[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Tamci ludzie mają swoje rozkazy.Strzelać do ka\dego szczura, który spróbowałby opuścićklatkę.Jeśli zatem chcemy prze\yć, to musimy bronić tego miejsca.Technicy - Alan iGraham - wezcie kusze, idzcie na górę i obserwujcie parking.Jeśli mamy dostać się doSchloss Zonigen, to będziemy potrzebować samochodów.Nie zastanawiajcie się nad tym, ktoswój, a kto wróg, musimy dostosować się do ich reguł.Strzelajcie do wszystkiego, co sięrusza! Frank, gdzie jesteś?Trask mówił teraz do Franka Robinsona, ale pomieszczenie było wypełnione cieniami i jegooczy jeszcze się nie przystosowały do mroku.- Masz coś? Czy wśród tych myśliwych na zewnątrz jest ktoś z niezwykłym talentem?- Nic nie czuję - z ciemności dobiegł głos Robinsona.- Myślę, \e to są zwykli zabójcy.- W porządku - powiedział Trask.- Idzcie z Paulem na górę i obserwujcie budynek z przodu.-Zaczekaj - odezwał się agent Hauser.Jego głos był znacznie pewniejszy.- Ben, pozwól mi iśćz Frankiem.Mam potrzebę, \eby.\eby się odegrać!- Jesteś pewien, \e dasz sobie radę? - Trask nie był o tym przekonany.- Bestimmt! To znaczy na pewno tak.- Dobra, idz!- Ja obstawię tylne wejście na dole - powiedział Paul Garvey.- To ja z nim pójdę - rzekł David Chung.- Dobrze.Millie, łan, zostajecie ze mną tutaj - rozkazał Trask.- Macie broń? W porządku.Stańcie przy drugim oknie i obserwujcie.To mo\e być bardzo długa noc.W Londynie po bardzo upalnym dniu zapadł duszny wilgotny mrok.Scott siedział w swoimogrodzie, popijał chłodny napój i zauwa\ał narastającą frustrację, energię i gniew, których niemógł w \aden sposób wyładować.Jednocześnie docierało do niego, \e od jakiegoś czasuShania stawała się coraz spokojniejsza.Buszujący w krzakach wilk trzymał opuszczony ogoni najwyrazniej był czymś wystraszony.Scott wyprostował się w fotelu, odstawił napój i obserwował Shanię, która spacerowała wogrodzie z wyrazem wielkiego skupienia na twarzy.Nawet bez zaglądania w jej myśli Scottwiedział, \e  to zacznie się ju\ wkrótce.- To ju\, prawda? - domyślił się Scott.Wiedział, \e ma rację, kiedy spojrzała na niego i nicnie odpowiedziała.Przypomniał sobie, co powiedziała, gdy spytał, w jaki sposób mo\na siędowiedzieć, kiedy Mordri zaczną działać.- Mo\na to zrobić na dwa sposoby, ale oba są niebezpieczne.Mogę stąd skontaktować się zich umysłami, spróbować do nich wniknąć, do umysłów Mordrich, ale to grozi wykryciem itelepatycznym kontratakiem ich chorych umysłów.Mo\emy te\ wykorzystać lokalizator - poraz ostatni - i udać się do Idossoli, \eby dowiedzieć się, jakimi informacjami dysponująmieszkańcy wioski.I tak będziemy musieli tam się dostać.To te\ wią\e się z ryzykiem.Większość ludzi w wiosce od dawna pracuje dla Mordrich, a oni mają telepatyczny kontakt zeswoimi podwładnymi, dzięki czemu mogą dowiedzieć się o naszym przybyciu.W tym drugim wypadku ryzyko, choć mniejsze, nadal istnieje.Jednak nie mogę pogodzić sięz myślą, \e mogłabym narazić cię na niebezpieczeństwo.Po pierwsze dlatego, \e cię kocham,a po drugie dlatego, \e przed starciem z Mordrimi powinieneś nauczyć się korzystać zeswoich nowo odkrytych mocy.Myślę, \e pierwsza opcja będzie jednak bezpieczniejsza: wnocy postaram się dostać do umysłu któregoś z Mordrich.Będę musiała uniknąć Khiffa, bo wprzeciwieństwie do Shingów Khiffy rzadko kiedy śpią.To mogło stać się powodem ichpierwszej, a być mo\e nawet ostatniej sprzeczki, poniewa\ Scott nie chciał nawet słyszeć otym, \e Shania miałaby wystawić się na zagro\enie.- No to musimy poczekać jeszcze jakiś czas - stwierdził Scott - być mo\e do ostatniej chwili.Je\eli chodzi o korzystanie z moich mocy, jeśli faktycznie je posiadam, to jedna z nich sprawia, \e cierpnie mi skóra na plecach, a druga.no có\, mówiąc szczerze, zbija mnie ztropu.Nie znam się dość dobrze na matematyce, no i nie posiadam współrzędnych.Wówczas - zaledwie przed kilkoma dniami, choć mogłoby wydawać się, \e było to wiekitemu - Scott nie zgodziłby się na \aden plan, w którym Shania mogłaby mieć bezpośrednikontakt z Trójką Mordrich.Scott stracił jedną miłość, nawet nie wiedząc, jak i dlaczego to sięstało.Jednak teraz sam fakt, \e Shania nic nie odpowiedziała na jego pytanie, oznaczałnadciąganie burzy.Shania zajrzała w jego myśli i powiedziała:- Zmierzcha się, wejdzmy do środka.W Idossoli te\ jest ju\ ciemno, mo\e będziesz mnieosłaniać, a ja zbadam ten obszar i sprawdzę, czego mo\na się dowiedzieć.Z wywieszonym językiem umyty i piękny wilk wynurzył się z krzaków i zapadającychciemności.- Niektóre przyjemności zniknęły z mojego \ycia - powiedział.- Obawiam się, \e w pobli\unie ma królików.Nie wolno mi tak\e polować na kurczaki! Co za szkoda.Z drugiej stronyzniknęły równie\ niebezpieczeństwa, przynajmniej niektóre, odnalazłem tak\e moją Jedynkę,a nawet Dwójkę.To miłe i wygodne.a jednak brak mi przygód i wyzwań.Słyszałem, oczym rozmawiacie, i chciałem wam pomóc.Wiem, jak korzystać z ciszy i jak opró\niaćumysł z myśli.- Polizał wilgotnym językiem dłoń Scotta.- Znam się tak\e na kierunkach.Pozwólcie mi tylko powąchać i poczuć wrogów, a zawsze będę wiedzieć, gdzie się znajdują.Zawsze ich znajdę, bez względu na to, dokąd się udadzą.Kierunki.tak, myślę, \e to właśniejest wilcza sprawa.A na pewno moja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •