X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Madeleine odpowiada razno, jakby czytała na głos: - Oui, je suis folle, je suis unemaniaque - i zaczyna mechanicznie podrygiwać.- C'est �a quoi ja di, ya crazy batar - mówi Colleen.W ten sposób Madeleine dowiaduje się, że Colleen mówi po francusku.- To nie francuski, to michif - wyjaśnia Colleen.Michif.Nazwa kojarzy się Madeleine z psotą. Colleen wiesza torbę na kiju i wychodzi spod drzewa na deszcz.Rex rusza za nią.- Colleen, zaczekaj.Madeleine dogania ją i idą razem w milczeniu.Zdejmuje buty i skarpetki.Deszcztłucze o ziemię nieprzerwanymi strugami.W takim deszczu łatwo jest biec, kałuże zmieniająsię w trampoliny, pędzi się jak po leśnej dróżce, nie sposób się zmęczyć.Widmowe stodołymajaczą na polach, piorun wstrząsa drzewami przy drodze dojazdowej do gospodarstwa.Aapy, bose stopy, przesiąknięte adidasy.Czuć zapach mokrego psa.%7ładen inny zapach niejest tak kojący, z wyjątkiem obozowego ogniska.Lecz ognisko napawa też smutkiem,ponieważ siedzi się wokół niego z rodziną pośród głębokich ciemności, wiedząc, że ta miłośći poczucie własnej jazni nie rozpościerają się dalej niż na kilka kroków w mrok.- Dokąd idziemy? - pyta Madeleine.- Rock Bass.To nie bicz, to wędka.Tam na dole uratowało się jeszcze nieco lata.Zieleń jest żywa, choć mieni się jak staraskóra.ydzbła trawy, wciąż wysokie, łatwo się gną i łamią, przydepnięte, już się nie podnoszą.Liście nadal mięsiste u nasady, przyczepione do gałązek, ale tylko tygodnie dzielą je od tejchwili, gdy być może od razu wszystkie zostaną zdmuchnięte.Kiedy nastaje ta chwila? Sąlata, że wichry wzmagają się stopniowo, odrywając po kilka liści naraz, ale zdarza się teżcicha, spokojna jesień i jeszcze w listopadzie drzewa są okryte liśćmi, wielobarwne, iwystarczy jeden podmuch, żeby w jednej chwili je obnażyć.- To tutaj? - pyta Madeleine, gdy zatrzymały się na skraju wąwozu.Jego dnem płyniestrumień, który wiosną wzbierze, ale nie na tyle, aby stać się rzeką.Na drugim brzegu potokurośnie klon.To niesamowite, że kiedy my jesteśmy w szkole, śpimy albo oglądamy telewizję, lastkwi tutaj, szumi, oddycha, przemienia się, z majestatycznym wdziękiem, na który składająsię niezliczone rzesze gorączkowych istnień, a każdy ich szelest, każdy płacz wtapia się w tenkołyszący, wszechogarniający rytm.Wdech, jest lato.Wydech, już jesień.Nie ruszaj się,zima.Otwórz oczy, wiosna.Ten klon jest taki cichy, lecz przemienia się z pasją.Cząstka jego obumiera.Ta ładna.Niebawem odsłoni przed światem swój smutek, swą starość i mądrość, wznosząc sękatekonary jak do modlitwy.Na tym polega jego piękno.- To jest Rock Bass - oznajmia Colleen i ześlizguje się po zboczu do strumienia, a Rexza nią.Madeleine idzie w jej ślady.Można przejść po kamieniach, ale one przeprawiają się na drugą stronę, brodząc w wodzie.Pod klonem leży płaski głaz, nieopodal widać pozostałości ogniska.Colleen wyciąga ztorby puszkę po kawie, zdejmuje przykrywający ją woskowany papier i wyławia tłustegorobaka.Nadziewa go na końcówkę żyłki - robak wije się w męczarniach - i zarzuca.Potemstoi nieruchomo na kamieniu i czeka.Madeleine kuca i czeka razem z nią, z rękamizałożonymi za kolana.Podnosi patyk zwęglony z jednego końca i wypisuje nim swoje imię napowierzchni głazu.Imię przypomina jej twarz i Madeleine żałuje, że nie wygląda grozniej.Samogłoski, z szeroko rozwartymi oczami, jakby zapraszały do tego, żeby je ukraść, pozatym za dużo w nim sylab - każda stanowi słabe ogniwo, łatwo się odrywa, jak staw.Chciałabymieć jednosylabowe imię, zwarte, nienaruszalne.Jak Mike.