[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zapalą sięczerwone światła i jaguar stanie, będą mogli ostatecznie dokonaćidentyfikacji.Sprawy szły coraz lepiej.Jego cztery samochodyczekały w pogotowiu.Zapaliło się zielone światło, jaguar przyspieszył.Angelides rzuciłpolecenie:- Nie zgub jej, ale nie podjeżdżaj za blisko!Rink nacisnął pedał gazu.Kiedy ruszyli za jaguarem, Angelideszadzwonił z komórki.Przełączy rozmowy z samochodami na trybkonferencyjny, żeby koordynować atak.Miami, Florydaodrzutowiec falcon 2000 wylądował z lekkim wstrząsem.MartinGhranditti wyglądał przez okno na efekciarskie, nocne Miami.Nieomal czuł woń gajów mangowców i migdałowców w słonympowietrzu.Przypominały mu zapach jego kobiety, jedynej, którąnaprawdę kochał, zmarłej prawie przed dwudziestu laty.Oskarżano go, że nie ma serca, ale jąprzecież tam nosił, otulonąwspomnieniami, z aureolą platynowych włosów.Kiedy odgłossilników opadł do dudnienia i samolot jechał po płycie lotniska, Ghranditti poczuł jej elektryzujący dotyk.Odpiął pas i chwiejnymkrokiem ruszył do baru.Armand pojawił się znikąd.- Jak zwykle grey goose, sir? - Miał sześćdziesiąt lat, był średniejbudowy ciała, miał skwaszony wyraz twarzy i nosił wąsiki takgładkie, że wyglądały jak namalowane na jego ziemistej skórze.Odzywał się z szacunkiem jak lojalny służący czekający narozkazy.Czasem Ghranditti zastanawiał się, co Armand naprawdę myśli, cooni wszyscy myślą.Ale tego wieczoru niewiele go to obchodziło.- Tak.Z lodem.- Usiadł na pluszowej kanapie z przodu kabiny.Nie zapiął pasa.Toczyli się w stronę hangaru.Wódka została przyniesiona, dłoń Armanda wyciągnęła bocznystolik, ustawiła na nim szklaneczkę i znikła.Ghranditti podniósłszkło i się napił.Lubił ten lekki, czysty zapach.Więcej, lubiłwybuchowość tego smaku.Wódka lekko rozgrzała mu wnętrze.Głęboko nabrał powietrza.Był w no-154stalgicznym nastroju.Z wiekiem coraz bardziej pozwalał sobie nadrobne przyjemności, których nie pochwalał.Znów się napił, opłakując zimną wojnę.To była jego epoka.Cudowne czasy.Tęsknił za nimi.Patrząc w szklankę, poczułprzypływ smutku.Potem wspaniały, stary Związek Radzieckizmienił się w biedną Nową Rosję - skład broni dla świata, gdziewszystko było na sprzedaż.A co najgorsze, Rosja i StanyZjednoczone przestały finansować wojny lokalne, co dobiło mały,ekskluzywny klub największych handlarzy bronią, do którego i onnależał.W interesach zapanował chaos.Każdy mógł pojechać doEuropy Wschodniej z certyfikatem zaświadczającym, że jestostatecznym odbiorcą, i zawierać transakcje.W rezultacie nowepokolenie zrobiło się aroganckie i głupie.Niby łatwo zarabiali natych swoich mizernych interesikach i umieli korzystać znajnowszych osiągnięć techniki, wysyłając pocztę elektroniczną iwchodząc na strony internetowe, ale nie potrafili odróżnić  igły"bojowej od treningowej atrapy.Mimo to ciągle był krok za nimi.Antyk, dinozaur.Napełniało go to takim niesmakiem, że w końcu przeszedł na emeryturę.Podobnie jak inni tytani zimnej wojny zniknął z radarów.Zastanawiał się, czy pozostali też tak nienawidzili nowegoporządku jak on.Kiedy wyjrzał przez okno, samolot stał już w hangarze.Osuszyłszklankę.Najbardziej chciał teraz pójść do domu, spotkać się zrodziną, ale najpierw musi odbyć rozmowę z klientem.Wyszedł na schodki.Smród ropy i potu wisiał w wilgotnympowietrzu.Ghranditti wyprostował się na całą wysokość.Poczułchęć działania.Spojrzał na dół - stał tam wysoki, schludnymężczyzna z artystycznie potarganymi włosami, trzymający wprawej dłoni torbę na zakupy ze sklepu z zabawkami.Nie nosiłbrody, ubrany był w szyty według zachodniego stylu garnitur zmarynarką zapinaną na dwa guziki.Na wielkim nosie miał modneokulary w drucianej oprawce.Okulary były punktem centralnym,który miał odwracać uwagę od płaskich policzków i ostrych,kanciastych rysów twarzy emanujących dziką siłą.NawetGhranditti uważał ją za niepokojącą; między innymi dlatego wkaburze naramiennej nosił ze sobą berettę kaliber 9 milimetrów.Klient nazywał się Faisal al-Hadi.-Salam alejkum, sajed Faisal.- Niespiesznym krokiem Ghrandittizszedł ze schodków, nie trzymając się poręczy.-Alejkum assalam, sajed Martin - odparł uprzejmie al-Hadi.-Izzay-akl~ Dziękuję, czuję się dobrze - kontynuował Ghranditti po arabsku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •