[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego nie wiedział.Zresztą nie był to jego interes.NiechGrahame sam łamie sobie nad tym głowę.Jeśli rzeczywiście jest takim wytrawnym graczem, na jakiegowygląda, to na pewno dogłębnie rozważy wszystkieewentualności.Nasuwały się też inne pytania.Dlaczego Grahamemieszka sam jak palec i wyrzekł się służby? Jakie były jego powiązania z Amosem Shooterem, którywskazał im ten adres i tutaj skierował? Musiał więcbyć w znacznym stopniu dopuszczony do tajemnicy,jako że ta chata bez wątpienia była kryjówką.Już od dłuższego czasu siedzieli w milczeniu,uważnie mierząc się wzrokiem.Pierwszy odezwał sięGrahame:- A kto panu powiedział, sir, gdzie można mnieznalezć?Tom uznał, że najlepiej będzie nie mijać się zprawdą.- To żaden sekret.W odnalezieniu waszmości pomógł mi Amos Shooter, mój dawny towarzysz broni,a dziś szanowany obywatel Antwerpii, mający urodziwą i bogatą żonę.- Ten przynajmniej nie ma powodów wracać doAnglii - zauważył sucho Grahame, po czym przeniósł wzrok na Catherine.- A urodziwa żona waszmości? Czy rozsądnie jest narażać młodą niewiastęna ryzyko takiej podróży?Tom miał już gotową odpowiedz.- Nie przesadzałbym z tym ryzykiem.Poza tymnie chciałem zostawiać żony samej, a nie ma ona żadnej rodziny, która mogłaby się nią zaopiekować.Samotna niewiasta staje się siłą rzeczy celem atakówprzeróżnych amatorów łatwej zdobyczy.Powiedział ostatnie zdanie owym szczególnymgłosem człowieka zakochanego, który dobrze zdajesobie sprawę, że jego żona może podobać się innymmężczyznom.- A jednak narażacie się na niebezpieczeństwo -rzekł Grahame.- Dokładniej porozmawiamy o tymkiedy indziej.Na razie wiedz, sir, że ciężko znoszęwygnanie, i ostatnio dość często zastanawiam się nadmożliwością powrotu do Anglii.Niczego jeszcze do-tąd nie postanowiłem, jednak, jak mi się zdaje, jestemo krok od podjęcia ostatecznej decyzji.Sądząc z wyrazu twarzy Grahame'a, był zakłopotany tymi osobistymi wynurzeniami, tyle że minomtego szczwanego lisa nie można było dowierzać.- Gotów jestem spotkać się z waszmością w oberży,w której zatrzymaliśmy się po przybyciu do Antwerpii.Chyba że wolałbyś, sir, umówić się ze mną tutaj.Grahame zaprzeczył ruchem ręki.- W żadnym wypadku.Ani tu, ani tam.Najlepiejbędzie, jeśli najmie pan powóz i zatrzyma się w miejscu, gdzie od głównej drogi odchodzi ścieżka do tejchaty.Będę tam czekał.Wybierzemy się na przejażdżkę.Dobrze mieć pewność, że nikt nie podsłuchujenaszej rozmowy.- Z wyjątkiem woznicy - zauważył Tom.- Będziemy rozmawiać po angielsku.Zresztą muszę zmienić kryjówkę, gdyż tę znają już moi wrogowie.A zatem spotykamy się jutro w południe, zgoda?I na tym zakończył się główny wątek ich rozmowy.Grahame rozwodził się jeszcze długo, lecz niejasnonad swymi spotkaniami z wielkim pensjonariuszemoraz niejakim Benjaminem Tite, który udając angielskiego kupca, sprzedaje Holendrom tajemnice angielskiej floty.Tom nigdy dotąd nie słyszał o tym człowieku, lecz ukrył to przed Grahame'em.Czas było ruszać w drogę powrotną.Tom wypił resztkę wina, wstał i odstawił kielich.Raz jeszcze ob-rzucił wzrokiem pospolite, ubogie wnętrze chałupy,która służyła Grahame'owi za schronienie.Przed kimtu się ukrywał? Przed całym światem, rzecz jasna.A teraz miał zostać sam, żeby przemyśleć, jak daleceon, Tom, i jego mocodawcy orientują się w jego podwójnej grze i co w ogóle o nim wiedzą.Catherine otuliła się swoją szeroką chustą, przywołali sługę i poszli ścieżką ku gościńcowi.Tom odezwał się, dopiero gdy minęli pierwsząmiejską rogatkę.- Jutro będziemy mieli wątpliwą przyjemność przejechania się powozem.Mówię wątpliwą", gdyż kosztywynajmu będziemy musieli pokryć z własnej sakiewki.Catherine od dawna już nurtowała pewna myśl.Wreszcie zdecydowała się ją wyrazić.- Chciałabym, sir, zwrócić.- Poza te trzy słowanie wyszła, gdyż Tom przerwał jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]