X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległy  Plac Dwustu Kolumn byłdosłownie pokryty morzem głów ludzkich.W purpurowychblaskach wschodzącego słońca migotały oręża i błyszczałypancerze zbrojnych.Lśniły jak śnieg alabastrowe kolumny ifreski wielkiej świątyni, która leżała w pobliżu, po lewej ręce.Na szerokich marmurowych schodach, pomimo wczesnej po-ry, zebrały się niezmierzone tłumy gapiów, ciekawych walki,jaka się miała niebawem rozpocząć.Othe wychyliła się bardziej i obrzuciła wzrokiem podnóżepałacu.U stóp murów stał podwójny szereg łuczników oraz procarzy, jakich na prędce zdołano zebrać.Tu i ówdzie prze-chadzali się młodsi oficerowie, pomiędzy którymi zauważyłaod razu dzielnego Raesa, syna Sycheusa.Wskazała go teżdostojnemu rodzicowi, którego twarz była niezwykle zasępio-na.W bramach i dolnych oknach pałacu sterczały długie hala-bardy i włócznie, mające służyć do spychania wdzierającychsię napastników. Oj, mało nas, mało  westchnęła. Nie ma nawet dwóch setek  odparł Sycheus.Potem zwróciła spojrzenie swych pięknych oczu na zastępyprzeciwników.Rozwijali się właśnie w szyku bojowym.Alejakaż była liczebna przewaga! Samych łuczników, którzy staliw pierwszej linii, było nieco więcej, niż wszystkich obrońcówwładczyni Tyru.A poza łucznikami stało drugie tyle procarzy,tyle samo wojowników z mieczami, wreszcie tyleż halabard-ników. Będzie ich ze siedem setek  mruknął jeden z oficerów,licząc uważnie szeregi nieprzyjaciół. Będzie ich osiem, ale tylny oddział to tłum wyrostków,którzy się widać przyłączyli do buntowników  dodał drugiwojskowy. Ha, łotry!  krzyknął trzeci. Coś ujrzał? Miłościwa królowo, poznaję moich procarzy.Dali sięuwieść buntownikom, łotry przeklęte!.Och.Chciałbym ichmóc dostać w swoje ręce. Może by posłać kilku ludzi pomiędzy nich i nakłonićich do powrotu na naszą stronę.Przyrzec im przebaczenie inagrody.Niech uderzą na buntowników od tyłu. Za pózno, królowo. Za pózno.Słusznie mówi mądry Sycheus. Więc co?  Walczyć i.zginąć. Ech!.Lepszego pomysłu nie macie?Głuche milczenie było wymowną odpowiedzią. Kto nimi dowodzi? Podobno Hamilkar, syn Egota. Więc wezwijcie go na rozmowę ze mną. Nie wyjdzie. Wyjdzie, jeśli damy zakładników. Słusznie mówisz królowo. Kto pójdzie? Ja!  odparł pierwszy Sycheus. Ja  wyrywali się starsi i młodsi oficerowie na wyścigi. Zejdz szybko Sycheusie, zanim walka rozgorzeje.Two-ja siwa broda powstrzyma świętokradzkie ręce.Jeżeli Hamil-kar nie ufa i żąda więcej zakładników, to mu ich damy.Gdy-by się wahał, podrażnij jego odwagę.Powiedz mu, że zapewnesię lęka.Sycheus zwrócił się szybko ku drzwiom.Chwilę pózniej ktoś z tłumu zauważył i poznał królową.Posypały się obelgi i klątwy.Gwizdnęło kilka kamieni wyrzu-conych z proc.Potem zabrzmiał ryk zmieszanych okrzyków: Othe!.Othe!.Twój małżonek Syfax cię pozdrawia. Gdzie twój gach piegowaty? Othe utnij włosy i posyp głowę popiołem.Może ciprzebaczymy. Hej, Othe!.Widzisz ilu rosłych młodzieńców?. Będzie psie wesele.he, he, he, he, he!Królowa wydęła wargi wzgardliwie.Jedno słowo wyrzekłatylko:  Bydło! Miłościwa królowo cofnijmy się do komnaty.Kamieniezaczynają świstać  rzekł ktoś ze szczupłego orszaku, pochyla-jąc się za każdym razem, gdy kamyk procarza, odbity odszczytów gmachu, spadał na terasę.Bez jednego słowa cofnęła się w głąb i weszła do sali tro-nowej, a za nią pospieszyli skwapliwie wszyscy obecni.Prawie równocześnie z nimi wkroczył do sal przez drzwiprzeciwległe M�ller. Tyś wolny?  zdziwiła się władczyni. Mówiono mi, żecię uwięzili. He, he, he, królowo.Mnie uwięzić, to trudna sprawa.Zaparli tylko drzwi i postawili łuczników, ale napaść nie śmie-li.He, he, he, he.A ja sobie podniosłem klapę w podłodze iprzez piwnicę drapnąłem.Straciłem dużo czasu, bo musiałemobchodzić tę bandę na placu.Nikt mnie nie spostrzegł. Broń huczącą masz? Niestety nie.Pozostała w moim domu.Na nieszczęściezastali mnie w pokoju jednej z mych niewiast.a przecież idącdo kobiety, nie zabieram z sobą karabinu.he, he, he, he! To zle, że nie masz broni. Moja pięść wystarczy.M�ller złożył potężny kułak i jął nim potrząsać wysokonad głowami niskich wyspiarzy. Dostałem w ostatniej chwili wiadomość od Hansa. Wiadomość? A którędyż przekradł się goniec? Widzę, że nie dowierzasz królowo.Wychodząc przezogród mojego pałacu dostrzegłem leżącego na ścieżce gołębia.Był biedak tak osłabiony, że nie dotarł do gołębnika na mojeszczęście.Inaczej byłbym się z nim minął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi uД‚В„Д№Д„Г„ЕЎД№Вџytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.