[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po tejrozmowie nie widziałem jej przez trzy lub cztery tygodnie.Któregoś dnia,kiedy wiedziała, że będę sam w paryskim domu, zjawiła się u mnie.Byłabardzo atrakcyjną dziewczyną.Kochaliśmy się.Potem zażądała, bym się znią ożenił, że to sprawa mojego honoru.Teraz ja wpadłem w furię i kazałemjej się wynosić.Wróciła następnego dnia.Prosiła o wybaczenie, obiecywała,że będzie czekać tak długo, jak tylko zechcę.Widywaliśmy się nadal, alejuż nie spaliśmy ze sobą.Nie dlatego, że nie miałem ochoty.Po prostuobawiałem się, że ona zrobi wszystko, żeby zajść w ciążę, i w ten sposóbzmusi mnie do małżeństwa.Nie chciałem dać się złapać w taką pułapkę.Chociaż kochałem ją, wcale nie miałem ochoty na małżeństwo.W ciągunastępnego roku sytuacja stawała się coraz gorsza.Próbowałem zerwać znią, przestać się widywać, ale ona zawsze zjawiała się tam, gdzie akuratprzebywałem.Którejś nocy, kiedy wszyscy byliśmy w Lorvoire, poprosiłamnie, bym poszedł z nią do jednej z piwnic.Tam powiedziała mi, żeprzespała się z Lucjanem, i że on się w niej kocha.Popełniłem poważnybłąd pozwalając sobie wybuchnąć śmiechem.To nie znaczy, że niewierzyłem w to, co usłyszałem, ale motywy jej postępowania wydały mi sięoczywiste.Na dodatek oznajmiła, że jeśli się z nią nie ożenię w ciągumiesiąca, będzie nadal sypiać z Lucjanem.Odpowiedziałem, że może sobiez nim sypiać, kiedy tylko przyjdzie jej na to ochota, i w ogóle możeRS 423zadawać się, z kim zechce.Franciszek przerwał i pochylił się do przodu.- Wtedy właśnie wyciągnęła nóż.Sztylet.Bóg wie skąd go wzięła, aleniestety miała go przy sobie.Krzyczała, że jeśli nie obiecam jej małżeństwa,zabije się.Próbowałem ją uspokoić, ale wpadła w szał.W czasieszamotaniny zraniła mnie w policzek.Chciałem w tym momencie wyjść, aleona skierowała ostrze w swoją pierś.Wyrwałem nóż z jej dłoni, ale zanimzdołałem cofnąć rękę, ona rzuciła się na mnie i nagle okazało się, że sztylettkwi w jej piersi.Nie zastanawiając się porwałem ją na ręce i pobiegłem dosamochodu.Myślałem tylko o tym, żeby ją jak najszybciej zawiezć dolekarza.Ruszając zauważyłem w lusterku ojca rozmawiającego zArmandem.Nie wiedziałem, co widzieli, ale nie miało to wówczas dla mnieżadnego znaczenia.Musiałem ratować życie Hortensji.To jej rodzicomzależało na tym, żeby cała ta sprawa nie nabrała rozgłosu.Wiedzieli, jakiemogą być tego skutki i kiedy mój ojciec dokładnie opowiedział im, cozdarzyło się w piwnicy, postanowili nie nadawać jej dalszego biegu.Armand też nigdy o tym nie wspomniał.Ojciec rozmawiał z nim, a onobiecał zachować w tajemnicy wszystko, co widział.Lucjan równieżmilczał.Nie wiem, czy naprawdę spał z Hortensją.Nigdy go o to niezapytałem, ale wydaje mi się, że tak.Teraz wiesz już wszystko o śmierciHortensji de Bourchain.Po prostu nie rozumiem, dlaczego Erich uważał, żeto zdarzenie ma związek z działaniami Halunke.Sprawdził całą rodzinęHortensji, ale nikt z nich nie przebywał we Francji w interesującym nasokresie.Pozostałe osoby, które coś na ten temat wiedziały, to doktorLebrun, mój ojciec, Lucjan i Armand, a przecież żadnego z nich nie możnauważać za człowieka.Franciszek uniósł głowę i zauważył łzy błyszczące w oczach Klau-dyny.- Dalczego płaczesz?- Nie płaczę.Po prostu jest mi smutno.Chyba masz rację.%7ładen z nichnie może być tym Halunke.Jedyną osobą, która mogłaby mieć motyw, jestLucjan, oczywiście jeśli kochał Hortensję, ale przecież on nie mógł zabićwłasnego ojca.- A więc znów jesteśmy w punkcie wyjścia.Erich musiał odkryć coświęcej i my.ja, muszę dowiedzieć się, co to było.- My - poprawiła go Klaudyna.- A teraz chodz tutaj.RS 424Mogę cię już pocałować.Ukląkł przed nią, a ona zarzuciła mu ręce na szyję.- Jak to się stało, że mężczyzna o tak diabolicznej twarzy, mający zasobą wyjątkowo burzliwą przeszłość, mógł wypełnić moje serce tak wielkąmiłością?- Nie wiem, ale cieszę się, że do tego doszło.- Uśmiechnął się ipocałował ją w rękę.W pięć minut pózniej pomagał jej dosiąść konia.- Takie spotkanie to dla mnie za mało - powiedziała patrząc na niego znadąsaną miną.- Mogłem się tego spodziewać.- Przyjdziesz do mnie w nocy?- Może zaryzykuję - spojrzeli na siebie i roześmieli się.- Którędy wracasz do domu? - zapytała kierując konia na ścieżkę.- Tutaj jest podziemne przejście.Prowadzi od brzegu rzeki dowewnętrznych piwnic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •