardziej niż poprzednio.Jednak w końcu usłyszeli tętentkoni. Zdaje się, że pchnięto tylko jednego wywiadowcę nazbadanie wąwozu rzekł Jemmy. To byłoby nam na rękę odparł Shatterhand. Gdybynadjechało dwóch, tylko jeden powinien wrócić do swoich, druginatomiast pozostałby na miejscu.Musielibyśmy goniepostrzeżenie unieszkodliwić.Jemmy miał słuszność.Tylko jeden jezdziec wyjechał zkanionu i zatrzymał się, aby dokładnie zbadać okolicę.Niedojrzał wroga, natomiast wyraznie widział ślad staranniewydeptany przez Old Shatterhanda i jego towarzyszy.Niepoprzestał na tym, pojechał dalej, na znaczną dosyć odległość. Do pioruna!. zaklął Jemmy. Nie dojedzie chybado miejsca, gdzie zawróciliśmy.Może odkryć naszą obecność. W tym wypadku nie wróci do swoich oznajmił OldShatterhand. Jak uniknie pan szmeru? Dzięki tej oto broni odparł Shatterhand wskazując nalasso. Pętla musiałaby trafić dokładnie na szyję i ścisnąć ją,aby nie mógł krzyknąć.Zadanie piekielnie trudne.Czy zdoła pantego dokonać, sir? Niech pan się nie martwi.Proszę wyciągnąć dziesięćpalców i powiedzieć, który mam schwytać lassem, a przekonasię pan, że zrobię to.Stąd, z góry, nie widać, jak dalekopojedzie.Muszę zejść na dół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]