- Dlaczego wtedy mnie nie stłukłaś? - pyta, zwracając się do pleców Colleen.- Nie jesteś tego warta - odpowiada Colleen, wpatrzona w strumień.Madeleine rozciera na dłoniach sadzę z patyka.- Dlaczego?- Bo ja tam nie wracam, dlatego.- Colleen odchyla wędkę za siebie i ponowniezarzuca.- Dokąd nie wracasz?- Nie twój zasmarkany interes.- Jej głos brzmi spokojnie.Pogodnie.Madeleinepociera dłońmi, jakby zamiast sadzą wysmarowała je mydłem, potem obwąchuje je.Pachnąogniskiem.Czysto.- Dlaczego twoi rodzice by cię odesłali?- To nie rodzice.- Colleen przenosi na nią wzrok i Madeleine uprzytamnia sobie, żeboi się tej dziewczyny.Madeleine formułuje pytanie inaczej.- Dlaczego zostałabyś odesłana?- Za stosowanie przemocy.Przemoc.Słowo rozbłyskuje w umyśle Madeleine czerwienią i czernią.Madeleinewidzi mięśnie prężące się na łydkach Colleen, zakurzonych i szczupłych - wciąż opalonych,choć lato już dawno się skończyło.Kurczą się, gdy Colleen przesuwa się do przodu.Cośskubie haczyk.Colleen wyciąga małą rybkę.Podryguje na końcu żyłki, szarożółta, patrzynieruchomym wzrokiem.Colleen ściąga ją z haczyka i wrzuca z powrotem do wody.- Słyszałaś kiedyś o Towarzystwie Pomocy Dziecku?- Nie.- To masz szczęście. Zza szarej zasłony deszczowego popołudnia wychodzi słońce, w samą porę, żebyzacząć swą wieczorną wędrówkę za widnokrąg.Madeleine nie ma pojęcia, która jest godzina.Po lewej ukazuje się lotnisko i ogarnia ją wrażenie, jakby budziła się ze snu.Wtedy dopierospostrzega, że jest bez butów.- A gdzie ty właściwie się wybierałaś? - pyta Colleen.- Nigdzie.- Skoro tak mówisz.- Po prostu uciekałam - wyjaśnia Madeleine.- Mnie też się to zdarzało.- Tak?- Wiele razy.- I dokąd uciekałaś?- Raz nawet do Calgary - mówi Colleen.- Ukradliśmy konia, ja i mój brat.- Ricky?- A kto inny?- I jechaliście całą drogę z Centralii do Calgary na koniu?- Nie z Centralii.Z Alberty.- A co robiłaś w Albercie?- Nie twój zasmarkany interes.Idą w milczeniu.- Ja się urodziłam w Albercie - mówi Madeleine.Colleen nie odzywa się.- A ty gdziesię urodziłaś? - pyta Madeleine.Nie spodziewa się odpowiedzi, więc jest zaskoczona, gdy po chwili Colleen mówi: -W samochodzie.- W drodze do szpitala?- Nie.Gdzieś niedaleko granicy.Albo w Montanie, albo w Albercie.Madeleine wyobraża sobie, jak pan Froelich zjeżdża na pobocze zagubionej napustkowiu autostrady i stara się zagotować trochę wody na ognisku, a tymczasem paniFroelich rodzi dziecko w samochodzie na tylnym siedzeniu.Wyciąga rękę, czuje, jak Rextrąca ją wilgotnym noskiem.- Czym się zajmuje Towarzystwo Pomocy Dziecku?Colleen spluwa z wprawą kącikiem ust.- Przychodzą i zabierają cię do poprawczaka,kiedy uznają, że schodzisz na złą drogę.- Aha.A co to jest poprawczak? Colleen wzrusza ramionami.- Więzienie dla dzieciaków.Rysujące się przed nimi domy mieszkalne wydają się potulne jak zwierzęta w korralu.Spitfire znów ma przyjazny wygląd, a białe budynki bazy zapraszają serdecznie niczymsalony fryzjerskie.Ale Madeleine ściska coś w żołądku.Obawa.- Oberwie ci się za to?- Za co?Madeleine nie chodzi ani o palenie, ani o przekleństwa, ponieważ Colleenprzypuszczalnie powstrzymuje się od jednego i od drugiego w obecności rodziców.Ale nijaknie da się ukryć tego, że zwiało się z lekcji.Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Colleen byłapod wierzbą dużo wcześniej od niej, w stroju do zabawy?- Byłaś na wagarach?- I co z tego? Moja sprawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.